niedziela, 24 maja 2015

Walka z własnym Cieniem

                                                                                                                                               18.02.2015 r.
1. Przyjaźń.

Zaprzyjaźnij się sama ze sobą, a potem inne twoje relacje zakwitną jak kwiaty po deszczu wiosenną porą. Wiem o czym mówię bo sama zastosowałam się do tej rady. 

Często pytam swoje przyjaciółki jakie zalety lubią, a jakich wad u siebie nie lubią? Często słyszę: muszę się zastanowić, albo odpowiadają wymijając: nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Warto się nad tym zastanowić, gorąco polecam. Kiedy poznamy swoje zalety polubimy same siebie, a to miła odmiana lubić w sobie wiele rzeczy i jeszcze sobie zdawać z tego sprawę. Mamy wtedy jasność, że skoro my się lubimy to inni też mogą nas polubić, ba - nawet pokochać. 

Jeżeli zdajemy sobie sprawę ze swoich wad, możemy nad nimi pracować. Możemy się odchudzić jeżeli tego pragniemy, możemy nauczyć się gotować albo zacząć pisać. Możemy wiele ale najpierw musimy się zastanowić czy chcemy zmierzyć się z własnym cieniem. Cieniem nazywam moją słaba stronę charakteru, przywarę, która chodzi za mną jako moje własne odbicie, odzwierciedla moje słabości, a ja nie mogę się jej pozbyć - jak człowiek własnego cienia. Ja i moja słabość, coś co nie pozwala mi się w pełni pokochać, nawet zaakceptować, a jednak się z nim nie rozstaję. Zapytasz dlaczego? Dlatego, że sama boję się tej konfrontacji. 

Boję się, że nie dam rady, kolejny raz zmierzyć się z czymś nad czym nie panuję. Mam świadomość swojej niedoskonałości ale ciągle znajduję usprawiedliwienie dla swoich słabości. Każdy ma jakąś sferę swojego życia nad którą nie panuje. Moim cieniem jest nadwaga, ciągły, powolny wzrost wagi. Regularne powiększanie garderoby uświadomiło mi, że ja mam już problem. Cóż - jestem coraz starsza, coraz mniej ruchliw, no i mam swoje dolegliwości zdrowotne, które stanowią alibi dla mojej coraz to większej wagi. Rozmiar 44 nagle stał się 48, waga poszła w górę, ale ja dalej trzymam się dzielnie, staram się wyglądać dobrze, ubrać stosownie do okoliczności i do mojego wieku. Kupuję odzież, ładną i pasującą na mnie jak ulał i... tu jest pułapka. Bo skoro coś mi pasuje to znaczy w moim mniemaniu, że nie jest tak źle, ponieważ mogę kupić na siebie dopasowaną odzież. 

Ostatnio postanowiłam się przyjrzeć swojej figurze tak bez ładnej odzieży i stwierdziłam ze smutkiem, że nie jest tak dobrze jak mi się wydawało. Usiadłam już ładnie ubrana w szlafroczek miło otulający moją sylwetkę i postanowiłam oswoić się z myślą, że już taka młoda i taka śliczna nie będę i trzeba się ze sobą zaprzyjaźnić. Doszłam do wniosku, że kiedy jestem sama w domowym zaciszu lub wśród ludzi, którzy mnie akceptują taką jaka jestem to nawet nie myślę, że trzeba by się odchudzić. 

Wystarczy jednak wyjechać na wczasy, wyjść na przyjęcie w dużym gronie i zaczynam mieć problem. Robię się smutna, mam świadomość własnej niedoskonałości, a raczej nadmiernej wagi. Nadrabiam miną, staram się być miła i przy bliższym poznaniu usprawiedliwiam moją wagę stanem zdrowia i pewnymi ograniczeniami ruchowymi . Jest mi źle z samą sobą ale nic nie robię aby to zmienić. Dlaczego? Z prostej przyczyny boję się, że kolejny raz mi się to nie uda. Kolejny raz schudnę by potem wrócić do swojej wagi. Mam dość stanów euforii i na przemian spadków wiary w siebie, wraz ze wzrostem mojej wagi. 

Z racji mojej terapeutycznej pracy mam często do czynienia z kobietami, które mają podobne problemy, nie tyle z nadwaga, co akceptacją siebie w tym większym wydaniu. Jestem pogodna i uśmiechnięta, bo kocham ludzi i z pasją wykonuję swoją pracę, ale postanowiłam w końcu zmierzyć się ze swoim cieniem. 

Jestem w Turcji w pięknym mieście. Jest 18 luty, piękna pogoda, słońce, temperatura ponad 30 stopni. Pozwalam rozpieszczać się promieniom słonecznym. Mam śniadą karnację i już jestem ładnie opalona. Dodaje mi to pewności siebie, ale mam problem żeby rozebrać się do stroju kąpielowego, chociaż jest gustowny, markowy i dobrze dopasowany. Rozglądam się wokół siebie. Jest dobrze - większość kobiet, podobnie jak ja ma większe rozmiary. Czuję ulgę, chociaż moja nowa koleżanka ma rozmiar 40 i ładną sylwetkę mimo swoich 69 lat.
Można jej pozazdrościć wyglądu, gustu ale co najważniejsze zdrowia i kondycji. Jest miła, zadowolona i ogromnie pewna siebie. Jest dobrze wychowana i nie komentuje mojego wyglądu. Za to ja podziwiam jej sposób bycia, chodzenia i dobry gust. 

Przez cały czas toczę walkę ze sobą, a raczej z moim cieniem. Dzisiaj po trzech tygodniach wczasowania, wylegiwania się na słoneczku, podjęłam pewne postanowienie: otóż zmierzę się w końcu ze swoim cieniem. Zmierzę się ze swoją słabością. Postanowiłam zaprzyjaźnić się ze sobą, być dla siebie dobra, wyrozumiała. Postanowiłam pokochać swoje ciało i dobrze się nim opiekować. Jak to zrobię? Spokojnie z miłością, mądrze i cierpliwie. W domu mogę wdrożyć zdrowe odżywianie i zastosować dietę stosowną do mojego stanu zdrowia. Teraz muszę jeść mniej, mądrzej i spokojnie przygotować organizm do zmiany odżywiania. 

Nic nikomu nie mówiąc przeszłam do pierwszego etapu odchudzania się. Jedz dobrze ale zdrowo - powiedziałam do siebie, siedząc przy stole w jadalni. Moja koleżanka przyjrzała się zawartości mojego talerza i zapytała czy źle się czuję. Odpowiedziałam, że wręcz przeciwnie i powoli zaczęłam realizować swój tajemny plan. Poczułam się lepiej, poczułam, że zaczynam panować nad własnym życiem. Może powiesz, że nie rozumiesz czym ja się tak podniecam, przecież to pierwszy dzień kiedy jem mniej i nic więcej nie zrobiłam. Ja jednak wiem, że tym razem jest inaczej, ponieważ pokochałam się na tyle mocno, że zrobięw szystko, by poczuć się lepiej w swoim towarzystwie. 

Pierwszy raz nie uciekam od problemu, nie usprawiedliwiam się i nawet nie walczę ze sobą. Postanowiłam zmierzyć się z własnym cieniem. Moje wady to brak wytrwałości i konsekwencji. Zbyt dużo mówię, zbyt mało robię. Teraz mam tego świadomość i postanowiłam przeprowadzić moją metamorfozę bez zbędnego rozgłosu. Tylko ja i mój cień. Ty staniesz się świadkiem mojej drogi do zdrowia, kondycji i radości życia.

 Wiem, że będzie ciężko. Mam świadomość, że wiele od siebie wymagam, ale wiem również, że na drugiej szali jest zdrowie, zadowolenie z siebie i długie życie szczęśliwej kobiety. 

Warto zmierzyć się z własnym cieniem, warto się ze sobą zaprzyjaźnić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz