środa, 29 lipca 2015

Bajka Świetlistych Aniołów

         W kuchni przy oknie stoi kobieta i płacze nad rozlanym mlekiem. Anioł Stróż, który stoi tuż za nią pyta o powód jej łez, bo w ten o którym ona mówi, nie może uwierzyć. 

Co jest naprawdę powodem twojej rozpaczy? – powiedz to szczerze i bez obrazy, bez tej niepotrzebnej teatralnej oprawy. Kobieta płacze i nie chce mówić, więc anioł sam do niej kieruje te słowa: jeżeli już mleko rozlane ,to chociaż zmyj ze stołu tę mokrą plamę, oczyść swe życie z wrogiej energii i stań do konfrontacji ze swoim cieniem. Kobieta odwraca się nagle i pyta: Czy jesteś ze mną czy z tym człowiekiem który mnie właśnie zostawił z tym rozlanym mlekiem? Jestem z tobą ale i z drugim człowiekiem, którego losy Bóg złączył z tobą na czas wspólnej wędrówki. 

Moje życie nazywasz wędrówką? no, chyba ciągłą harówką! - kobieta krzyczy, a żal ją ściska jakby ktoś właśnie uwolnił wszystkie złe demony, które siedziały w niej  jak w puszce Pandory. To ja byłam motorem naszego życia, to ja wiedziałam jak lokować, wydawać i mnożyć nasze dobra, głównie przeze mnie zdobyte. To ja spędzałam w pracy dni całe, byśmy mogli odpoczywać potem razem. To ja byłam reżyserem i głównym aktorem filmu pod tytułem „Wygodne życie nas dwojga". I co mnie spotkało? Zapłata taka, że zostałam sama – powiedziała kobieta. 

Sama, lecz nadal bogata, bo człowiek ów nic nie chce od ciebie oprócz zrozumienia. A więc jesteś jednak za nim, chociaż moim Aniołem Stróżem się nazywasz – wykrzyczała mu kobieta prosto w anielskie oblicze. Przestań złorzeczyć i obrażać wszystkich – powiedział do kobiety jej Anioł Stróż - przypomnij sobie jak często byłaś bliska rozpaczy, gdy w żaden sposób nie mogłaś swoich pragnień doświadczyć. Co masz na myśli? – kobieta zapytała. A to, że wszystko czego zapragnęłaś łatwo otrzymywałaś, bo jeśli nie to w histerię popadałaś. 

Wiesz dlaczego tak łatwo swoje marzenia spełniałaś? Bo aniołowie w ludzkiej postaci ci pomagali. Praca - to jest twoje powołanie, więc dyrektorskie krzesło masz na zawołanie. Macierzyństwo, chociaż upragnione, późno do ciebie przyszło, by teraz być twoją radością i żebyś na świecie nie była sama, bo mała istotka obok ciebie została. Dom jest twój, bo rodzice zadbali byś miała wszystko czego oni sami by chcieli. Masz wiele, lecz miłość odeszła bo o nią samą już nie zadbałaś. 

Nie miałam czasu, ani potrzeby, bo on był przy mnie przecież bez przerwy – odparła rozżalona kobieta. Był blisko, lecz szedł swoją drogą, ku swoim celom, ku swoim pragnieniom - powiedział Anioł kobiecie. Dlaczego nic nie mówił, dlaczego szedł obok? – kobieta zapytała, jakby nareszcie zrozumiała, że ich życie już dawno przestało być ich wspólną przygodą. On mówił, lecz ty go nie słuchałaś, bo nie patrzyłaś, bo ciągle w biegu pisałaś własny scenariusz na swoje udane życie, nie bacząc na innych. Miałaś na względzie tylko własne dobro – powiedział Anioł, chociaż znał prawdę, że kobieta też nie była bez winy, bo inaczej żyć po prostu nie umiała, bo tak została wychowana. 

Hołubiona, chwalona i ciągle przeceniana. Anioł Stróż poradził zmęczonej kobiecie by zmyła plamę po mleku rozlanym i poszła odpocząć, odetchnąć chociaż na chwilę, aby nabrać dystansu do własnych przeżyć i trudnych problemów. Kiedy zasnęła, Anioł Stróż podał jej rękę i zabrał ją w piękne miejsce. Zabrał ją do królestwa świetlistego, krainy pięknej, cichej i szczęśliwej. Płynęła spokojnie przez własne życie, otwierając co rusz drzwi do własnych wspomnień. Szczęśliwa była wtedy, to było pewne, lecz innych ludzi też tam zobaczyła. 

Smutne oczy swojego męża, gdy mu o swoich planach mówiła. Próbował mówić, że nie ma siły wciąż za jej pragnieniami gonić, lecz ona słuchać nie chciała. Widziała jak drogi ich się rozchodzą ale wolała myśleć, że wszyscy tak żyją, niby razem parami, a jednak osobno. Widziała kobieta, jak oczy jego wodzą za inną, lecz uznała, że to tylko kaprys, chwilowe zapomnienie i wolała udać, że zupełnie o tym nie wie. 

Płynęła dalej swobodna, szczęśliwa, chociaż już sama, bo jego już nie ma. Serafin Kamael otwiera swe wrota i prosi kobietę by siłą swej woli stworzyła swój świat od nowa. Nie narzekaj na to co cię spotkało, bo to jest efekt twojego działania. Jesteś dość silna by budować swoje życie od nowa. Pozwól swej silnej woli stworzyć lepsze życie, takie jakie sobie wymarzyłaś. Ruszaj do przodu, nie blokuj siły, która cię może zaprowadzić w tam gdzie będziesz chciała. Wybacz tym, co cie skrzywdzili, idź dalej ku szczęściu, które zależy tylko od ciebie i twojej silnej woli. 

Otwarte drzwi zobaczyła kobieta, a w nich stoi Archaii Pociechy i zaprasza do środka. Wejdź proszę, poznaj swoje przeznaczenie. Uwolnij się od starych zależności i zamkniętego koła wiecznego niedostatku uczuciowego, udaj się w nowy świat bogactwa i spełnienia. Myślisz, że szczęście cię opuściło, że jesteś sama, lecz mylne jest twoje zdanie, bo to co cię czeka jest w dużej mierze zależne wyłącznie od ciebie samej. Pokochaj swoje nowe życie, znajdź w sobie ukojenie i nigdy już nie uzależniaj nikogo od siebie. Bądź czuła, łagodna i uważna, by szczęście, które jest ci przeznaczone, nie minęło cię po drodze. 

Mówisz tak, jakby mnie czekało szczęście, a ja nie widzę niczego koło siebie, oprócz złości, obłudy i fałszu wielkiego – powiedziała kobieta bliska załamania nerwowego. Odpuść, nie trać siły, idź naprzód ku własnemu przeznaczeniu. Wiem co mówię, bo znam twoją ziemską drogę, twój ból, smutki i cierpienie. Te trudne chwile są tylko przejściowe, pokonasz je łatwo, ja ci pomogę. Droga życia jest jak fala, raz góra jest twoja, innym razem opadasz by znów wznieść się na grzbiecie fali by szczęście ponownie zobaczyć w oddali. Poproś mnie, a pójdę z tobą by złagodzić doświadczenia, które cię spotkały na życiowym zakręcie. A co będzie dalej?– spytała kobieta zainteresowana perspektywą poznania swojego przeznaczenia. 

 To są ostatnie drzwi, w których stoi Bne Elohim Rafał. To on cię przeprowadzi ku twemu przeznaczeniu, do twych sekretnych marzeń ukrytych głęboko w twoim ziemskim istnieniu. Jesteś gotowa? pyta Anioł, a kobieta kiwa głową na znak przyzwolenia. Oto nieznane królestwo otwieram przed tobą. Jest tu pięknie, spokojnie i błogo. Wszędzie widzisz świątynie, które mają swoje tajemnice. Oto pierwsza z nich, która promienieje blaskiem czystego kryształu, strzeże ją Archanioł Gabriel i Archaii Hoppe. Tutaj możesz zobaczyć całe swoje życie, lecz nie po to, by cię rozliczać, a po to, byś mogła spojrzeć na nie obiektywnie. Po to, by zmienić swoje nastawienie w dalszym życiu, które jest dla ciebie przeznaczone. 

Nic bowiem nam się nie przydarza bez wyraźnej przyczyny. Nawet rzeczy straszne, których nikt by nie chciał przeżyć. Teraz wchodzisz do Świątyni Fioletowego Światła, której strzeże Archanioł Zadkiel i Archaii Amethyst. Jest to świątynia przebaczenia. Tutaj siła przebaczenia uwolni cię od twojej przeszłości. Jeżeli ty wybaczysz innym, tobie też zostaną odpuszczone winy. W Świątyni Niebieskiego Promienia otrzymasz współczucie i schronienie w chwilach zwątpienia w swoje przeznaczenie. W Świątyni Zielonego Promienia otrzymasz pociechę i głębokie współczucie za cały ból, samotność i niezrozumienie, które teraz czujesz i wierz mi, twój ból właśnie tutaj minie. W Świątyni Różowego Światła twoje serce zaczyna rozkwitać, zaczynasz tęsknić za miłości siłą, która jest blisko, lecz twoja złość ją próbuje jeszcze wstrzymać. 

Pamiętaj jesteś gotowa by kochać i być kochaną, a miłość jest dla ciebie bezpieczna. W Królestwie Żółtozłotego Promienia zaczynasz rozumieć, że życie płynie dalej, a ty płyniesz z nim, w poczuciu tego co masz jeszcze do zrobienia. W ostatniej świątyni dosięga cię potężny pomarańczowoczerwony promień czynnej miłości, która poprowadzi cię do życia w poczuciu radości. Radości tworzenia życia świadomego, kreatywnego, dla ciebie stworzonego. Widzisz, mówi Anioł Stróż - przeszedłem z tobą drogę od smutku po stracie ukochanego, do spełnienia w nowym życiu u boku kogoś innego. Wszystko co się do tej pory wydarzyło służy temu, żeby w dalszym życiu lepiej było. 

Kobieta wstała, kiedy świt jeszcze kolorami pomarańczy otaczał Ziemię. Zajrzała do syna, poszła do kuchni, wytarła plamę z rozlanego mleka. Usiadła przy stole sama, lecz wyzwolona, gotowa stawić czoła nowym wyzwaniom, które wszechświat dla niej zgotował. Spokój i wiara w jej sercu zagościły. 

Telefon przerwał ciszę poranka. Kobieta spojrzała na wyświetlacz i zobaczyła numer swojego nowego kochanka. To znak, że życie płynie dalej, dla kobiety... znowu zakochanej. 

Obraz Lilianna Lilu Lazarska 

























wtorek, 28 lipca 2015

ŚLUB

Małżeństwo jest zjednoczeniem dwóch dusz połączonych miłością, wzajemnym szacunkiem i oddaniem.
Jeżeli karta ta otwiera się dla osoby, która doświadczyła zdrady i jej małżeństwo się sypie, świat się wali i życie traci sens, proponuję wtedy, aby przeprowadziła przed sobą, szczere rozliczenie się z przeszłością. Proszę, aby zadała sobie pytanie jak było z tą waszą miłością, wzajemnym szacunkiem i oddaniem? 

Często pada odpowiedź – byle jak. Nie było czasu na okazywanie sobie uczuć. Praca, dom, dzieci. Gonitwa, brak siły i nawet chęci. A jeżeli chodzi o szacunek, to często zapominany o tym by okazywać go najbliższym. Nie jest to jednak powód do tego, by najbliższa nam osoba dopuściła się zdrady. Nie jest to również powód do tego, by tego nie zrobiła. Zdrady zdarzają się z różnych powodów, bo ktoś jest zmęczony codziennym życiem, bo ktoś jest zaniedbywany, bo ktoś jest obrażany, bo ktoś ulega pokusie. 

Z reguły pokusa prowadzi do zdrady wtedy, gdy czujemy się źle w małżeńskim stadle. Kiedy smutny i zaniedbany małżonek trafia na kogoś zainteresowanego nim bardziej, niż jego druga połówka. Jaki z tego wniosek?? Ddbajmy o siebie nawzajem, kochajmy się i mówmy sobie o tym. Okazujmy sobie zainteresowanie, okazujmy sobie miłość, szacunek i oddanie. A jeżeli uczucia wygasną, to nie udawajmy, że to normalne, nie trzymajmy się kogoś na siłę, nie poniżajmy się tylko dlatego by mieć pełną rodzinę. Bo nie ma nic gorszego, niż być w związku z kimś, kto nas nie kocha. 

Pozwólmy odejść osobie, która nie chce lub nie potrafi nas już kochać. Na miłość zasługuje każdy - również my. Dajmy sobie szansę, bo może jest ktoś zupełnie blisko, kto nas i naszej miłości ogromnie potrzebuje. 

Małżeństwo to również dzieci i to dla nich kochajmy i bądźmy kochani, bo tylko w takim małżeństwie dobrze się dzieci rozwijają. Bez wzajemnych pretensji i obwiniania za to, że małżeństwo nie przetrwało próby czasu i stało się nie do wytrzymania. 

Kochajmy się wzajemnie, dajmy sobie szczęście i pamiętajmy, że małżeństwo nie jest czymś co dane jest nam raz na zawsze.


niedziela, 26 lipca 2015

Magia gotowania

         "Jesteś czarodziejką w kuchni" - powiedziała do mnie przyjaciółka podczas naszej ostatniej przyjacielskiej imprezy. Popatrzyłam na nią z rozbawieniem. Może Alchemikiem – zażartowałam. 

Kiedy gotuję uruchamiam wszystkie zmysły. Mieszam, łączę i eksperymentuję. Zdrowe i świeże produkty, trochę fantazji, trochę wyobraźni, trochę miłości i potrawa gotowa. Podstawą są dobre produkty, a całą resztę dodaję tak na smak, węch, wzrok i ku radości biesiadników. Kocham karmić ludzi, kocham dzielić się moimi przepisami, chętnie rozdaję je wszystkim, którzy mnie o to proszą. 

Ostatnio zrobił furorę bigos z młodej kapusty, który podałam 20 osobowej grupie moich przyjaciół, zebranych przy biesiadnym stole w Leśnym Kurorcie, w którym przejmuję kuchnię we władanie jak tylko tam zajadę. Bigos, pomyślisz - prosta sprawa! Ja też tak mówię, ale mój tym się różni od innych, że gotowany był dla moich przyjaciół. Z myślą o paniach, które dbają o linię oraz o panach, którzy lubią sobie podjeść. Czy te dwie sprawy się nie wykluczają, zapytasz i słusznie, a ja ci odpowiem, że nie. 

Jak ugotować bigos dla 20 osób? Kup na targu cztery duże świeże główki kapusty, kilogram cebuli, wiązkę koperku (jeżeli osoby, dla których gotujesz, koperek lubią). W mięsnym sklepie w którym często robisz zakupy kup: cały karczek wieprzowy, okazały, różowy i świeży kawałek mięsa, 2 kilogramy żeberek, tych wąskich najlepszego gatunku, kilogram śląskiej kiełbasy i cały wąski boczek, mocno uwędzony dla smaku i aromatu. Będą jeszcze potrzebne 2 paczki przypraw do bigosu ulubionej firmy, liść laurowy (3 sztuki), parę kulek ziela angielskiego oraz keczup ostry o dobrze znanym nam smaku. 

Kiedy wszystkie produkty leżą już na twoim kuchennym stole, możesz przystąpić do pracy. Aha - sprawdź jeszcze czy masz do dyspozycji rękaw do pieczenia mięsa, który zapewni ci pieczenie bez tłuszczu i bez konieczności częstego podlewania, przewracania i kontrolowania mięsa.

No, to...zaczynamy! Mięsa lekko posyp przyprawą do mięs. Nie przesadzaj bo bigos doprawisz na samym końcu. Pokrój go na sześć części. Cebulę obierz i pokrój w piórka. Nie musisz się bardzo starać bo cebula się właściwie rozgotuje w asyście mięsa. Wkładaj do rękawa część karczku, garść cebuli i znowu karczek i cebulę. Na końcu wlej do rękawa pół szklanki wody i zamknij rękaw według instrukcji, nakłuwając go. Dla ułatwienia wypełniaj rękaw na dużej blasze, którą włożysz do piekarnika razem z dwoma pakunkami mięsa do pieczenia. Ten drugi pakunek to żeberka pocięte na kawałki, powiedzmy na trzy kości i przekładaj na przemian cebulą. Na koniec dodaj pół szklanki wody. Piecz mięso co najmniej 3 godziny w temperaturze 180 stopni. 

Jednocześnie wstaw do garnka z zimną wodą boczek i chwilę gotuj. Wyłącz palnik i zostaw boczek do ostygnięcia w wodzie w której się gotował. Kapustę poszatkuj drobno, lecz bez przesady. Do takiej ilości najlepiej użyj robota kuchennego. Weź duży garnek i zalej wodą kapustę, ale nie po sam czubek, a raczej do połowy garnka. Kapusta też ma sok, w czasie gotowania zmniejszy swoją objętość, a cały smak przejdzie do kapusty. Kiedy kapusta się gotuje, a mięso piecze, masz czas na odpoczynek i kubek dobrej kawy w miłym towarzystwie przyjaciół. 

Mieszaj kapustę by nie przywarła do dna garnka i sprawdzaj by jej nie przegotować bo warzywa najlepiej spożywać al dente. Pamiętaj o tym, że bigos musi się jeszcze dusić z dodatkiem mięs, wędlin i boczku. Kiedy kapusta będzie gotowa odcedź ją, pozostawiając odrobinę wywaru na dnie. Gdy mięso będzie gotowe, wyłóż blachę na deskę aby lekko przestygło. Rozetnij rękaw tak by sos, który utworzył się podczas pieczenia nie rozlał się po blaszce, ponieważ w całości pójdzie do garnka z kapustą. Mięso pokrój, a raczej rozdziel rękami i dodaj do kapusty. Z żeberek wyjmij kości i w drobnych częściach dokładaj do garnka z kapustą. Dodaj liść laurowy, ziele angielskie, przyprawę do bigosu (najpierw jedno opakowanie, a po wymieszaniu, jeżeli będzie taka potrzeba - drugie lub jego część). 

Postaw garnek na małym ogniu i często mieszając, pilnuj by się bigos nie przypalił . Kiełbasę śląską obierz ze skórki i pokrój w drobną kostkę. Potem wrzuć do bigosu. Wyciągnij boczek z garnka, w którym się gotował i również pokrój go w drobną kostkę i dodaj do bigosu. Na końcu dodaj ostry keczup dla podniesienia smaku. Dopraw bigos przyprawami według potrzeby nie przesadzając z ostrością. W końcu będą go jedli twoi przyjaciele,  a oni mają różne podniebienia. Niech bigos będzie lekko pikantny, tak by można go było doprawić na talerzu. Na samym końcu posyp bigos kilkom łyżkami mąki dla zagęszczenia. Aby mąka dobrze się rozprowadziła należy posypać łyżką i dobrze wymieszać, potem następną i znowu mieszać. Ilość łyżek mąki zależy od tego jak odcedziłaś kapustę i ile soku powstało w czasie pieczenia mięsa. 

Na koniec posyp bigos koperkiem jeżeli wszyscy uczestnicy biesiady go lubią, a jeżeli nie lubią,  podaj go na oddzielnym talerzyku by można było posypać bigos na talerzu. Ugotuj bigos parę godzin wcześniej by mógł przejść smakiem i podaj swoim gościom podgrzany bardzo mocno bo właśnie taki bigos najlepiej smakuje. Białe pieczywko i piwko jeżeli ktoś lubi, dopełnią całości. Jeżeli dodasz do bigosu odrobinę własnego serca i miłości do przyjaciół, będzie napewno wszystkim smakował :).

Jak widzisz, ilość bigosu zależy od ilości przyjaciół. Mój był wyśmienity! Wiem, bo sama go jadłam, a moi przyjaciele zachwalali i i pałaszowali ze smakiem.
Wszyscy czuliśmy się szczęśliwi.


sobota, 25 lipca 2015

Zapomniałam

         Czy zdarza wam się notorycznie zapominać o terminie wizyty u fryzjera? 
Ja tak mam :). 

Wiem, że pani Kasia, właścicielka salonu fryzjerskiego jest bardzo zapracowaną osobą i wiem, że nie dotrzymanie terminu jest jednoznaczne z jego utraceniem. A to szkoda bo drugiej takiej zdolnej fryzjerki nie znam. A ja - zapominam. Ciągle sprawdzałam karteczkę z zapisanym dla zapamiętania terminem, a jak przysło co do czego to oczywiście - zapominam. 

Jak to było dzisiaj? Otóż wstałam o 7 rano, wypoczęta i zadowolona. Pomyślałam o tym co dzisiaj mam zrobić. Brałam prysznic i w podświadomości pojawiło się zadanie – sprawdź datę wizyty u fryzjera. Pojawiło się i natychmiast zniknęło, bo ja już do kalendarzyka nie zajrzałam. Jaki z tego wniosek? A taki, że moja podświadomość zakodowała zadanie, potem mi go podała za pomocą impulsu, a ja to zbagatelizowałam. 

Ktoś pomyśli:  wielka rzecz fryzjer, ale dla pani Kasi to praca, sens jej życia, sposób na swoje utrzymanie. Muszę zaznaczyć, że z reguły nie zapominam o terminach i nigdy się nie spóźniam... za wyjątkiem fryzjera. Mam wrażenie, że boję się o tym zapomnieć i z nadgorliwości,  zapominam. A może zakodowałam sobie w mojej podświadomości – "zapomnij o wizycie u fryzjera"?

Często powtarzam: Nie zapomnij o wizycie u fryzjera, a jednak zapominam. Zapominam o podstawowej zasadzie przy stosowaniu codziennych afirmacji, która mówi o tym, że nasza podświadomość nie zna słowa NIE.

Moją afirmacją jest: nie zapomnę o kolejnej wizycie u fryzjera.
Kiedy podświadomość wykreśli słowo NIE to pozostaje: zapomnę o kolejnej wizycie u fryzjera. Ciekawe, że dopiero dzisiaj sobie to uświadomiłam. 

Od dzisiaj moją codzienną afirmacją będzie:  "zawsze pamiętam o wizycie u fryzjera".



wtorek, 21 lipca 2015

W moim ogrodzie...

Odpoczywam dzisiaj w moim ogrodzie. Jest środek lata i piękny słoneczny dzień. Ciepłe promienie słońca ogrzewają moje ciało. Jest cicho, nawet ptaki przestały śpiewać, widocznie gdzieś w lesie się schroniły przed upalnym słońcem. 

Popatrzyłam na mój ogród i nie mogę uwierzyć, że aż tak się rozrósł. Jedenaście lat temu ogrodnik zasadził małe drzewka i krzewy. Pamiętam jak mi powiedział, że ogród będzie w zasadzie bezobsługowy. Co to miało dokładnie znaczyć, nie wiem do dziś, tak jak wtedy nie rozumiałam dlaczego taki miał być. Przecież ogród jest po to, żeby go pielęgnować, przesadzać, podcinać, plewić i w ten sposób się uziemiać czyli pracować, trudzić się dla naszego dobra, zdrowia i kondycji. Bo przecież ten kto nic nie robi, nawet najpiękniejsze dzieło ogrodnika zmarnuje, a ten kto pracuje w nim systematycznie z miłością i troską osiąga zachwycające efekty. 

Więc dlaczego mój ogród miał być bezobsługowy, tego nie wiem. Wygrzewam się na słoneczku i podziwiam piękno otaczających mnie drzew. Zieleń w wielu odcieniach, rudość perukowca i bordowa niespotykana barwa dzikiej wiśni. cieszą moje oczy. Podziwiam jodłę syberyjską imponującej wielkości. To drzewo to jest teraz ozdobą mojego ogrodu. Kiedy posadził ją ogrodnik była mała, brzydka i niekształtna. Stała sobie samotnie, jakaś taka powykręcana i nieciekawa. Chyba miałam do niej sentyment i to pewnie chroniło ją przed wykopaniem i zasadzeniem innej, piękniejszej. Co roku na wiosnę mówiłam do niej - „Co z ciebie wyrośnie?”. A ona rosła w imponującym tempie, jakby się chciała odwdzięczyć za moją cierpliwość. Teraz gdy z dumą patrzę na okazałe drzewko mogę powiedzieć, że warto było. 

Ogród wypiękniał, rozrósł się i teraz cieszy moje oko. Dlaczego dopiero teraz upajam się jego widokiem? Dlaczego dawniej nie miało to dla mnie znaczenia, a może tego nie zauważałam? Odpowiedź jest jednoznaczna – Teraz żyję uważniej, spokojniej i dlatego więcej zauważam. Znajduję czas na zwykłe codzienne czynności, na przykład plewienie ogrodu, przycinanie, przesadzanie itp. Uziemiam się czyli wykonuję pracę, która jest potrzebna tu na Ziemi, a w obłokach bujam dopiero, kiedy zasiadam do pisania. Znalazłam równowagę i to daje mi szczęście. 

Życie płynie przynosząc mi lepsze i gorsze doświadczenia. Mam nadal zmartwienia i różnego rodzaju rozterki. Przyjmuję z pokorą to, co przynosi mi życie, bo wiem, że jestem jednym z wielu ogniw w ludzkim istnieniu. Ważne jest to, co dzieje się tu i teraz. Więc odpoczywam sobie w swoim ogrodzie jak najbardziej  - obsługowym,  i cieszę się tym, że wieczorem usiądę do pisania i znowu wyczaruję sobie nowy Świat w mojej wyobraźni. 

Pisanie stało się radosnym tworzeniem po dniu pracy dla mojej rodziny, która jest dla mnie najważniejsza. Znalazłam równowagę, a pomyśleć, że jeszcze niedawno myślałam, że to jest bardzo trudne.







sobota, 11 lipca 2015

Anioły we śnie

          Kolejna noc nie przespana. Już świta, a ona siedzi załamana. Świat jej nie kocha, nic się nie układa, jest całkiem sama. Dom pełen ludzi, a ona sama, smutna i załamana. Siedzi i patrzy w okno, w którym wschód słońca zwiastuje dzień nowy, podobno lepszy, lecz kobieta nie ma nadziei. 

W jej pustym pokoju jasność rozświetliła wnętrze. To Ty? - zapytała kobieta, nie odwracając się od okna, bo już dawno gościa się spodziewała. Jestem Anioł Sofia i jestem tu od zawsze w twoim życiu, sercu i wśród ludzi, którzy kochają cię i z troską o ciebie dbają. To ich prośby o pomoc do mnie dotarły i jestem, chociaż powinnam tu być raczej na twoje wołanie. 

- A więc to ciebie się spodziewałam. Mądrość życiowa się się do mnie odezwała. A więc zwiastujesz nastanie nowych czasów, kobieta powiedziała do Anioła bo na anielskich sprawach trochę się znała.  - Tak, jestem tu przy tobie, byś mogła wypocząć w ciszy i zająć się swoją twórczością. Przyjmij energię, która ci oferuję i buduj siłę której potrzebujesz. Siła ta, pozwoli dojść ci do celu swej twórczej drogi. Jednym słowem zaufaj w moje przewodnictwo i rób swoje. Dziel się miłością z innymi, kochaj ludzi i ciesz się życiem, a wszystko inne jak kwiat na słońcu rozkwitnie. 

Anioł Sofia podeszła bliżej do kobiety by ją otulić światłem swoim i przynieść spokój, wyciszenie i milczenie. Kiedy twoje myśli są spokojne ? - zapytał Anioł kobietę, lecz ona nie potrafiła na to pytanie odpowiedzieć. No widzisz mówi Anioł, zbyt wiele myśli twoją głowę zaprząta, a to nie jest Ci potrzebne i dlatego odczuwasz brak siły. Oddaj mi wszystkie swoje troski, a tobie niech zostanie milczenie. Przyglądaj się światu lecz z boku, niech wszystko płynie swoim boskim rytmem. Kiedy nabierzesz już siły wrócisz do do swoich zajęć spokojna, silna i wyzwolona. 

Kobieta poczuła się zmęczona i na propozycję Anioła gotowa. Zamknęła oczy i od razu w głęboki sen odpłynęła. Tym razem sen był proroczy. Wir kolorowego światła wpadł do pokoju, ale kobieta nadal spała. Patrz jak pięknie jest na świecie,  jak są w nim ludzie różni od ciebie – powiedział sprawca tych barw płomieni Elohimy Vista & Kristal. Nie jesteś sama. Nie jesteś jedynym człowiekiem, który podlega pewnym procesom. Nie jesteś jedynym człowiekiem, któremu przytrafiają się pewne rzeczy. Jesteś jednym z tonów w wielkiej orkiestrze wszechświata. Zharmonizuj swój ton z innymi i spełniaj swa rolę nie obok, a raczej wśród innych. 

Kurtyna spadła, kobieta odkryła prawdę i już wie co ma z tą prawdą zrobić. Płynąć razem z innymi, lecz swym własnym nurtem, bez zawirowań i niepotrzebnej kipieli, bo wiry osłabiają, a nawet ciągną w podwodne błoto zbudowane przez własne Ego. Wtem wkroczył Anioł Różowego Promienia i powiedział kobiecie: Dość tego umartwiania!. Jeżeli czujesz się bezsilna, przytłoczona różnymi lękami i obawiasz się przyszłości,  poproś o pomoc a ja ci pomogę. Podniosę poziom twojej energii, rozproszę siły mroku, które chcą tobą zawładnąć. Pokażę ci jak podążać swą drogą . Znów będziesz jasno myśleć i stawiać w swoim życiu kolejne kroki. To ja, twój Anioł Stróż zawsze stoję obok i kocham cię miłością bezwarunkową. 

Anioł cichutko usiadł na posłaniu. Nawet kiedy ci się wydaje, że sytuacja jest beznadziejna - nie jesteś sama. Jestem tuż obok, gotowy sprowadzić cię na tor nowy, lepszy i dla ciebie stworzony. Wszystko będzie dobrze, otwórz oczy, a dostrzeżesz światło i ludzi, którzy cię kochają. Ja jestem tu zawsze, tylko proś mnie o pomoc i miej pewność, że nie jesteś sama. Nie licz sukcesów za pomocą ludzi, którzy cię „polubią, ” chociaż cię nie znają. Miłość świata, spokój ducha, radość tworzenia jest miarą szczęścia każdego istnienia. 

Kobieta otworzyła oczy, przeciągnęła swe wypoczęte ciało. 
Poczuła siłę, jasność i nadzieję. Zasłona spadła - prawda do niej dotarła, że jest jedna wśród wielu, którzy mają prawo żyć po swojemu.

Obraz Lilianna Lilu Lazarska 






















środa, 8 lipca 2015

LISTY DO MARII (6)

         „Życie to piosenka, którą każdy musi zaśpiewać sam”.

Usłyszałam o tym indiańskim przysłowiu w którąś niedzielę w radiowej Zetce. Beata Pawlikowska kolejny raz w swoim cyklicznym programie „Świat według blondynki” zainspirowała mnie do refleksji -  tym razem „ Jaki sens ma życie?”.

Przychodzimy na świat, żeby odbyć drogę w nieznane. Uczymy się chodzić, mówić, patrzymy na świat oczami naszych rodziców, dziadków, opiekunów. Zarażamy się ich optymizmem, a czasami, niestety przeżywamy traumę, bywamy poetami, reżyserami własnej opowieści o życiu. Jesteśmy również świadkami cudzego życia. 

Założę się, że każdy znał takiego człowieka, który odszedł za szybko i niespodziewanie. Ja znałam. Miał 49 lat i był okazem zdrowia, sportowcem, pasjonatem zdrowego stylu życia. Był duszą towarzystwa o głosie jak dzwon.  Kochał śpiewać i często raczył nas duchową strawą. Nikomu się nie narzucał, nikomu nie szkodził, każdego zrozumiał. Ten ostatni raz spotkaliśmy się na przyjęciu u naszych wspólnych znajomych. Były śpiewy inicjowane przez Pawła, była radość i biesiadowanie. 

Paweł był kierowcą i żartował ze mną, że jedni biesiadują, a inni ich wożą. Bo taka jest kolej rzeczy. Wszyscy obecni na przyjęciu kierowcy wydali wspólny postulat, że następnym razem to oni będą biesiadowali. Tylko, że...następnego razu już nie było. Paweł odszedł jeszcze tej nocy, a właściwie o świcie. 

„Śpieszmy się kochać ludzi bo tak szybko odchodzą”.  Załatwiajmy ważne sprawy od ręki. Nie czekajmy, bo może nie zdążymy powiedzieć komuś – przepraszam. Pogódźmy się z bliskimi, starajmy się ich zrozumieć mimo, że czujemy się zranieni. Bądźmy uważni, empatyczni i czuli, zwłaszcza dla starszych członków naszej rodziny. Wiem droga Mario, że każdy ma swój czas i nic tego nie zmieni, lecz jak ten czas wykorzystamy, to już sami o tym decydujemy. 


Warto pomyśleć czy w naszym życiu są rzeczy pilne, takie do załatwienia od ręki. Moja rada jest taka, by w swoim życiu zajmować się rzeczami ważnymi, a mniej ważne odpuścić, bo w obliczu śmierci wszystkie małe sprawy nie mają racji bytu.






wtorek, 7 lipca 2015

Przemijanie

         Śpieszmy się ludzi kochać bo tak szybko odchodzą.

Wtorek 6 rano. Wstałam wcześnie by coś napisać o tym, o czym od paru dni myślę. 
Temat poważny, ale cóż tam, napiszę lekko bo kto chce czytać w tak piękny letni dzień o przemijaniu. Temat ważny, zwłaszcza kiedy mamy w rodzinie starszych ludzi. 
Temat: Jak odróżnić wołanie o pomoc od manipulacji. 

Kiedy już na ekranie mojego komputera przeczytałam to co wczoraj napisałam w stylistyce, którą posługuję się pisząc moje bajki, (nie wiem dlaczego właśnie tak napisałam poprzedni tekst) zadzwonił telefon od starszej osoby naszej najbliższej rodziny. 
Godzina 6.40  - to taka pora, gdzie nikt do nikogo nie dzwoni w błahych sprawach, nawet jeżeli to starsza osoba. Odebrałam, i tak jak można było przewidzieć, usłyszałam złą wiadomość o  śmierci członka naszej rodziny. 

Tym razem usłyszałam prawdziwe wołanie o pomoc,  chociaż nie wypowiedziane: Przyjedź, bo sama nie dam rady. 

Więc jadę wspierać bliską mi osobę, by nie musiała przechodzić sama przez przemijanie. 
W ostatnią podróż wyruszył jej Brat.



Manipulacja

         Jak można odróżnić wołanie o pomoc od manipulacji?

 Myślę tu o starszych ludziach, rodzicach lub dziadkach. Kiedy ich kolejne wołanie: Przyjedź natychmiast bo chyba będę umierała - jest prawdą czy raczej manipulacją? Choroba lub umieranie ( znam takie osoby, które od wielu lat już  „umierają” i w ten sposób sędziwego wieku dożywają), jest poważnym wezwaniem, by natychmiast pojechać do bliskiej nam osoby w podeszłym wieku. 

Przyjeżdżam i widzę dwie herbatki stoją już na stole, a teściowa pyta czy może kawę wolę. Dlaczego mnie straszysz - pytam zdyszana, a ona na to, że źle się czuła od rana, ale teraz kiedy już z nią jestem, czuje się o niebo lepiej. Pytam dlaczego mama nie powiedziała, żebym na ploteczki przyjechała? A ona na to: a na pewno byś przyjechała?

No właśnie sama już nie wiem czy bym przyjechała, pewnie kolejny raz bym się jakoś wymiksowała. Innym razem już do lekarza wizytę zamawiam, jadę ze starsza panią bo tak wypada, kolejka spora, a już liczę ile mi czasu zajmie w poczekalni wysiadywanie. Ona przygląda mi się uważnie i pyta całkiem poważnie: jeżeli się spieszysz to ja zesłabnę i jako pierwsza wejdę do lekarza. I nim coś powiem ona już mdleje i bez kolejki jest przyjmowana. 

Raz jeden za ratunek mi podziękowała, kiedy ciśnienie ogromnie wysokie miała i jak twierdzi ja jej życie uratowałam, podając leki, które w swej apteczce miała i siedząc przy niej do samego rana. Ja wiem, że ona mnie wykorzystuje, ale jej odmówić nie umiem.
Boję się, że kiedyś wezwanie jej zbagatelizuję, a ona wtedy właśnie - nie daj Boże - umrze, to ja sobie tego nie daruję. 

W ten sposób padła odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie: Czy jestem manipulowana? – Tak, bo sama pozwalam na to manipulowanie.


niedziela, 5 lipca 2015

Refleksja o przypadku

         Doznałam spotkania z ludźmi, których nie planowałam poznać. Przypadek, zrządzenie losu? Może celowe przesłanie od moich aniołów? 

Może tak musi być. Są różni ludzie i rożne ich drogi, lecz skrzyżowanie tych dróg prowadzi do zdarzeń, które zmieniają nasze postrzeganie świata. 

Co mi dało to spotkanie? Ostrzeżenie, aby pasja, którą w sobie pielęgnuję, nie stała się obsesją i utrapieniem, moim i moich przypadkowych znajomych. By radzić tym, którzy o radę proszą, by pisać do tych, którzy na list czekają, by tulić tych którzy mnie kochają. By nie uzależniać swojego działania od opinii innych ludzi, tych przypadkowo spotkanych, a zwłaszcza tych, których osobiście nie znamy. 
By nie robić niczego wbrew własnej woli, niczego pod wpływem chwilowej euforii wywołanej nieplanowanym spotkaniem. Niczego - nawet oceniania innych. 

Na pytanie - co u ciebie słychać? (niewinnie zadane pytanie wywołało lawinę tych zdarzeń) - oczywiście przy przypadkowym spotkaniu, bo moi przyjaciele nie muszą zadawać mi takiego pytania, odpowiem - Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Bez zbędnych zachwytów, a już na pewno bez narzekania. 

Bo równowaga i spokój to jest to co zjednuje ci ludzi i tych co na co dzień są obok ciebie i tych co dosiadają się do twojego stołu. 
Teraz cierpliwie poczekam po co mi było to nieplanowane spotkanie. Jedno już wiem, że oglądanie innych ludzi na tle tego zdarzenia dało mi dużo do myślenia.





piątek, 3 lipca 2015

LISTY DO MARII ( 5 )


Wiara w dobry los.

         Jedna z moich przyjaciółek jest przykładem na to, że w dobra passę i sprzyjający los jest trudniej uwierzyć niż w pecha i niepowodzenia. 

Kiedy anielskie karty rozkładam kolejny raz i widzę, że los jej sprzyja, „rośnie” mi serce, jestem zadowolona i pełna optymizmu. Jednak siedząca naprzeciw mnie przyjaciółka z trudem się uśmiecha i pyta, czy aby się nie mylę i prosi o dodatkowy rozkład. Spełniam jej prośbę i wiem, że karty powtórzą dobre wieści. 
„Dobre wiadomości są już w drodze, nie martw się i nie przyciągaj w ten sposób złej energii” - mówię jej,  bo czarnowidztwo to problem mojej przyjaciółki. Od trzech lat stawiam jej karty i ona wie dobrze, że sprawdzalność tych rozkładów jest ogromna, ale nie potrafi przyjąć dobrych wieści bezwarunkowo. 

Po jakimś czasie sama przyznaje, że znowu niepotrzebnie się martwiła, kolejny raz tracąc noc na troski. Dlaczego jest tak trudno uwierzyć w dobre wróżby? Myślę, droga Mario, że po części wynika to z naszej ogólnonarodowej pesymistycznej natury oraz przekonań, które wynieśliśmy z domu. Moim zadaniem jest obalenie stereotypów, które ograniczają moją przyjaciółkę i wskazanie jej zadań, które pozwolą się cieszyć jej życiem tu i teraz.

Teraz z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że największym problemem mojej przyjaciółki było czarnowidztwo i brak wiary w siebie. Było - bo to już przeszłość. Powoli, krok po kroku nauczyła się cieszyć tym co ma,  jest też wdzięczna losowi za dobrobyt, który ją otacza. Jej priorytetem jest rodzina i już nie uzależnia swojego szczęścia od opinii innych na jej temat. Odkryła pasję, która powoli przekształca się w pracę. Kreatywne myślenie objawia jej świetlaną przyszłość. Stała się ciekawym rozmówcą i śmiało określa swój punkt widzenia. Z dumą stwierdzam, że miło mieć obok siebie taka fajną przyjaciółkę, mądrą, świadomą swoich wad i zalet, życzliwą i chętną do pomocy, ale na zdrowych zasadach. Miło mi stwierdzić droga Mario, że mam mały wkład w tę metamorfozę.

PS. Myślę, że ten przykład jest dla Ciebie ważną wskazówką. Otóż, to my sami kreujemy swoją przyszłość, a nasze myśli są wielkim kapitałem. Myśl więc pozytywnie, bądź kreatywna i śmiało patrz w przyszłość. Ja jestem gotowa Cię wspierać, bo wiem że warto.