wtorek, 22 marca 2016

Przesłanie Archanioła Jofiela

Na stryszku było całkiem przyjemnie, cicho i spokojnie. Krysia schowała się tam przed Olkiem,  swoim starszym bratem z którym bawiła się w chowanego.
Kucnęła za skrzynią i wpatrzyła się w światło bijące z dachowego okna. Miliony drobnych pyłków zjeżdżało po strumyku światła jak po zjeżdżalni w Aquaparku. Krysia przyglądała się im w zachwycie. Na dole słyszała nawoływanie starszego brata. Olek nie na żarty się przestraszył bo zbyt długo nie mógł znaleźć siostry. Dziewczynka miała właśnie opuścić kryjówkę, kiedy jej uwagę przykuł barwny motyl.

Witaj motylku – szepnęła dziewczynka.
Witaj Krysiu – odpowiedział motyl.
Skąd znasz moje imię? - zapytała mała mądrala. Właśnie się zastanawiała czy może rozmawiać z obcym, mama ją przed tym ostrzegała. Ale motylek był taki miły, kolorowy i taki maleńki.
Znam wszystkich domowników – odparł motylek.
A jak masz na imię? – zapytała.
Pastelek – odparł motylek
Ślicznie – zachwyciła się Krysia.
Co robisz na strychu i dlaczego nie latasz w ogrodzie, albo łące wśród kwiatów?.
Strzegę skarbów ukrytych w tych skrzyniach - odparł motyl.
Dziewczynka z zainteresowaniem słuchała motylka i całkiem zapomniała o tym, że zbyt długo przebywała na strychu.
Jeżeli zechcesz - pokażę ci te skarby, tylko innym razem. Teraz wróć do swojej mamy. Kiedy przyjdziesz tu jutro pokażę ci coś cennego, ukrytego od lat w tych pięknych skrzyniach.

Dziewczynka posłusznie zeszła na dół i opowiedziała mamie gdzie była i co zobaczyła. Mama wysłuchała opowiadanie małej córeczki o motylku na strychu i skarbach schowanych w tajemniczych skrzyniach. Pomyślała z pobłażaniem, że dziewczynka ma bujną wyobraźnię, ale żeby nie robić przykrości dziecku wysłuchała opowiadania do końca.
Jutro pójdziemy razem na stryszek i zrobimy tam porządek – powiedziała mama ku radości swojej małej córeczki.
To będzie moje królestwo – klasnęła dziewczynka w malutkie dłonie i z wrażenia nie mogła zasnąć w swoim łóżeczku. Ciągle myślała o małym Pastelku i jego tajemniczym świecie na małym stryszku. 
Cześć siostra – Olek zajrzał do niej kiedy już zasypiała – więcej mnie nie strasz i nie chowaj się na tak długo.
Dobrze – szepnęła i zamknęła oczy. Nie powiem mu o motylku.To będzie moja dziewczęca tajemnica.

Rano zaopatrzone w miotełkę do kurzu, wiaderko z wodą i inne potrzebne rzeczy  do sprzątania poszły z mamą na stryszek, ale nie było tam Pastelka. Mama ułożyła pod jedną ścianą pudełka, kuferki i pudła na kapelusze. Wyjęła z głębi strychu stojące lustro, maleńki stolik i trzy krzesełka na biegunach na wypadek gdyby Krysia zaprosiła gości. Umyła dwa małe okienka przez które światło słoneczne dostało się do małego stryszku i zrobiło się tam całkiem przytulnie. Kiedy podłoga została umyta, a skrzynie odkurzone, porządek zapanował na stryszku. Mama wróciła do swoich obowiązków, a Krysia usiadła w bujanym fotelu w oczekiwaniu na motylka. Zasnęła znużona, a kiedy się obudziła na drugim krzesełku bujała się piękna mała dziewczynka, która miała skrzydełka jak u motylka. Pastylek siedział na oparciu krzesła i patrzył w czujne oczy Krysi. Nic się nie martw. To jest twój Anioł Stróż, tak jak ty, mała dziewczynka. Możesz się z nią bawić i rozmawiać, pytać się o wszystko i radzić się w każdej sprawie.
Ale ja jej nie znam – szepnęła Krystynka tak wprost w uszko małego motylka.
Nie bój się to jest twoja najwierniejsza przyjaciółka i najlepszy twój towarzysz zabaw.
Mam na imię Anioł – przedstawiła się grzecznie i lekkim dygnięciem pokazała, że jest dobrze wychowana.
A ja, Krysia – powiedziała dziewczynka.
Co będziemy robić? - Dziewczynka zapytała aniołka.
Pokażę ci skarby, które są tu od dawna i ochoczo ruszyła w kierunku pierwszej skrzyni z malowanym wiekiem. Kiedyś była piękna i należała do prababki twojej mamy Marianny. 

Otworzyły wieczko wspólnymi siłami. Oczom dziewczynek ukazały się zabawki:  lalka ze szmatki z porcelanową buzią w nieco wyblakłej sukience,  strugany konik drewniany i małe lusterko, które straciło dawny blask. Kolorowe rysunki wykonane na okrągłych deseczkach i małe figurki ptaszków z odpustu. Kilka bransoletek z drewnianych kulek i mały pierścionek. Sukienka z koronki tak delikatna, że nie próbowały jej nawet dotknąć. Mały tomik wierszy i naszyjnik ze zdjęciem młodego chłopaka. A to jest twoja babka – mówiąc Anioł podała Krysi wyblakłą fotografię młodej pięknej dziewczyny, której ona nigdy nie widziała.
I to są te skarby? – zapytała Krysia lekko zawiedziona.
Tak, to jest to co najcenniejsze  dla człowieka...jego własna historia zamknięta w drobnych przedmiotach codziennego użytku. To tak jakbyś była w innej epoce i bawiła się na strychu ze swoją prababką. Zamknęła skrzynię o malowanym wieku i poszła dalej ku innym skarbom. Kiedy uchyliła wieko kolejne skrzyni, prostej bez zdobień z solidnym zamkiem, zobaczyła lalki z gałganków uszyte czyjąś wprawną ręką, małego, wystruganego ptaszka i kilka żołnierzyków odlanych z ołowiu. Zobaczyła też czarno-białe zdjęcia małej dziewczynki na tle zburzonej stodoły. Obok były inne zdjęcie tej samej dziewczynki z pajdą chleba, którą zajadała smacznie z uśmiechem na twarzy. Te same płowe warkoczyki jak u małej Krystynki i nawet uśmiech ten sam, tylko trochę wyblakły jak to na starej fotografii. To twoja prababcia Sabina. Jesteś do niej bardzo podobna. Kolejny kufer był już otwarty i następne skarby ukazały się oczom dziewczynek. Wołanie mamy przerwało im zabawę. 
Krysiu chodź na kolację wszyscy już czekamy!  Cóż było robić. Dziewczynki pożegnały się, a motylek poleciał oglądać świat przez uchylone dachowe okienko.

Kiedy usłyszałam polecenie:  Wyjdź na strych schodami, po drabinie - zrobiło mi się słabo. Kolano bolało mnie dzisiaj bardziej niż zwykle. Kiedy dotarły do mnie kolejne słowa  -  może być winda lub inny dowolny sposób -  stałam już na ruchomych schodach.
Kiedy wjeżdżałam po tych ruchomych schodach, wejście na strych wydawało mi się dziwnie znajome. Otworzyłam drewniane drzwi i weszłam, a w zasadzie wyjechałam na zakurzony stryszek. Rozejrzałam się wokoło. Mało światła wpadało przez dwa małe zabrudzone okienka, ale samo pomieszczenie było uporządkowane, tylko nieco zakurzone. Usłyszałam miły damski głos, który wydawał polecenia…Wysprzątaj wnętrze. Zabrałam się ochoczo do pracy. Umyłam okna, odkurzyłam cztery stare piękne skrzynie. Przetarłam lustro, owalne w drewnianej oprawie, takie romantyczne jak z rodzinnego zdjęcia z czasów kiedy moja prababcia była młodą dziewczyną. 

Szybko się uwinęłam z robotą i usiadłam na bujanym fotelu przy okrągłym stoliku i wtedy zobaczyłam siedzącego obok mnie Anioła Stróża, który poklepywał mnie po ramieniu i zapewniał, ze wszystko będzie dobrze. Spokojnie siedziałam i czekałam na dalszy przebieg wydarzeń. Kobiecy łagodny głos wydawał kolejne dyspozycje...poproś, by twój Anioł Stróż podał Ci swoje imię. Spojrzałam pytająco na mojego Anioła, a on wzruszył tylko ramionami i skromnie powiedział - ja jestem Twoim Aniołem i niech tak pozostanie, ale jest tu ktoś jeszcze kto chce ci się przedstawić. Po tych słowach wstał ze swojego krzesła, odsłaniając mi drugiego Anioła. Trochę się przestraszyłam, ale Mój Anioł znowu położył mi rękę na ramieniu i zapewnił kolejny raz, że wszystko jest w porządku i, że oto przedstawia mi Archanioła, który przyniósł dla mnie przesłanie. 

Jestem Jofiel -  powiedział do mnie i wstał z miejsca, gdzie światła było mało. Podszedł do okna i wtedy właśnie zobaczyłam jego świetlistą postać. Mieniła się ona tysiącem kolorów, jakby kryształ górski oświetlił promień słońca tak piękny, że mienił się kolorami tęczy. Jofiel podszedł do skrzyń i począł je otwierać, jedną po drugiej, a ja widziałam w nich zwyczajne przedmioty domowego użytku, nadszarpnięte zębem czasu. Stare fotografie, zabawki, biżuterię z innej epoki. Przed czwartym kufrem, niezwykle pięknym, Jofiel zatrzymał się dłużej, po czym podniósł wieko i moje oczy zobaczyły puste wnętrze. Kobiecy głos wydawał koleje polecenia, które co prawda do mnie docierały lecz znaczenia słów nie byłam w stanie zrozumieć. Jofiel pokazał dłonią na skrzynię i rzekł: To jest twoje przeznaczenie. Nie mogłam zrozumieć sensu tych słów bo przecież kufer był pusty. Mój Anioł znowu dodał mi otuchy mówiąc: Niczego się nie bój. Nie bałam się ale dalej niczego nie pojmowałam. 

Kiedy tak stałam nad pustym kufrem, kobiecy głos z zewnątrz docierał już do mnie wyraźniej, wydając kolejne polecenie aby pożegnać się ze swoim Aniołem. Ukłoniłam się, a oni obaj - Mój Anioł i Jofiel zostali na stryszku, jakby mieli tam coś jeszcze do załatwienia. Otworzyłam drewniane drzwi i już jechałam na dół ruchomymi schodami,  by po chwili otworzyć oczy i wrócić do mojej rzeczywistości. Cały dzień myślałam nad przesłaniem, który podczas tej wizualizacji zwanej spotkanie z Aniołem Stróżem, otrzymałam. Nie dostałam odpowiedzi ani tego dnia, ani następnego więc postanowiłam odpuścić i nie zastanawiać się dłużej nad tym przesłaniem. Wiem z doświadczenia, że odpowiedź przyjdzie na zadane pytanie w najmniej spodziewanym momencie.

I przyszła. Jak migawki z filmu, kadr po kadrze docierała do mnie prawda, która zawsze mnie bolała. Odkrywałam swoje korzenie, więzi z kobietami mojego rodu. Spuścizna rodowa spoczywała w skrzyniach, wiano które pozostawiła moja baka, prababka i jej matka. Zwyczajne rzeczy, których nikt wcześniej mi nie pokazał. Archanioł Jofiel zrobił to, co powinna zrobić, a nie zrobiła z niewiadomego mi powodu, moja Mama. Usiadłam wtedy w kuchni przy stole i zrozumiałam, że dostałam największy skarb na świecie - miłość, opiekę i tradycję, którą przez lata gromadziły kobiety z mojego rodu.

Krysiu, co się stało. Dlaczego siedzisz tu taka zamyślona? -  zapytała moja mama, siwiuteńka kobieta, która dała mi życie ale nie przekazała mi tego co najważniejsze w życiu - Tradycji Rodzinnej. Wtedy zrozumiałam, że nie musiała tego robić, bo Mój Anioł Stróż już dawno temu to zrobił to na stryszku razem z motylkiem Pastelkiem i od tego czasu obaj mi towarzyszą. Archanioł Jofiel pojawił się niedawno by mi uświadomić, że własną historię mogę stworzyć sama i nie muszę zamykać jej w kufrze na strychu, bo mam ją komu przekazać. Są przecież na świecie kolejne kobiety Mojego Rodu, którym mogę podarować wszystko to, czego nauczyło mnie życie.









sobota, 5 marca 2016

Anioły w Gadziokarni

Pisząc rano na moim profilu informację: Jadę na spotkanie ze swoim Aniołem...nie wiedziałam, że tak będzie dosłownie.

Gadziokarnia to miejsce urokliwe i idealnie nadające się do tego typu spotkań. Gospodyni przyjazna, uśmiechnięta i troskliwa. Na stoliku obok kominka kawa, herbatka i domowe, owocowe ciasto pod kruszonką, którego niestety nie spróbowałam, bo pochłonęła mnie bez reszty niezwykła aura tego miejsca. W piękne historie pani Marioli Gardyańczyk opowiadającej o aniołach obecnych w naszym życiu, raz po raz wplatało się urocze gaworzenie najmłodszej uczestniczki, kilkumiesięcznej dziewczynki…prześlicznego aniołka. Obie z mamą tworzyły zgrany duet. Swoboda z jaką zachowywała się ta mała istotka, świadczyła o tym, że nie rozstaje się ze swoją mamą i wyjątkowo dobrze czuje się w anielskich klimatach. Nasunęła mi się taka refleksja, że dziecko nie jest żadną przeszkodą w spełnianiu swoich marzeń.

Pani Mariola swoim anielskim głosem opowiadała nam o Aniołach tak, jak mówi się o swoich dobrych przyjaciołach. Podawała wiele przykładów, jak można rozpoznać i zaprosić do swojego życia anielskich pomocników, by żyło nam się lepiej, spokojniej i bez strachu. Sama nie wiem, jak w tak krótkim czasie udało jej się przybliżyć tak obszerny temat i jeszcze przeprowadzić wizualizację, której celem było poznanie i zaproszenie do swojego życia Anioła Stróża. To w końcu nasz osobisty pomocnik, który nie opuszcza nas na krok.

Wsłuchana w relaksującą muzykę i ciepły głos pani Marioli, przeniosłam się do innego wymiaru, który sama sobie wygenerowałam w swoim umyśle, naprowadzana jedynie  delikatną sugestią prowadzącej. Przyznam szczerze, że zaskoczyła mnie ta moja projekcja i  spotkanie z Aniołem...Mój Anioł Stróż, towarzyszył mi w spotkaniu, które wiele zmieni w moim życiu. Wyjaśniam, że na lepsze by nie rozsiewać niepotrzebnie niepokoju. Moja wdzięczność wprost nie ma granic. Wdzięczność, że pojechałam na to spotkanie, dzięki któremu mogłam doświadczyć tej niezwykłej wizji.

Dużą radość sprawiła mi też twórcza praca. Wszyscy z radością i kreatywnością tworzyliśmy własnego Anioła, oczywiście każdy stosownie do własnej wyobraźni. Tak wiele pięknych aniołów, skupionych w jednym miejscu, przyznam szczerze jeszcze nie widziałam. Miałam również  możliwość by opowiedzieć o mojej książce i o Aniołach, które są w moim życiu od zawsze.
Dziękuję za ludzi, których dzisiaj poznałam oraz anielski przekaz, który otrzymałam. Cudownie było spotkać się ze swoim Aniołem. A może tych aniołów było więcej?

…I ja tam byłam, i herbatkę piłam, a co widziałam - to wam opowiedziałam.