niedziela, 17 maja 2015

Nie poddawaj się!


No i mnie poniosło... Dosłownie i w przenośni. 

Jestem osoba pogodną i ciągle mnie nosi. Serce by chciało,  a ciało nie koniecznie. Jak każdy mam swoje ograniczenia zdrowotne, ale ostatnio postanowiłam to zmienić. Zmieniłam swoje przyzwyczajenia żywieniowe i zdjęłam ze swoich kolan parę kilogramów. Następnie postanowiłam zacząć się ruszać, czyli uprawiać sport, oczywiście na miarę moich możliwości. Możliwości mam niewielkie (na razie), ale ruch zaczął mnie pasjonować. Postanowiłam i natychmiast to zrobiłam. 

W poniedziałki jeżdżę na basen i dwie godziny spędzam w wodzie ku uciesze mojej i mojego ciała. W czwartki chodzę na spacer i przy pomocy niezastąpionych kijków, uprawiam Nordic Walking. Mam przyjaciółkę, która kocha wyzwania i razem ruszyłyśmy na „podbój Świata”. 

W grupie jest raźniej i działa wzajemna mobilizacja. Systematyczność to drugi bardzo ważny element, prowadzący do sukcesu. W moim przypadku oznacza to większą sprawność fizyczną i nieograniczoną możliwość zażywania ruchu. Mam zamiar w niedalekiej przyszłości dołączyć do mojej córki i wnuczki i zwiedzać świat w formie wycieczek objazdowych. Do tego potrzebna jest sprawność i dobra kondycja. Mam cel i do niego dążę z zapałem i determinacją. W tym roku jeszcze nie wyjadę z moimi dziewczynami w Świat, ale w przyszłym może tak.

Jest czwartek i od rana pada deszcz. Raz pada, raz się rozpogadza. Tak na dwoje babka wróżyła. Około 16-tej  ustaliłyśmy z Zosią, że mamy alibi na dzisiejszy spacer bo pogoda jest niepewna. Ale około 17-tej zaczyna świecić słońce, niebo się rozjaśniło i... mnie poniosło. Poszłam na spacer sama. Wyznaczyłam sobie cel i poszłam szybkim krokiem wsparta kijkami. Celem mojej wyprawy był dom mojej przyjaciółki odległy od mojego, o jakieś... no, właśnie muszę sprawdzić o ile,  w przeliczeniu na kroki, bo zawsze jeździłam do niej samochodem. 

Zajęło mi to 50 min w szybkim tempie. Podczas tego spaceru doznałam olśnienia i zobaczyłam świat w cudownej odsłonie. Piękne ogrody, zadbane obejścia. Mijały mnie panie chodzące tak jak ja, rowerzyści i biegacze w różnym wieku. Panowie i panie, chłopcy i dziewczyny. Nie miałam pojęcia, że tyle osób w mojej okolicy zażywa ruchu. Dotarłam do celu nie wiem nawet kiedy. Wypiłam herbatę i umówiłyśmy się na wspólny spacer. Wyszłam od niej pełna optymizmu, nie zważając na to,  że czeka mnie kolejne 50 min szybkiego marszu. Znowu zachwycona przyrodą i piękną pogodą ruszyłam dziarsko w stronę domu. Czułam zmęczenie, kolana już dawały znać o sobie i odczuwałam trud tej mojej wycieczki. 

Wiedziałam jednak,  że dam radę i radośnie pokonywałam swoje zmęczenie. Kiedy dotarłam na miejsce, byłam szczęśliwa, że się udało. No i wtedy poczułam,  że chyba mnie poniosło bo boli mnie całe ciało, każda kosteczka i mięsień. Po prostu moje ciało się zbuntowało. Noc przede mną,  a ból umęczonego ciała nie daje mi zasnąć. Przewracam się z boku na bok, podkładam wałeczek z kocyka pod bolące kolana, ale jestem cierpliwa i gotowa ćwiczyć moje ciało. Bo trening czyni mistrza, a przyzwyczajenia to druga natura człowieka. 

Już widzę oczami wyobraźni jak wyruszam na piesze wycieczki po pięknych zakątkach Świata w miłym towarzystwie, a może nawet sama? Chcę przez to powiedzieć, że jeżeli chcesz coś osiągnąć, pokonać swoje słabości, urozmaicić swoje życie - nie oglądaj się na innych, nie rezygnuj z tych chwil radości i nie miej nikomu za złe,  że dzisiaj mu z tobą nie po drodze. Niech Cię niesie...ku przygodzie!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz