Popatrz, to jest kawiarnia w której kiedyś pracowałam – Iza wskazała palcem budynek z napisem Caffe Mewa.
Usiadłyśmy na ławeczce po przeciwnej stronie ulicy. Jak tu spokojnie, dom taki zadbany, widać, że komuś na nim bardzo zależało. Budynek jest już wiekowy, może dlatego jest taki piękny. Zakochałam się w tym miejscu – powiedziałam cicho. Miałam taką nadzieję – odpowiedziała równie cicho Iza. Dlaczego miałaś taką nadzieję? Bo to miejsce jest dla nas wymarzone. Tak myślisz? - dopytywałam zdziwiona. Wiesz, nie znam się na prowadzeniu kawiarni – odpowiedziałam. Za to ja się znam i nawet pokochałam to zajęcie – kontynuowała Iza. Słuchaj, ja mam kłopoty, ty masz kłopoty, może tu zostaniemy, wynajmiemy kawiarnię i spróbujemy stanąć na nogi. Znasz to powiedzenie ?„Ja nie mam pieniędzy, ty nie masz pieniędzy, to razem zbudujemy fabryk.” Tak znam - uśmiechnęłam się do swoich myśli.
Literatura to moje hobby, zawód wyuczony bibliotekarka i nigdy nie pracowałam ani w swoim zawodzie ani w żadnym innym. Dlaczego myślisz, że możemy robić coś razem? Bo chyba los tak chciał – kontynuowała Iza. Sama musisz przyznać, że ciągle wpadamy na siebie. Lubię cię i chociaż z natury jestem zamknięta w sobie i ostrożna to w twoim towarzystwie czuję się bezpieczna i spokojna. Jeszcze parę godzin temu byłam gotowa targnąć się na swoje życie. Chyba żartujesz – przerwałam jej. Nie, nie żartuję, mówię najpoważniej na świecie. Za to teraz mam już plan na przyszłość i ochotę na życie, bo nie jestem już sama. Nawet jak urodzi się moja córka to wiem, że mogę na ciebie liczyć. A więc to będzie córeczka? - wyraźnie ucieszyła mnie ta wiadomość. Widzisz sama, my już tworzymy rodzinę. Proszę, spróbujmy to jakoś poukładać, chociaż do czasu, aż urodzę i dojdę do siebie. Mam oszczędności, może wystarczy nam na początek. Proszę cię, sama nie dam rady, nie teraz, kiedy spodziewam się dziecka – Iza mówiąc te słowa stała się taka poważna, jakby przybyło jej parę lat.
Zrobimy tak – powiedziałam stanowczo - jutro pójdziemy pod wskazany adres i dowiemy się czy stać nas na wynajęcie tej kawiarni, potem się dobrze zastanowimy i podejmiemy decyzję co robić dalej. Nie byłam do końca przekonana do tego projektu ale bałam się o tym powiedzieć Izie. Nie po tym, co mi przed chwilą powiedziała. Słuchaj Iza - co jest takiego pasjonującego w parzeniu kawy? Tu nie chodzi tylko o parzenie kawy ale o ten klimat oraz ludzi, którzy przychodzą do kawiarni. Czas się w takim miejscu zatrzymuje, ludzie są dla siebie mili i uprzejmi bo przychodzą nie tylko napić się kawy, ale żeby spotkać przyjaciół lub posiedzieć czasami sam na sam ze swoimi myślami. Ta kawiarnia ma szczególny klimat. Taki anielski. Jaki? zapytałam z niedowierzaniem. Anielski - powtórzyła cicho.
Dobrze, dość tych rozmyślań zadecydowałam, a Iza posłusznie wstała i ruszyłyśmy na parking gdzie zostawiła swój samochód. Pomogłam zanieść jej skromny bagaż do jej pokoju po czym pożegnałyśmy się bo obie miałyśmy dużo do przemyślenia. Cały wieczór zajęło mi rozpakowywanie moich bagaży. Zawsze tak robiłam, kiedy miałam poważny problem. Zabierałam się wtedy za porządki, przekładanie ciuchów w szafach, nawet jeśli panował w nich ład. Czynności te pozwalały mi zająć mój umysł prostą, pożyteczną pracą. Po takich czynnościach przeważnie miałam jakieś dobre pomysły i miałam nadzieję, że i tym razem również tak będzie.
Wszystko było już ułożone i posprzątane za to w mojej głowie nadal nic nie było poukładane. Wyjęłam z torebki moje anielskie karty. Zapaliłam świeczkę i zapytałam anioły wprost - co mam robić? Co będzie z moją przyszłością? Wyłożyłam karty i otrzymałam taką odpowiedź: Masz ważną rzecz do zrobienia, nie pozwól by niepewność powstrzymała cię przed osiągnięciem tego celu. Musisz zaufać swojej intuicji i uwierzyć w siebie. Przygotuj się na gorący romans – może poznasz kogoś nowego, a może w twoim związku znów zaiskrzy namiętność. Bądź otwarta na dawanie i przyjmowanie miłości.
Swoją drogą jakie te aniołki są dowcipne. Dopiero co rozstałam się ze swoim mężem, a oto los już mi szykuje nowy związek. W moim starym związku raczej już nic nie zaiskrzy. Mówię raczej, bo to mój mąż postanowił, że na razie od siebie odpoczniemy. Podobno to dla nas konieczne, inaczej grozi nam, że się znienawidzimy. To ciekawe, bo ja żadnej nienawiści do niego nie czuję. Znudzenie, brak zrozumienia - owszem, ale nienawiść jest mi obca. On w szlachetnym porywie przelał mi na moje osobiste konto okrągłą sumkę i powiedział: Zrób sobie wakacje. Tak też zrobiłam. Pojechałam przed siebie. Pierwszy raz zrobiłam coś spontanicznie, bez planu, bez zastanowienia. Boże, muszę się wziąć w garść, muszę zarabiać na życie, muszę się ogarnąć. Może ta mała ma rację? W końcu nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny, więc pewnie nasze spotkanie też nie było przypadkowe. Jutro sprawdzimy warunki wynajmu i postanowimy co zrobić dalej.
Położyłam się do łóżka spokojna i nawet podniecona jutrzejszym dniem. Kiedy zgasiłam światło, pomyślałam o Adamie. Czy mój mąż, bo przecież ciągle nim jest, chociaż przez moment o mnie pomyślał? Czy się martwi? Usiadłam na łóżku, zapaliłam lampkę nocną i sprawdziłam czy nie dzwonił. Brak połączeń, esemesów również brak. Nie wiem czy się martwić, czy się cieszyć, zadzwonić, a może nie dzwonić? Ta niepewność mnie wykończy. Czy ja nigdy nie przestanę się nim przejmować? Zgasiłam światło i próbowałam zasnąć. Zaraz - jak to mówi moja przyjaciółka Bożenka, koń ma wielki łeb więc niech się martwi.
A może powinnam zadzwonić do Bożenki? Jest przecież moja przyjaciółką, a o niczym jeszcze nie wie, chyba jestem jej to winna. Jutro rano zadzwonię, to już postanowione. Znowu zapaliłam światło i stwierdziłam, że muszę wziąć prysznic bo inaczej nie zasnę. Może to nowe miejsce, nowe łóżko i nowa rzeczywistość nie pozwala mi spać?
Moja łazienka jest bursztynowa. Duże kafle w ciepłym miodowym kolorze, a wokół lustra drobne kamyki w różnych odcieniach prawdziwego bursztynu. Całość jest przytulna i ciepła. To są moje klimaty, jesienne barwy są takie kojące. Wzięłam szybki prysznic i otulona miękkim szlafrokiem wróciłam do łóżka. Mimochodem sprawdziłam esemesy: „Czy u ciebie wszystko w porządku?. Martwię się o ciebie. Adam.” Akurat się martwisz – powiedziałam na głos do siebie, ale jestem dobrze wychowana kobietą więc natychmiast odpisuję: „Jestem nad morzem. Wszystko OK. Alicja”. Musiałabym skłamać, gdybym powiedziała, że nie było mi miło. Napisał, znaczy, że się o mnie martwi. Spojrzałam na zegarek - 22.15. Wyślę też esemesa do Bożenki. Telefon odpowiedział cichym sygnałem zwrotnej poczty: Bożenka: „ Baw się dobrze. Zadzwonię jutro. Buziaczki”.
Obudził mnie ruch na korytarzu. Godzina wczesna ale pogoda przepiękna więc mogę być wdzięczna ludziom, którzy mnie obudzili. Co mi się śniło? pomyślałam, otwierając okno na taras. Iza kompletnie ubrana stała już na balkonie. Dzień dobry – powiedziałam radośnie. Cześć - odpowiedziała bez entuzjazmu. Źle spałam, chyba za dużo wrażeń jak na jeden dzień, mała się wierciła, a ja nie mogłam zasnąć. No to szybko się ubieram i spotykamy się w jadalni – wysłałam jej kolejny promienny uśmiech.
Ledwo weszłam do pokoju, a mój telefon dzwonił jak szalony. Cześć Bożenko! Spać nie możesz, czy co? – zaświergoliłam wesoło do telefonu. Słuchaj moja droga, wyjeżdżasz sobie na wczasy tak niespodziewanie, przecież to do ciebie niepodobne. Nie miałaś problemu, żeby namówić na ten wypad twojego pracoholika? Musisz mi powiedzieć jak to zrobiłaś, może też skorzystam – moja przyjaciółka nadawała z szybkością karabinu maszynowego. Bożena, proszę, posłuchaj mnie – nareszcie jej przerwałam. Jestem sama bez Adama. Cooo...? Sama? To mów mi zaraz co się stało. Powiem ci tylko sobie usiądź. Siedzę – usłyszałam w słuchawce.
Rozstaliśmy się z Adamem. Nie? Tak, ale to nie był mój pomysł – dodałam. Alicja, czy on ma kogoś? Nie wiem. Jak to nie wiesz? Mów mi wszystko jak na spowiedzi bo zaraz mnie tu coś trafi – Bożenka swoim zwyczajem wszystko chciała wiedzieć dokładnie. Nigdy nie przepadała za Adamem, ale nigdy też nie buntowała mnie przeciwko niemu. Często dziwiła się jak ja znoszę te jego dziwaczne zachowania. Czasami mówiła mi – On cię ogranicza, ty się przy nim nie rozwijasz. Albo - ja cie nie poznaję, kiedyś byłaś pełna pomysłów, miałaś plany, a teraz schowałaś się za tego twojego maczo i nic ze swoim życiem nie robisz. No, mów - ponaglała mnie. Co ci mam powiedzieć? Dwa dni temu powiedział mi, że ja go ograniczam, że się nie rozumiemy, że jakoś mu duszno że mną. No, nie mów! - krzyknęła oburzona. On się dusi z Tobą? Dobre sobie! – Bożenka robiła się coraz bardziej nerwowa, a ja spokojnie mówiłam dalej. Tak więc zabrałam swoje rzeczy i wyjechałam. Może mu się coś odmieni. Jemu ma się odmienić? Bo zaraz powiem ci coś nieprzyjemnego – grzmiała do telefonu. Mów, będziemy to mieć już za sobą – też podniosłam głos. I usłyszałam: A NIE MÓWIŁAM? Wiesz Bożenko, ty to umiesz pocieszyć człowieka.
Przepraszam, masz rację. Powiedz mi jak się trzymasz i gdzie się zatrzymałaś? Jestem nad morzem w Rewie, a konkretnie to mieszkam w Pensjonacie u Basi, piękne miejsce. Bożena zmieniła ton na taki słodko-łagodny. Powiem ci, że jestem z ciebie dumna. Tak? a niby dlaczego? Zostałam sama jak palec po dwudziestu pięciu latach małżeństwa. Nie, oczywiście że nie dlatego. Dlatego, że odeszłaś z honorem i dlatego, że nie robisz z siebie ofiary i dlatego, że nie beczysz. No, zaraz to chyba ty się rozbeczysz – odpowiedziałam. Ja? szczerze zdziwiła się Bożenka. Nigdy w życiu!
No, dobrze. Powiedz mi Alicja jak tam u ciebie z kasą, masz za co żyć? Bożena wie doskonale, że finansami w naszej rodzinie zarządzał zawsze Adam, ja nigdy nie miałam własnych pieniędzy, stąd więc jej zatroskanie. Mam pieniądze i to nawet sporo, mam nawet własne konto. Oo, to chociaż tu się postarał, chyba go już za to lubię - zażartowała.
Nie zrozum mnie źle, teraz wygląda to może kiepsko ale jakoś się przecież urządzisz i pewnie mu jeszcze za to podziękujesz – tym razem przyjaciółka zaczęła mnie pocieszać. Oby tak było. Słuchaj Bożenko, muszę iść na śniadanie – przerwałam naszą rozmowę w obawie, że się zaraz to ja się rozczulę. Dojechał tu tłum zgłodniałych facetów i... Dobrze, już nie kończ bo ci będę zazdrościć. Chyba żartujesz? – zapytałam, żeby się upewnić. Oczywiście, że żartuję. No to pa! I się rozłączyła. Zaraz, jak ja to powiedziałam? - tłum wygłodniałych mężczyzn?. Mogła mnie źle zrozumieć. Na pewno tak było, już ja znam moją przyjaciółkę i jej złote myśli.
Kiedy zeszłam na śniadanie, rzeczywiście tłum młodych ludzi oblegał szwedzki stół. Iza ruchem ręki wskazała mi nasz zarezerwowany stolik. Coś długo ci zeszło – popatrzyła na mnie z dezaprobatą. Przepraszam, rozgadałam się przez telefon z moją przyjaciółką. Jak z przyjaciółką to jesteś usprawiedliwiona. Teraz już idź po żarełko bo ci zabójczy faceci mają wilcze apetyty. Czy wy wszystkie jesteście zboczone? – wymownie przewróciłam oczami. Ja mogę mówić tylko za siebie. Zboczona nie jestem, raczej zdrowa – Iza uśmiechnęła się promiennie.
Zauważyłam, że pomimo swojego błogosławionego stanu, wzbudza zainteresowanie męskiej części wczasowiczów. Kobiety mogą jej co najwyżej pozazdrościć pięknej twarzy o pełnych ustach i wielkich niebieskich oczach. Długie, szczupłe nogi pomimo jej stanu, to już prawdziwy atut. Dlaczego mi się tak przyglądasz? zapytała. Bo ładnie wyglądasz. Dziękuję, chociaż w dużej mierze to zasługa dobrego makijażu – odpowiedziała skromnie. Jeżeli chcesz to cię nauczę. Och dziękuję, ale w moim przypadku to wiele nie zmieni. Chyba trochę za surowo się oceniasz. Zostawmy to proszę – nie miałam ochoty sprzeczać się z nią dłużej. OK – odparła ugodowo. Dopiero moja ulubiona kawa z dużą ilością mleka, wprawiła mnie w cudowny nastrój. Poranne słońce ogrzewało nas przez szybę. Siedziałyśmy dłuższą chwilę pogrążone we własnych myślach.
Pierwsza odezwała się Iza – Przemyślałaś moją wczorajsza propozycję? Przemyślałam i postanowiłam spróbować swoich sił w branży gastronomicznej. To cudownie... Zaraz, zaraz na razie się nie podniecaj – ostudziłam jej euforię. A co jest złego w podnieceniu? – zamruczała pod nosem Iza. Moja droga, ta ciąża padła ci chyba na mózg, przecież tobie się wszystko kojarzy z... To są moja droga, hormony i nic więcej – odparła urażona. No już dobrze, teraz porozmawiajmy szczerze – powiedziałam tak poważnie, że Iza kiwnęła głową na znak zgody i też przybrała tak poważną minę, że wybuchnęłam śmiechem. Nie rozumiem – rzuciła obrażonym tonem. Najpierw prosisz mnie o powagę po czym wybuchasz śmiechem! I kto tu ma burzę hormonów? – fuknęła na mnie.
Teraz to już obie śmiałyśmy się serdecznie, aż Iza podtrzymywała sobie brzuszek. Nasze rozbawienie przyciągało zdziwione spojrzenia ludzi siedzących przy sąsiednich stolikach, ale mówiąc szczerze mało nas to obchodziło. Przywołałam się do porządku i zaczęłyśmy naszą pierwszą biznesową rozmowę. No więc tak - pójdziemy dzisiaj do biura nieruchomości i dopytamy o warunki wynajmu. Dom jest przepiękny, lokalizacja ciekawa i zauważyłam, że przebiega tam droga na plażę, więc boję się, że oferta może być już nieaktualna. Byłam tak podekscytowana, że aż samą mnie to zdziwiło. Cieszę się, że cię tak wzięło – Iza zaczęła klaskać w dłonie jak mała dziewczynka. Proszę cię, jeszcze na razie nie róbmy sobie wielkich nadziei. Jeżeli ma to być nasze miejsce na ziemi, choćby nawet na krótki czas, to niczego nie przyspieszajmy – celowo hamowałam nasze zapędy. Zgoda – Iza podała mi dłoń jak prawdziwy wspólnik w interesach.
Wstałam od stołu, Iza ruszyła za mną. Przepraszam cię Alicja, może będę zbyt obcesowa, ale chyba nie zamierzasz iść w tych ciuchach na rozmowę w sprawie wynajmu? A co jest w moim stroju niestosownego? - zapytałam zdziwiona. Sorry, ale wszystko. To znaczy? – dopytywałam. Znasz zasadę, że jak cię widzą tak cię piszą? - zapytała mrużąc oczy. Tak, znam. Więc powiem ci, że wyglądasz mało poważnie jak na bizneswoman, godną zaufania, przyszłą szefową Caffe Mewa. Gdybyś znała poprzednią właścicielkę to byś wiedziała o czym mówię – mówiła dalej, bacznie mi się przyglądając. Teraz dopiero zaskoczyłam i zrozumiałam skąd ten wyjątkowy wygląd Izy. Myślisz, że to jest konieczne? – zapytałam z nutką nadziei w głosie. Iza swoim zwyczajem pokiwała głową. Wiem co mówię, to jest konieczne. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Idziemy na górę i tylko mi nie mów, że nie masz nic odpowiedniego.
No, tak źle to nie jest. Coś tam się znajdzie - szybko przejrzałam w myślach swoją garderobę i już wiedziałam, że muszę włożyć ten elegancki lniany kostium, który kupiłam na ostatnie przyjęcie z okazji urodzin Adama. Mam wiele pięknych i drogich rzeczy w swojej szafie, ale nie zabrałam ich ze sobą bo źle mi się kojarzyły. Chodźmy na górę – ponagliła mnie Iza - bo do wieczora nie zdążymy. Mówiąc szczerze, trochę nam zeszło nim Iza przerobiła mnie na kobietę sukcesu. Byłam oszołomiona taką metamorfozą. Iza, ty jesteś czarodziejka – powiedziałam, kiedy spojrzałam w lustro. Proszę bardzo - oto wydobyte z ciebie piękno. Pracowałam w reklamie to wiem, że wizerunek to ważna rzecz. Powiem ci Alicjo, że potencjał to ty masz, musimy tylko nad tobą popracować. Nic nie musimy, mam dosyć udawania, jestem jaka jestem i już – stałam twardo na straży swojego stylu. Jesteś fajna ale możesz być jeszcze fajniejsza. Masz coś przeciwko? Dobrze, idziemy - zarządziła i lekko pchnęła mnie w stronę wyjścia. Przechodząc mimochodem spojrzałam znowu w lustro. Naprawdę wyglądałam znakomicie, mimo prawie pięćdziesięciu lat i rozmiaru 48. Może to te wysokie obcasy, może makijaż, w każdym razie całość mile mnie zaskoczyła.
Bez trudu odnalazłyśmy biuro, które mieściło się w pięknie odrestaurowanej kamienicy przy samym rynku. Przeczytałam szyld nad wejściem „Biuro nieruchomości Hacjenda” Fajna nazwa, trochę tajemnicza, obcobrzmiąca ale dobrze się kojarzy – powiedziała Iza i dodała - Przepraszam cię to zboczenie zawodowe. W końcu pracowałam w reklamie.
Z czym w takim razie kojarzy ci się słowo Hacjenda? – zapytałam zaintrygowana wywodami Izy. No jak to z czym, z... Zorro - oczywiście. To ten co zabierał bogatym, a dawał biednym? – dopytałam. Nie tylko. Ze sprawiedliwym, dobrym, charyzmatycznym no, i przystojnym – doprecyzowała. A, tu cię mam, marzy ci się taki Zorro – dodałam z uśmiechem. No, wiesz każdej kobiecie się marzy, tylko nie każda umie się do tego przyznać – prawda? Dlaczego tak na mnie patrzysz? - ofuknęłam Izę. A na kogo mam patrzeć skoro stoisz przede mną i tarasujesz wejście. No tak – powiedziałam do siebie i nacisnęłam dzwonek domofonu.
Proszę – odezwał się miły damski głos. My w sprawie wynajmu – Proszę wejść, biuro mieści się na pierwszym piętrze – powiedział miły damski głos. Masz swojego Zorro – powiedziałam z uśmiechem, ale Iza przewróciła tylko swoimi pięknymi oczami. Dzień dobry, powiedziałam głośno, wchodząc do stylowo urządzonego holu i od razu podziękowałam w myślach Izie, że zmusiła mnie do stosownego ubioru. Proszę wejść, zaraz do pani podejdę – ten sam miły głos z domofonu dobiegał do nas gdzieś z głębi sekretariatu. Po chwili młoda kobieta w nienagannym stroju biurowym w kolorze ciemnego bakłażana i z nienaganną fryzurą wyłoniła się dosłownie spoza sterty akt. Czym mogę paniom służyć – zapytała uprzejmie. My w sprawie ogłoszenia dotyczącego wynajmu Caffe Mewa. Proszę usiąść i poczekać, zaraz poproszę szefa. Iza spojrzała na mnie spoza modnego pisma, które znalazła na stoliku w sekretariacie – A jednak Zorro – powiedziała z uśmiechem.
Sekretarka użyła interkomu w tym samym momencie otwarły się wielkie drzwi i stanął w nich... No, może nie był to zaraz Banderas ale równie przystojny mężczyzna w średnim wieku w dobrze skrojonym garniturze co zrobiło na nas obu ogromne wrażenie. Stałam się świadkiem sceny jak z harlekina. Mężczyzna przeszedł obojętnie obok mnie i serdecznie uścisnął dłoń zaskoczonej Izy. Trochę za długo trzymał jej dłoń w swojej, i tu przyszła mu z pomocą sekretarka - Właśnie to są te panie w sprawie Caffe Mewa. To wystarczyło aby szef złapał oddech i wyrwał się z tego jakby zauroczenia, czy czegoś tam innego. Natychmiast się zreflektował, odwrócił się do mnie i już jak gdyby nic uścisnął mi dłoń, przedstawiając się równocześnie – Jan Sumiński.
Weszłyśmy za nim bez słowa, sekretarka zaproponowała nam kawę i zniknęła za drzwiami. Jeszcze kiedy stałyśmy w holu, przeczytałam na sąsiednich drzwiach tabliczkę z napisem - Paweł Sumiński Notariusz. Biuro było urządzone w takim samym stylu jak sekretariat, stylowe meble, ogromne biurko, a na nim idealny porządek. Pan Jan zaprosił nas do rozmowy przy masywnym, owalnym stole, idealnie pasującym do wnętrza. Sekretarka postawiła przed nami miniaturowe filiżanki wypełnione aromatycznym płynem, mały dzbanuszek z mlekiem, talerzyk z małymi korzennymi ciasteczkami, cukiernicę z brązowym cukrem i miniaturowe łyżeczki, po czym z gracją wyszła z gabinetu. Teraz zauważyłam jej długie i zgrabne nogi. Jej szef zupełnie nie zwracał na nią uwagi. Albo był taktowny, albo nie była w jego typie.
Przypomniałam sobie w tym momencie sekretarkę mojego męża, równie elegancką, piękną oraz bardzo taktowną. Zawsze jej zazdrościłam tej wrodzonej klasy. Nigdy nie dała mi powodu do zazdrości, a mój mąż do dzisiaj, po prawie dwadziestu latach wspólnej pracy nadal zwraca się do niej per pani. Mimo to, zawsze byłam o nią zazdrosna. Z zadumy wyrwał mnie głos pana Sumińskiego, który szukał czegoś w dokumentach, po czym usiadł blisko Izy i swoim zmysłowym głosem amanta filmowego (może tylko to była tylko moja wyobraźnia) zaczął naszą rozmowę. - Jeżeli chodzi o tę nieruchomość to muszę zadać paniom kilka pytań. Proszę pytać - odezwałam się, chociaż nasz rozmówca sprawiał wrażenie, jakby mówi tylko do Izy, bo nie potrafił oderwać od niej oczu. Izę to początkowo bawiło ale teraz wyczułam jej poirytowanie.
Może w końcu pan zacznie, bo boję się, że tu urodzę zanim przejdzie pan do meritum – powiedziała do niego zdenerwowana. Przepraszam - powiedział uprzejmie, otworzył teczkę i zaczął pytać: Co panie mają zamiar tam robić? - i napotkawszy wściekłe spojrzenie Izy zaraz doprecyzował: Jaką działalność gospodarczą chcą panie tam prowadzić? Kawiarnię – odpowiedziałam bez zastanowienia. Dobrze, przytaknął, jakbym rozwiązała jakiś test. Czy byłyby panie skłonne zachować dawną nazwę? Tak – znowu odpowiedziałam z pewnością w głosie. Dobrze, a czy ewentualnie wchodzi w rachubę wynajem całego budynku?. Spojrzałam na Izę ale była już taka wściekła, że próbując ratować sytuację, odpowiedziałam dyplomatycznie, że to możliwe, jeżeli kwota za wynajem nie przekroczy naszych możliwości finansowych. Dobrze, odparł. A teraz ostatnie pytanie, tylko proszę odpowiedzieć szczerze. Słucham - powiedziałam rozbawiona całą sytuacją. Czy panie lubią Anioły? Uśmiechnęłam się, za to Iza wpadła w prawdziwą furię. Pan chyba żartuje! Czy my jesteśmy w jakiejś ukrytej kamerze? Proszę się nie denerwować, ja zaraz wszystko wyjaśnię - Sumiński starał się uspokoić Izę ale efekt był dokładnie przeciwny. Chwileczkę, może przerwiecie tę prywatną wojnę bo ja mogę spokojnie odpowiedzieć i dowiemy się do czego pan zmierza – przerwałam niezręczną sytuację. O, to jest dobry pomysł, tylko szybko, bo możemy się rozmyślić – dodała Iza. Musi pani jednak odpowiedzieć na moje pytanie – upierał się przy swoim. Tak, lubię anioły – odpowiedziałam krótko. To dobrze, Teraz powiem paniom co zadecydował właściciel Mewy – Jeżeli wszystkie te warunki zostaną zaakceptowane możecie panie wynająć Mewę na rok, opłacając tylko należne media. Super – pierwsza zareagowała Iza, bierzemy. A co pani na to? – mężczyzna zwrócił się z tym pytaniem do mnie. Odpowiedziałam, że oczywiście się zgadzam, ale muszę najpierw wszystko obejrzeć. Ależ Alicja, ja znam tam każdy kąt... zaczęła Iza.
Tak oczywiście. Rozumiem panią – Sumiński mówił wolno, ważąc każde słowo. Moja sekretarka umówi panie i wszystko pokaże.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz