niedziela, 14 czerwca 2015

ANIELSKA TERAPIA (1)

         Zofia nerwowo chodziła po swoim mieszkaniu. Późno wróciła z pracy i teraz nie może pozbierać myśli co zabrać na trzytygodniowy wyjazd. Jest kobietą atrakcyjną i lubiącą dobrze wyglądać, lecz tym razem postanowiła ograniczyć swój bagaż do minimum. Sprawdziła wcześniej gdzie znajduje się Leśny Kurort do którego postanowiła pojechać by odpocząć od codziennej rutyny i tych samych problemów, czyli praca, dom, praca. Sprawdziła i uznała, że w lesie, na zadupiu nie musi wyglądać olśniewająco. Nareszcie może być na sportowo i wygodnie. Koniec z sztuczną otoczką, tam będzie sobą. Może lepiej by było powiedzieć - stworzy się na nowo, dla potrzeb tego wyjazdu. Kolejna twarz Zosi była gotowa do odsłony. 

Zaczęła wyrzucać na łóżko sportowe ciuchy. Okazało się, że jest tego sporo i dlatego wyjęła z pawlacza drugą torbę. Przestała się już przejmować tym co musi zabrać, bo kolejny raz przekonała się, że kocha te swoje przebieranki i przyszedł czas by do tego przywyknąć. Myślami wróciła z powrotem do pracy. Do tej pory nie wie jak przekonała swojego szefa, żeby pozwolił jej wyjechać na tak długi okres. Nie chodzi tu o urlop, 
bo ma jeszcze zaległy z tego roku, a przecież kończy się grudzień. Chodzi o to, że Zofia lubi doglądać wszystkiego sama, nie lubi na długo opuszczać swojego biura chociaż nie przepada za swoją pracą. To znaczy lubi być potrzebna i musi zarabiać pieniądze ale praca kadrowej w spółdzielni mieszkaniowej nie jest szczytem jej marzeń. Lubi prestiż jaki daje jej to stanowisko, ale jest perfekcjonistką i bierze zbyt wiele na siebie. Potem czuje się nieludzko zmęczona i to budzi w niej frustracje. 

W pracy nie zaprzyjaźnia się, żeby nie było potem problemów i niepotrzebnych plotek. Tak jest jej dobrze, ale wie o tym, że ma opinie służbistki i zołzy. Lepsze to niż opinia nieporadnej romantyczki, którą jest w sercu, tak prywatnie. Kiedy wraca do domu, zdejmuje buty na obcasie, seksowną służbową garsonkę i wtedy opada z niej maska. Teraz może być sobą - słabą kobietką, potrzebującą uczuć, męskiego wsparcia i miłości tej cielesnej, zwyczajnej. Zbliżeń i pocałunków. Na samą myśl o tym robi się jej smutno, bo właśnie rozstała się z wieloletnim kochankiem, czułym, dbającym o nią ale niedostępnym, bo żonatym i dzieciatym. Kiedyś jej to nie przeszkadzało, ale teraz zapragnęła czegoś więcej, a on - no cóż, on był szczęśliwy i nie mógł pojąć po co te zmiany. Potem zaczął się wykręcać z jej życia, powoli wynosząc swoje rzeczy.  Po kolei znikała maszynka do golenia, ulubiona koszulka z którą nie mógł się rozstać, aż wreszcie zniknęła jego mała poduszka, bez której Zofia nie mogła zasnąć. Wtedy już wiedziała, że to koniec, ale była zbyt dumna, żeby zapytać, żeby go zatrzymać. 

Pakowanie dobiegło końca> Teraz uporządkuje mieszkanie i może wyjeżdżać. Jest późny wieczór i musi się przygotować na nocną podróż. Sama, nocą, aż za Zieloną Górę to trochę ryzykowne, ale Zofia lubi wyzwania. Jej samochód jest sprawny, wczoraj odebrała go od mechanika. Dam sobie radę – powtórzyła kolejny raz na głos, żeby dodać sobie odwagi. Usiadła przed podróżą, bo trochę jest przesądna i ogarnęła okiem swoje zadbane, ale urządzone z niezwykła prostotą mieszkanie. Od kiedy jej dzieci zamieszkały na swoim jest szczęśliwą posiadaczką M5 w niskiej zabudowie. Kocha swój azyl i już postanowiła, że z nikim oprócz swojej kotki nie będzie go dzieliła. Zdezorientowaną kicię zabrała wczoraj do swojej kawalerki we Wrocławiu córka Zosi, Kasia. Paweł jej młodszy syn, mieszka w Krakowie z dziewczyną i rzadko zagląda do domu. Urządził się, świetnie sobie radzi i często do matki dzwoni. Święta spędzili razem, ale teraz każde pojechało 
w swoją stronę. 

Zofia lubi ten swój uporządkowany świat i wolność, której strzeże jak największego skarbu. Stoczyła prawdziwą walkę o niezależność ze swoim byłym mężem. Można powiedzieć, że odniosła sukces i pomimo, że jej małżeństwo legło w gruzach to ona wyszła z niego zwycięsko. Zachowała szacunek do siebie i przekonała się na własnym przykładzie, że lepiej żyć samej niż w toksycznym związku. Jeszcze raz sprawdziła, czy woda zakręcona, okna zamknięte i czy kwiaty, które kocha i bardzo o nie dba są odpowiednio nawodnione. System nawadniania roślin, kupiony za duże pieniądze jest dumą pani domu. Można nastawić go tak by woda była odpowiednio dozowana i mimo nieobecności gospodyni kwiaty będą miały się calkiem dobrze. Korzyść jest podwójna, bo spokój Zofii jest bezcenny i nikogo nie musi prosić o pomoc podczas swojej nieobecności. 

Jeszcze raz sprawdziła czy ma wszystkie dane dotyczące pensjonatu do którego się udaje, wydrukowaną rezerwację i dowód wpłaty zaliczki. Trasę przejazdu prześledziła na mapie i czuje się doskonale przygotowana. Jedyna przeszkoda to nocna jazda, jest mroźno i spadł drobny śnieg, może być ślisko. Zofia zaczęła analizować swoje położenie i doszła do wniosku, że jeżeli nie wyjedzie natychmiast to zrobi to dopiero jutro rano. Cztery godziny jazdy, może trochę dłużej i to jeszcze w sylwestra... Jadę teraz! - powiedziała na głos.  Wystawiła bagaże na korytarz i starannie zamknęła drzwi swojego mieszkania. Kiedy zastanawiała się jak zejść ze swojego czwartego piętra z takim dużym bagażem,  drzwi sąsiedniego mieszkania się nagle otworzyły i stanął w nich sąsiad Zofii.
Może mógłbym w czymś pomóc – odezwał się przyjaźnie.
Jeżeli mogę cię wykorzystać to proszę, pomóż mi z tą walizką. Drzwi się otworzyły szerzej i stanęła w nich Bogna, żona sąsiada. Czy ktoś chce tu wykorzystać mojego męża? Tak, ja. Mam ogromny bagaż, a Roman zaoferował swoją pomoc – uśmiechnęła się do swojej sąsiadki i zeszła szybkim krokiem piętro niżej, żeby uniknąć zbędnych pytań. Roman złapał za wielką walizkę i po chwili był już zaraz za nią. 

Dziesięć minut później Zofia jechała wyznaczoną trasą na Wrocław.

                   c.d.n.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz