niedziela, 14 czerwca 2015

ANIELSKA TERAPIA (2)

         Łucja usiadła na swym łóżku gotowa do snu. Jutro wyjeżdża na całe trzy tygodnie. To jej pierwszy,  samodzielny wyjazd od śmierci męża. Trzynaście lat, to już trzynaście długich lat jak On od niej odszedł na zawsze. Została sama z dwójką małych synów i gdyby nie pomoc jej rodziców chyba by sobie nie poradziła. Była młoda, miała zaledwie 39 lat kiedy świat jej się nagle zawalił. Ciągle ma o to pretensje do Adama, ciągle czuje na niego złość.

Jest dyrektorką szkoły, osiągnęła sukces zawodowy. Sama zapracowała sobie na to stanowisko. Jest bardzo oddana swojej pracy, lubiana przez grono pedagogiczne i kochana przez swoich uczniów. Niby wszystko jest w najlepszym porządku, ale jej najbliżsi wiedzą o tym, że to tylko pozory. Łucja jest bowiem samotna z wyboru, a praca jest tylko przykrywką tej samotności. Stroni od mężczyzn mimo to, że jest bardzo atrakcyjną kobietą. Jakież więc było jej zdziwienie kiedy wyjęła spod choinki kopertę z jej imieniem. Natychmiast rozpoznała pismo swojego starszego syna Andrzeja. Czyżby pieniądze? - pomyślała zdziwiona. 

Rozpakowała niecierpliwie jak dziecko, prawie rozdzierając kopertę. Potem długo czytała, a łzy same ciekły jej po policzkach. Był to krótki ale bardzo wzruszający list. Chłopcy w prostych słowach podziękowali jej za matczyną miłość, poświęcenie i trud jaki włożyła w ich wychowanie. Starszy już pracuje, dobrze zarabia i jakiś czas temu opuścił rodzinne gniazdo. Młodszy, Arek właśnie kończy studia i będzie się bronił. Jest bardzo podobny do Adama fizycznie i z charakteru. Będzie dziennikarzem, kończy tę samą gliwicką uczelnię w której przez całe lata wykładał jego ojciec. 

Oprócz tego wzruszającego listu było jeszcze coś. Bon upominkowy w postaci trzytygodniowego pobytu w Leśnym Kurorcie, gdzieś na końcu świata. Długo wpatrywała się w to zaproszenie i nie mogła pojąć jakby to miało wyglądać. Jest przecież w trakcie roku szkolnego, ma tyle spraw na głowie. Ja nie mogę teraz nigdzie wyjechać – zdołała wykrztusić z siebie. Już chciała kontynuować, kiedy Andrzej posadził ją na krześle przy wigilijnym stole i po długich perswazjach przekonał ją w końcu do wyjazdu. Dobrze, pojedzie, bo przecież nie może rozczarować swoich synów, docenia ich piękny gest i misternie utkany plan. Włączyli w swój plan nawet jej przyjaciółkę Izę, która załatwiła jej urlop i zadeklarowała, że zastąpi ją w pracy. Co najważniejsze, upewniła chłopców, że ten wyjazd jest dla Łucji zbawienny i bardzo potrzebny, bo ostatnie tygodnie w pracy były bardzo wyczerpujące i nerwowe. Teraz jest już wszystko poukładane i to najlepszy moment, żeby nabrała sił i motywacji do dalszej pracy. 

Późnym wieczorem siedziała na swoim łóżku i myślała o tym jak zniesie tak długą rozłąkę ze swoimi synami, rodzicami, domem i szkołą.  Męczyło ją też dziwne uczucie jakby zdradziła Adama. Śmieszne, ale ona tak właśnie się czuła i nic nie mogła na to poradzić. Pojedzie, owszem ale jest zła na najbliższych, że nie zostawili jej właściwie wyboru. Jutro Sylwester, a ona wyjedzie w taką długą podróż i to właściwie w nieznane. Na szczęście lubi jeżdzić, jest dobrym kierowcą i nawet aura jest sprzyjająca. Trochę śniegu, lekki mrozik więc jest perspektywa przyjemnej jazdy. Jest już spakowana, chociaż wiele czasu zajęło jej kompletowanie odzieży na tak długi pobyt. Ma wprawdzie co na siebie włożyć ale są to głównie eleganckie garsonki i sukienki na służbowe wyjazdy. W zeszłym roku była w Brukseli i wtedy znacznie odświeżyła swoją garderobę. Z rozrzewnieniem przypomniała sobie ten przymusowy wyjazd związany z jej pracą. Teraz niby nic nie musi, ale skoro dała się już w ten wyjazd wmanewrować to nie będzie się z niego wycofywać. 

Z zadumy wyrwało ją pukanie do drzwi. Proszę – odpowiedziała zwyczajowo, bo w ich domu przestrzegano zasady wolności i swobody przebywania w swoim azylu. Łucja taki bezpieczny azyl stworzyła sobie w dawnej małżeńskiej sypialni. Otacza ją tu mnóstwo pamiątek z czasów kiedy byli jeszcze szczęśliwą rodziną. Czuje też ciągle obecność Adama, taką niczym nie wymuszoną, naturalną. Nawet teraz, kiedy mówi rodzinie -  idę do naszego pokoju, nikt z domowników nie widzi w tym nic dziwnego. Proszę - powtórzyła głośniej. Drzwi się otwarły i do pokoju weszła mama Łucji.

Przepraszam - czy mogę z tobą porozmawiać? zapytała cicho, co wzbudziło jej niepokój. Mama rzadko się wtrącała do jej życia, ale czasami wyrażała swoją opinię i dobijała tym Łucję, która nie umiała dbać o swoje sprawy i z reguły rezygnowała ze wszystkiego co bodaj trochę przeszkadzało jej mamie. Wiesz córciu, zaczęła, nie byłam przekonana do tego twojego wyjazdu, bo wiesz, kobieta sama i jeszcze w twoim wieku... - tu zrobiła przerwę, no, nie będę owijać w bawełnę - to trochę nie wypada. Łucja milczała bo w gruncie rzeczy tym razem akurat zgadzała się ze swoją mamą. Teraz jednak myślę, że może pora żebyś zobaczyła jak żyją inni ludzie, no wiesz tacy całkiem obcy. My z tatą już się starzejemy, chłopcy się usamodzielniają, może więc ty, tam... - znowu zrobiła przerwę, ale Łucja nie wytrzymała i wybuchnęła całą złością jaką chyba przez lata w sobie gromadziła. 

Czy ty, mamo myślisz, że ja jestem jakąś głupiutką blondynką, która nie ma pojęcia jak świat jest skonstruowany?! Czy ty myślisz, że ja szukam męża? Ja już miałam męża i to mi wystarczy. Wiesz dlaczego tam jadę? Powiem ci - bo mnie moi chłopcy o to proszą, bo zadali sobie sporo trudu, żeby sprawić mi przyjemność. I wiesz jeszcze co? Naprawdę im się to udało. Z przyjemnością pojadę gdzieś w lasy, żeby odpocząć i nabrać dystansu do swoich spraw zawodowych. Dlatego ty się tak wściekasz? – zapytała mama. Mnie nie oszukasz kochana, jedno ci tylko powiem: baw się dobrze, rób co chcesz i bądź w końcu szczęśliwa.

Łucja spojrzała na mamę z niedowierzaniem, a ona wykorzystała jej chwilowe zaskoczenie i szybko się pożegnała. Zamknęła za sobą drzwi i zostawiła swoją córkę z tym co powiedziała. Łucja długo jeszcze nie mogła zasnąć, przewracając się z boku na bok w swoim małżeńskim łóżku. W końcu zmęczenie wzięło górę i nie wiedząc kiedy odpłynęła w sen.

Jutro czeka ją bardzo długa podróż.


                        c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz