piątek, 4 września 2015

JUSTYNA ( 2 )

         Cześć. Mam na imię Wiktor. Jestem studentem Zootechniki i mam od jutra praktyki w gospodarstwie ekologicznym w Brzezinach. Może się tam spotkamy?
- Hej, to ja Ewa, wnuczka Sołtysa. Justysiu, jestem u dziadków, czekam. Mam nadzieję, że mnie pamiętasz.

Ewa, to ta ruda chuda dziewczynka, która stroniła od dzieci. Pamiętam – Justyna uśmiechnęła się do swoich wspomnień. Dawno jej nie widziałam, chyba jak miałyśmy po szesnaście lat, a Ewa wyglądała na góra czternaście. Ciągle coś czytała i znikała na całe dnie w zagajniku dziadka. Pamiętała Ewę i cieszyła się na spotkanie po latach. Ale bardziej była ciekawa Wiktora. Może poznam kogoś ciekawego – powiedziała do siebie, zgasiła światło i odpłynęła w błogi sen. 

Obudziła ją ożywiona rozmowa w salonie. Trochę głośniej niż zwykle rozmawiali ze sobą rodzice. Justyna budziła się powoli i tylko część tej dziwnej rozmowy do niej dotarło. Mówiłam ci, że ona się kiedyś odezwie, mówiłam – mama zniżonym głosem przemawiała do ojca. Tak, mówiłaś ale co to teraz zmienia – zbyt głośno odpowiedział jej tata. Musimy coś z tym zrobić, bo ona zniszczy nam życie – dalej ciągnęła mama bliska płaczu. Ale co my teraz możemy – tata dodał bezradnym głosem. Jesteś przecież mężczyzną więc zrób coś, proszę – dodała błagalnym głosem mama. Na litość boską, co ty kobieto masz na myśli!? – krzyknął ojciec. Mów ciszej, bo zbudzisz Justysię – upomniała go mama. Teraz to już zaniepokoiło Justynę na dobre. Stanęła zaspana w drzwiach swojego pokoju. Stało się coś?– zapytała niewinnie. Nie, nic kochanie – odpowiedziała mama i od razu spojrzała na tatę jakby chciała powiedzieć – nic jej nie mów pod żadnym pozorem. Tato machnął tylko ręką i zamknął się w swoim pokoju. 

Mała kłótnia od rana? - Justyna zapytała ze zdziwieniem, bo mówiąc szczerze od dawna nie słyszała kłócących się rodziców. Oj, zaraz tam kłótnia, raczej mała wymiana zdań – uspokajała ją mama. Mamo, przecież nie jestem już dzieckiem, nie musisz przede mną udawać. Ja nie udaję, a zresztą masz rację trochę się posprzeczaliśmy. Tatko posiedzi sobie sam w dziupli – tak mama nazywała gabinet taty - i trochę pomyśli w samotności, to na pewno mu przejdzie – Anita próbowała skończyć tę niewygodną dla siebie rozmowę. Weszła do łazienki i tam się zaszyła. Justyna słyszała szum wody nalewanej do wanny. Mama po nocnym dyżurze zawsze brała długą kąpiel, jakby chciała zmyć trudy swojej pracy. 

Poranek w kuchni to ulubione chwile Justyny w jej kochanym domu. Kuchnia jest nowoczesna ale dostosowana stylem do reszty mieszkania. Piękne mahoniowe meble zrobione na zamówienie tak by wyglądały na stylowe z uchwytami z porcelany w śmietankowym kolorze. Małe szufladki też porcelanowe, a w nich przyprawy, goździki, cynamon, wanilia i masa innych pachnących dodatków. Małe kafelki śmietankowe w mahoniowe kwiatuszki rzucone gdzie niegdzie dla ozdoby. Kuchenka do gotowania to istne cudo: kremowa z masą zegarów jakby przeniesiona z innej epoki, lecz z płytą ceramiczną tak dla wygody. Pod tą fasadą staroci ukryto całkiem nowoczesne cudo. Porcelanowy pochłaniacz powietrza do złudzenia przypomina kominek. Blaty solidne, marmurowe i zlew, piękny, duży chociaż jednokomorowy. Zmywarka, piekarnik i ogromna lodówka zabudowane tak jakby schowano je w starodawne komody. Piękna ta kuchnia – pomyślała Justyna jak co dzień kiedy tu rano zasiada do kawy. Duży, stary rodzinny stół i cztery krzesła ustawione pod oknem. Cała kuchnia rankiem skąpana jest w słońcu. Całości dopełnia krótka, kremowa zazdrostka zawieszona w oknie co nadaje jej romantyczności i trzy kremowe storczyki na szerokim parapecie z marmuru, które kwitną cały rok, jakby się zmówiły. 

Justysia napełniła porcelanowy dzbanek wodą i zagotowała wodę na kawę. Odruchowo wyjęła trzy kubki z szafki i odmierzyła kawę dla siebie i mamy po jednej łyżeczce, a dla ojca dwie, bo lubi mocną i bez cukru. Zalała wrzątkiem nie pytając czy rodzice zechcą pić kawę po dzisiejszej wymianie zdań. Zapukała do taty. – Proszę – powiedział zmęczonym głosem. Wypijesz kawę tutaj czy dołączysz do nas? – zapytała Justyna, chociaż znała odpowiedź na pamięć. – Wypiję z wami, daj mi chwilę. Wycofała się z pokoju i zapukała do drzwi łazienki. Kawa na stole – zawołała wesoło. Już idę! Za moment będę gotowa – usłyszała wypuszczaną wodę i szum suszarki do włosów. A więc wszystko wróciło do normy – odetchnęła z ulgą Justyna, i chociaż nie była już dzieckiem to lubiła tę ich rodzinną rutynę i codzienne śniadania w miłej atmosferze. 

Mama weszła do kuchni w szlafroku w obłoczki. Justyna przytuliła się do niej mocno. Co jest córeczko? – zapytała zatroskana. Nic, tylko stęskniła się za tobą mamo. Tato wszedł do kuchni kiedy się tak tuliły. Piękny to widok z rana moje kochane panie. Może ja bym też dostał buziaka?. No i rzuciły się na niego obie tak jak zwykle każdego rana. No, dość tych miłosnych wyznań, teraz siadajcie zrobię wam śniadanie – Roman śmiał się jak zawsze i zabrał się za szykowanie śniadania dla swoich kobiet. Mamo, co się wydarzyło dzisiaj rano? – Justyna zapytała mamę między łykami porannej kawy. Proszę, zapomnij o tym kochanie – Anita jednym zdaniem zakończyła tę rozmowę i Justyna wiedziała, że na nic zdadzą się prośby o wyjaśnienia. To sprawa między mną a tatą i proszę nie wracajmy już do niej. Zjedli śniadanie w miłej atmosferze. Anita poszła spać jak zwykle po nocnym dyżurze, ojciec pojechał na uczelnię, a Justyna zaczęła pakować się przed wyjazdem, który postanowiła przyśpieszyć o parę dni. 

Skoro Ewa jest już u dziadków, a tajemniczy Wiktor od dzisiaj jest w Brzezinach to ona może jutro wyruszyć na swoje wakacje. Nim ciocia wróci ze szpitala ona się już rozejrzy i zadomowi. Może posprząta, może coś zrobi w ogrodzie, by cioci było milej jak wróci do domu. Przejrzała swoje rzeczy i uznała, że musi zakupić parę ciuszków i sandałki. Coś kolorowego i wesołego w sam raz na wiejskie łąki. Spakowała jeansy ogrodniczki, kalosze cudowne, kolorowe, kilka bluzeczek lekko spranych, tak do ogrodu i do sprzątania. Ulubioną sukienkę w marynarskie wzory i strój kąpielowy, odważnie wykrojony. Justyna ma figurę modelki, a w tym stroju wygląda prześlicznie. Może jeszcze parę eleganckich rzeczy jakbym się wybrała do miasta albo na randkę – uśmiechnęła się do swoich myśli. Zachowuję się jak nastolatka, która jedzie na kolonie – pomyślała ubawiona. Przecież ja nigdy nie byłam na koloniach – śmiała się dalej. Jadę na wakacje do cioci tak jak dawniej kiedy byłam małą dziewczynką. Teraz jednak muszę pomóc cioci wrócić do zdrowia i to będzie szansa na to by się odwdzięczyć za lata opieki nad niesforną małolatą. 

Wyszła z domu zatrzaskując drzwi nieco za głośno. Boże, przecież mama śpi – upomniała się sama. Anita jednak nie spała. Poczekała aż kroki Justyny na klatce ucichną, wzięła telefon do ręki i wykręciła numer swojej siostry. - Krysiu, mam kłopot. Ona się pojawiła. Tak, wczoraj u mnie w szpitalu. Odnalazła mnie bez trudu. Poradź mi kochana co ja mam robić by o niczym nie dowiedziała się Justyna? Spróbuję ją wysłać szybciej do ciebie, ale czy nie nabierze podejrzeń? Tak, spróbuję ją do tego nakłonić. Pa kochanie. Jak z nią porozmawiam to zaraz ci oddzwonię. 
Anita skończyła rozmowę i dopiero wtedy położyła się do łóżka. O ileż byłaby spokojniejsza gdyby znała plany swojej jedynaczki.
                                                                                                                                           c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz