sobota, 5 września 2015

JUSTYNA ( 3 )

          Justynko, mogę z tobą porozmawiać - zapytała Anita zaglądając do pokoju swojej córki. Tak mamuś tylko się spakuję. Justyna pakowała do swojej torby podróżnej kupione dzisiaj rzeczy. Kupiłam sobie parę nowych ciuszków, które przydadzą mi się na wsi – powiedziała widząc, że matka śledzi jej poczynania. To czekam na ciebie w kuchni – Anita odwróciła się i bez zainteresowania wycofała się z pokoju córki. 

Coś mamę od paru dni martwi – pomyślała Justyna, lecz na tym poprzestała to dochodzenie. Kończy pakowanie, bo jutro chce wyjechać bardzo wcześnie rano. Mama siedziała przy kuchennym stole z kubkiem zielonej herbaty. Justyna nalała sobie z dzbanuszka jasno zielonego napoju i dolała miareczkę soku malinowego, tak dla lepszego smaku i koloru. Mama nic nie mówiła, chociaż zwykle komentowała ten zwyczaj dolewania soku do zielonej herbaty. Słuchaj córeczko, kiedy zamierzasz pojechać do cioci? Jutro z samego rana. To dobrze powiedziała Anita. Justyna przyjrzała się matce, bo ta od paru dni po prostu ją zadziwiała. Spodziewała się bury, że za wcześnie, że po co będzie nocowała tam sama, a tu nic z tych rzeczy. Mama się ożywiła i wyraźnie poprawił jej się humor. Zamiast wymówek zwołała naradę i natychmiast w kuchni pojawił się tata. 

Córciu, przelałem ci na twoje konto trochę gotówki, żebyś nie czuła się na garnuszku u cioci. Baw się dobrze i niczym się nie przejmuj. Tak, święta racja – przytaknęła mu mama. Zaraz, chwileczkę - po pierwsze ja mam pieniądze na swoim koncie, po drugie nie jadę się tam bawić tylko opiekować chorą ciocią. Coś mi tu nie pasuje w tym waszym zachowaniu. Chcecie się mnie pozbyć czy co? Justyna zadała to pytanie i uważnie przyglądała się swoim rodzicom. Jak możesz tak myśleć, dbamy tylko o twoje wygody, bo doceniamy z tatą to, że chcesz pomóc cioci – mama brnęła w zeznaniach, a tata jej tylko przytakiwał. Trochę mnie to zastanawia – powiedziała Justyna - dlaczego od paru dni jesteś taka spięta i jakby trochę nieobecna? Jestem zmęczona, mam trudny okres w pracy i tak wogóle to boli mnie głowa. Anita wstała nie dopijając herbaty i wyszła z kuchni wymawiając się bólem głowy. 

Justynko, daj mamie spokój. Ma masę problemów. Tak, tak już mi to mówiła i ty myślisz tato, że ja dam się tak łatwo oszukać? Przecież znam mamę, ona nigdy nie przenosi spraw związanych z pracą do domu. Czy wy coś przede mną ukrywacie? - Justyna mówiąc to spojrzała ojcu w jego zmartwione oczy. Nie zdążył odpowiedzieć bo nagle mama wyrosła jak spod ziemi i zaczęła szukać w apteczce proszków od bólu głowy. Justynę tak to rozśmieszyło, że zapomniała o zadanym ojcu pytaniu. Mamuś, ty znowu nas podsłuchiwałaś? Dlaczego ciągle to robisz, przecież my z tatą nie spiskujemy przeciwko tobie, a ty zawsze jesteś na podsłuchu. Dlaczego to robisz? Oj, Justynko chyba jesteś przewrażliwiona – ojciec stanął w obronie żony, chociaż nigdy przedtem tego nie robił. Zawsze trzymał z Justyną i normalnie już by się wszyscy śmiali z tego zachowania mamy. Dobrze, ja się poddaję bo widzę, że stworzyliście tajną koalicję, żeby mnie nie dopuścić do waszej tajemnicy - Justyna obrażona poszła do swojego pokoju. Jak myślisz ona się czegoś domyśla? – zapytała Anita ściszonym głosem. Daj już spokój, bo sama się pogrążasz tym swoim dziwnym zachowaniem – cicho powiedział Roman i też udał się do swojego pokoju.


Rano, ku swemu zdziwieniu ojciec zaproponował jej, żeby zamienili się samochodami. Twój samochód jest mały, może będziesz jeździć z ciocią na kontrolę do szpitala więc mój będzie wygodniejszy dla niej. Tatku, ja wolę swoje autko, bo jestem do niego przyzwyczajona. Poza tym, ciocia ma swój samochód i jeżeli będzie taka potrzeba to pojedziemy jej autem – Justyna zrobiła się już poirytowana tym dziwnym zachowaniem swoich rodziców. Gdyby jednak wiedziała dlaczego ojcu tak zależy na zamianie ich samochodów na pewno by to zrobiła, przynajmniej dla jego świętego spokoju. Mama zrobiła śniadanie i razem zjedli jajka sadzone na szynce i sałatkę ze świeżych, pachnących pomidorów z działki przyjaciela rodziców, wujka Zbigniewa. Pyszne te pomidory – powiedział Justyna, zaskakując rodziców i wyrywając ich z zamyślenia. Miło, że doceniasz to staranie wujka, by wszystko co rodzi ziemia na jego działce jest zdrowe i bez pestycydów – powiedziała Anita. Justynka będzie przecież lekarzem więc zdrowa żywność ma dla niej znaczenie. Roman dał się wciągnąć w rozmowę o zdrowym jedzeniu, zadziwiając obie swoje kobiety. On, który uwielbia sobie pojeść, tłusto i nie zdrowo nie bacząc na poziom swojego cukru i cholesterol. No, ty to już lepiej się nie odzywaj – powiedziała Anita zwolenniczka zdrowego odżywiania. Obie z Justyną miały nienaganne figury i zwykle niewiele jadły, a na dodatek zdrowo się odżywiały.

 No dobrze skończmy tę wymianę zdań, bo mi stygną jaja – Roman wybuchnął śmiechem, że tak nie fortunnie zbudował to zdanie – oczywiście na talerzu - dodał śmiejąc się sam ze swojego dowcipu. No, stary ty jesteś, a głupi – Anita poklepała Romana po plecach, wdzięczna, że rozładował napiętą sytuację przy śniadaniu. Justyna spojrzała na swojego ojca z dumą, bo pomimo to, że lubił sobie pojeść wyglądał nadzwyczaj dobrze. Gdzie on mieścił te ilości jedzenia było dla niej zagadką. Wysoki, dobrze zbudowany, wyglądał młodziej niż wynikało to z jego metryki. Jej koleżanki jeszcze w liceum ciągle podziwiały urodę jej rodziców, bo i Anita była piękną kobietą. Ładna z nich para – pomyślała Justyna przyglądając się żartującym przy śniadaniu rodzicom.  Dzisiaj wyglądali na odprężonych i szczęśliwych. Nareszcie, bo od paru dni Justyna czuła między nimi jakieś napięcie. 

Razem odprowadzili ją do samochodu. Czekali kiedy odjedzie i długo machali jej na pożegnanie. Dobrze się czuła, kochana przez swoich rodziców. Justyna tę ich miłość czuła na każdym kroku. Mam nadzieję, że teraz załatwimy w spokoju sprawy z Moniką, powiedziała Anita. Pierwszy raz od lat Anita nazwała tę kobietę po imieniu. Ja też się cieszę, że Justynka będzie daleko od tych naszych grzechów z przeszłości, których ona była owocem – wyszeptał Roman prosto do ucha swojej kochanej żony, jakby w obawie, że ktoś ich usłyszy.

                                                                                                                                      c.d.n...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz