I Dzień odchudzania
07. 04. 2016 r
Umiarkowany
optymizm czy brak wiary w siebie?
Wstałam o 7 rano
nieco podekscytowana. W nastroju niepokoju weszłam w pierwszy dzień
odchudzania. Oj, ile razy ja to już przerabiałam i za
każdym razem to samo. No i dzisiaj tradycyjnie zadałam sobie takie pytania:
Czy dam radę i czy
wytrwam w postanowieniu?
Jak będę znosiła
głód, który zawsze podczas procesu odchudzania mi towarzyszy?
Jak zniosę pokusy,
które będą czyhały na mnie na każdym kroku, no bo że będą
było oczywiste?
Od razu sprawdziłam
w kalendarzu wydarzeń towarzyskich z czym będę musiała się
zmierzyć no i okazało się że będzie ciężko. Zaczynał się
bowiem w rodzinie czas urodzinowych przyjęć, co się łączyło z
biesiadowaniem przy suto zastawionym stole.
Trochę zniechęcona,
ale jeszcze z zapasem siły przystąpiłam do gotowania krupniku z
kaszy jaglanej z warzywami. Zjadłam miseczkę smacznej zupy i w
dobrym nastroju ruszyłam do swoich zajęć. Kiedy po 2 godzinach
poczułam znajomy niepokój związany z potrzebą jedzenia podgrzałam
krupnik i znowu ciepła strawa poprawiła mi humor na jakieś 3
godziny. Świadomość, że mogę zupę jeść do woli skutecznie
mnie uspokoiła. Do momentu jak zaczęłam gotować obiad dla reszty
rodziny. Nie wiem jakim sposobem wszystko piękniej niż zwykle
pachniało i wyglądało na talerzu, a ja jak pies rasy bokser
śliniłam się na widok zwykłego schabowego, który nie jest moją
ulubioną potrawą.
No cóż początki
bywają trudne – powiedziałam do siebie – nalewając sobie
miseczkę zupy zdrowej i oczyszczającej, która już mi tym razem
tak nie smakowała. Optymizm mnie jednak nie opuszczał byłam dobrze
zmotywowana:
To tylko parę dni,
a potem wprowadzę, jajka, ryby i chude mięso i na samą myśl ślina
napływała mi do ust.
No cóż nikt nie
mówił, że będzie łatwo - pocieszałam się na głos dodając
sobie w ten sposób otuchy, wiary i siły.
Początki zawsze są
trudne, więc specjalnie się nie przejmowałam.
Na kolację znowu
zupa, ale tym razem nie mogłam się zmusić by chociaż spróbować.
To nawet lepiej, nie
będę jadła kolacji to szybciej się oczyszczę – powiedziałam
do siebie, ale nie zdawałam sobie jeszcze sprawy z jakim będę musiała
zmierzyć się problemem.
Kiedy wieczorem
kończyłam drugą butelkę wody mineralnej poczułam, że jeszcze jedna kropla
więcej i chyba zwymiotuję. Poszłam spać wcześniej niż zwykle by
zagłuszyć głód i złe samopoczucie.
Przed snem
poprosiłam swojego Anioła :
Wskaż mi Aniele
Stróżu właściwą drogę, żebym zdrowo się odżywiała, a w
efekcie schudła i dobrze się czuła. Niech tak się stanie.
Dziękuję
Zasnęłam snem
kamiennym, żeby o 3 rano obudzić się zalana potem i cała
rozdygotana. Czułam się koszmarnie, lecz zrzuciłam wszystko to na
karb odchudzania.
Nikt nie mówił, że
będzie łatwo – powiedziałam do siebie kiedy przebrana w świeżą
piżamę znowu nad ranem zasypiałam.
Jutro będzie lepiej
– wymamrotałam, z umiarkowanym optymizmem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz