Czy
każda miłość jest taka sama?
„Kocham
cię” - jak trudno jest czasami powiedzieć te słowa.
Moja
przyjaciółka, u której gościliśmy w długi czerwcowy weekend
przy popołudniowej kawie poruszyła temat okazywania sobie uczuć.
Poprosiła swojego męża (z ponad trzydziestoletnim stażem), żeby
częściej mówił, że ją kocha, a on zdziwiony odpowiedział: „co
ty chcesz ode mnie, kobieto, przecież gdybym cię nie kochał to bym
z tobą nie był”. Proste męskie myślenie, ale czy to jest w
istocie takie proste? Myślę, że to jest bardziej skomplikowany i
złożony temat.
Czy
można klasyfikować, odmieniać, różnicować miłość?
Myślę,
że można: inna jest miłość młodzieńcza, inna dojrzała, inna w
małżeństwie, inna w narzeczeństwie.
Dlaczego
miłość jest ślepa bo na pewno jest, dlaczego nie widzimy wad
swojego ukochanego w pierwszym stadium miłości czyli w fazie
zakochania, a dlaczego to samo zachowanie denerwuje nas po jakimś
czasie?
Dlaczego
zachwycamy się jego dowcipami, tolerujemy zaczepki lub docinki
skierowane pod naszym adresem, a potem za to samo go nienawidzimy?
Czy
wszystkie pary są zakochane i czy miłość jest wieczna, odporna na
choroby, starość, kłopoty, biedę i różne pokusy?
Czy
dostatek sprzyja prawdziwej miłości czy jej wręcz szkodzi?
Czy
stan posiadania w ogóle ma jakieś znaczenie?
Żeby
rozwiać te wszystkie wątpliwości i zrozumieć istotę miłości,
postanowiłam spytać o to jaka jest miłość moich bliskich,
przyjaciół i zupełnie nie znane mi osoby. Ludzi młodych dopiero
poznających smak miłości, oraz tych z wieloletnim stażem
małżeńskim. Ludzi po przejściach i takich, których amor odnalazł
po latach w myśl przysłowia „stara miłość nie rdzewieje” Nim
podzielę się z tobą droga Mario tymi opowiadaniami zacznę od
siebie i własnych doświadczeń. Po trzydziestu sześciu latach
małżeństwa mam już wyrobione zdanie w tej delikatnej materii,
ale najpierw opowiem ci jak miłość może stać się zniewoleniem.
Zakochanie
to pierwsza i najprzyjemniejsza faza miłości, z motylkami w brzuchu
z iskrami w oczach, z głową w chmurach. Nagle zachowujesz się tak,
jakbyś dostała obuchem w głowę, nieracjonalnie, nielogicznie,
jakbyś była na haju. Bez zmęczenia, bez wytchnienia i bez przerwy
chcesz być blisko ukochanego, chcesz oddychać jego powietrzem,
chcesz widzieć jego oczami, chcesz poznawać jego świat, zgadzasz
się z jego opinią, masz nagle ten sam smak, ten sam gust…….jest
pięknie.
Bez wytchnienia spełniasz wszystkie marzenia ukochanego,
zaczynasz go wyręczać, zastępować i w konsekwencji przytłaczać.
Wszyscy
ci mówią, że tak nie można, że tak jest źle, że nikt takiej
presji nie przetrwa.
Możesz
sobie pomyśleć, że oni ci zazdroszczą, że źle ci życzą, a
ty jesteś gotowa całe życie właśnie tak kochać, bo przecież
miłość wymaga wyrzeczeń, poświęceń i oddania.
Za
jakiś czas poczujesz się zmęczona, zawiedziona i rozczarowana.
Powiesz, że miało być inaczej, że czujesz się zaniedbywana i
niekochana, ale twój mężczyzna nie będzie wiedział czego ty od
niego chcesz, czego oczekujesz, bo przecież zawsze byłaś
zadowolona, a teraz nagle masz pretensje.
Ale
wcale tak nie musi być.
Możecie
się wzajemnie poznawać, uzupełniać, pomagać sobie. Pomału
odkrywać swój świat. Pójść na mecz, na koncert, obejrzeć film
w telewizji tylko dlatego, że ukochany tego bardzo chce. Zostawić
sobie małą przestrzeń na swoje hobby, na spotkanie z przyjaciółmi
i spełnianie swoich marzeń i nie bać się wymagać i wyraźnie
mówić o swoich oczekiwaniach.
Nigdy
droga Mario nie rób niczego wbrew sobie.
Nigdy
nie zapominaj, że twoje pragnienia są równie ważne jak jego.
Powiem
ci, z mojego doświadczenia, że jest to możliwe i do spełnienia i
im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej dla was obojga. Bo tylko wtedy
gdy w związku pozostaniesz sobą i zachowasz własną odrębność
będziesz szczęśliwa i spełniona.
A
jak było w moim przypadku?
No
cóż stan zakochania przedłużył mi się do około dwudziestu lat.
Z jednej strony super, a z drugiej kiedy zapragnęłam więcej
przestrzeni dla siebie, mój mąż długo nie mógł zrozumieć, o co
mi chodzi. Był smutny, zawiedziony i zdezorientowany. Ja czułam się
niedoceniona i niezadowolona, chciałam być adorowana i
rozpieszczana. Kompletna karuzela, zawrót głowy, ciągłe
nieporozumienia. Trochę się w tym czasie od siebie oddaliliśmy,
trochę się zagubiliśmy, ale przetrwaliśmy.
Zaczęliśmy
uczyć się siebie, na nowo szanować swoją przestrzeń. Ja
nauczyłam się wypowiada swoje zdanie spokojnie, bez strachu, że
zostanę wyśmiana czy zlekceważona. Mam swoją pasję, dużo
ciekawych zajęć, mam dużo czasu dla siebie i zupełny brak
wyrzutów sumienia z tego powodu.
Czasami
mało mówimy, czasami zupełnie się mijamy, ale potrzebujemy się
nawzajem równie mocno jak dawno temu.
Czy
to miłość do nas wróciła?
Tak,
ale taka dojrzała, wyrozumiała, spokojna. Mogę powiedzieć o
swoich odczuciach tak
z
głębi mojego serca, że kocham swojego męża i okazuję mu to na
każdym kroku.
Cieszę
się jak spełnia się zawodowo, szanuję jego sposób spędzania
wolnego czasu, nie zrzędzę i nie narzekam z byle powodu.
Jeżeli
jestem z czegoś nie zadowolona otwarcie o tym mówię.
Potrafię
się cieszyć z najdrobniejszych rzeczy.
Jestem
szczęśliwa i spełniona.
Piszę
te słowa i zerkam na mojego męża, który gra w karty ze swoimi
przyjaciółmi, świetnie się bawi i nie musi się martwić, że ja
będę zła i znudzona. Jest późno i zaraz pójdę do naszego
pokoju, będę czytać a potem zasnę spokojnie. Rano zapytam jak
skończyła się gra i czy wszyscy dobrze się bawili.
W
niedzielę wracamy do domu, do naszych codziennych zajęć i
obowiązków.
Moja
przyjaciółka już poszła usypiać wnuczkę i w ciszy swojego
pokoju nabiera sił, bo jutro czeka ją kolejny dzień pełen
niespodzianek (już jej dwuletnia wnuczka się o to postara).
Ja
piszę w skupieniu i nikt się temu nie dziwi, panowie grają w karty
zajęci sobą bez reszty. Grupka goście w pensjonacie ogląd mecz
siatkówki. Każdy robi to co lubi i spędza czas po swojemu.
Ps.
W takich właśnie momentach droga Mario czuję, że kocham i jestem
kochana, a miłość jest dla mnie bezpieczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz