niedziela, 25 września 2016

O MIŁOŚCI CIĄG DALSZY


Czy każda miłość jest taka sama?

Kocham cię” - jak trudno jest czasami powiedzieć te słowa.
Moja przyjaciółka, u której gościliśmy w długi czerwcowy weekend przy popołudniowej kawie poruszyła temat okazywania sobie uczuć. Poprosiła swojego męża (z ponad trzydziestoletnim stażem), żeby częściej mówił, że ją kocha, a on zdziwiony odpowiedział: „co ty chcesz ode mnie, kobieto, przecież gdybym cię nie kochał to bym z tobą nie był”. Proste męskie myślenie, ale czy to jest w istocie takie proste? Myślę, że to jest bardziej skomplikowany i złożony temat.

Czy można klasyfikować, odmieniać, różnicować miłość?
Myślę, że można: inna jest miłość młodzieńcza, inna dojrzała, inna w małżeństwie, inna w narzeczeństwie.
Dlaczego miłość jest ślepa bo na pewno jest, dlaczego nie widzimy wad swojego ukochanego w pierwszym stadium miłości czyli w fazie zakochania, a dlaczego to samo zachowanie denerwuje nas po jakimś czasie?
Dlaczego zachwycamy się jego dowcipami, tolerujemy zaczepki lub docinki skierowane pod naszym adresem, a potem za to samo go nienawidzimy?
Czy wszystkie pary są zakochane i czy miłość jest wieczna, odporna na choroby, starość, kłopoty, biedę i różne pokusy?
Czy dostatek sprzyja prawdziwej miłości czy jej wręcz szkodzi?
Czy stan posiadania w ogóle ma jakieś znaczenie?

Żeby rozwiać te wszystkie wątpliwości i zrozumieć istotę miłości, postanowiłam spytać o to jaka jest miłość moich bliskich, przyjaciół i zupełnie nie znane mi osoby. Ludzi młodych dopiero poznających smak miłości, oraz tych z wieloletnim stażem małżeńskim. Ludzi po przejściach i takich, których amor odnalazł po latach w myśl przysłowia „stara miłość nie rdzewieje” Nim podzielę się z tobą droga Mario tymi opowiadaniami zacznę od siebie i własnych doświadczeń. Po trzydziestu sześciu latach małżeństwa mam już wyrobione zdanie w tej delikatnej materii, ale najpierw opowiem ci jak miłość może stać się zniewoleniem.

Zakochanie to pierwsza i najprzyjemniejsza faza miłości, z motylkami w brzuchu z iskrami w oczach, z głową w chmurach. Nagle zachowujesz się tak, jakbyś dostała obuchem w głowę, nieracjonalnie, nielogicznie, jakbyś była na haju. Bez zmęczenia, bez wytchnienia i bez przerwy chcesz być blisko ukochanego, chcesz oddychać jego powietrzem, chcesz widzieć jego oczami, chcesz poznawać jego świat, zgadzasz się z jego opinią, masz nagle ten sam smak, ten sam gust…….jest pięknie. 
Bez wytchnienia spełniasz wszystkie marzenia ukochanego, zaczynasz go wyręczać, zastępować i w konsekwencji przytłaczać.
Wszyscy ci mówią, że tak nie można, że tak jest źle, że nikt takiej presji nie przetrwa.
Możesz sobie pomyśleć, że oni ci zazdroszczą, że źle ci życzą, a ty jesteś gotowa całe życie właśnie tak kochać, bo przecież miłość wymaga wyrzeczeń, poświęceń i oddania.
Za jakiś czas poczujesz się zmęczona, zawiedziona i rozczarowana. Powiesz, że miało być inaczej, że czujesz się zaniedbywana i niekochana, ale twój mężczyzna nie będzie wiedział czego ty od niego chcesz, czego oczekujesz, bo przecież zawsze byłaś zadowolona, a teraz nagle masz pretensje.

Ale wcale tak nie musi być.

Możecie się wzajemnie poznawać, uzupełniać, pomagać sobie. Pomału odkrywać swój świat. Pójść na mecz, na koncert, obejrzeć film w telewizji tylko dlatego, że ukochany tego bardzo chce. Zostawić sobie małą przestrzeń na swoje hobby, na spotkanie z przyjaciółmi i spełnianie swoich marzeń i nie bać się wymagać i wyraźnie mówić o swoich oczekiwaniach.

Nigdy droga Mario nie rób niczego wbrew sobie.
Nigdy nie zapominaj, że twoje pragnienia są równie ważne jak jego.
Powiem ci, z mojego doświadczenia, że jest to możliwe i do spełnienia i im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej dla was obojga. Bo tylko wtedy gdy w związku pozostaniesz sobą i zachowasz własną odrębność będziesz szczęśliwa i spełniona.

A jak było w moim przypadku?

No cóż stan zakochania przedłużył mi się do około dwudziestu lat. Z jednej strony super, a z drugiej kiedy zapragnęłam więcej przestrzeni dla siebie, mój mąż długo nie mógł zrozumieć, o co mi chodzi. Był smutny, zawiedziony i zdezorientowany. Ja czułam się niedoceniona i niezadowolona, chciałam być adorowana i rozpieszczana. Kompletna karuzela, zawrót głowy, ciągłe nieporozumienia. Trochę się w tym czasie od siebie oddaliliśmy, trochę się zagubiliśmy, ale przetrwaliśmy.
Zaczęliśmy uczyć się siebie, na nowo szanować swoją przestrzeń. Ja nauczyłam się wypowiada swoje zdanie spokojnie, bez strachu, że zostanę wyśmiana czy zlekceważona. Mam swoją pasję, dużo ciekawych zajęć, mam dużo czasu dla siebie i zupełny brak wyrzutów sumienia z tego powodu.
Czasami mało mówimy, czasami zupełnie się mijamy, ale potrzebujemy się nawzajem równie mocno jak dawno temu.

Czy to miłość do nas wróciła?

Tak, ale taka dojrzała, wyrozumiała, spokojna. Mogę powiedzieć o swoich odczuciach tak
z głębi mojego serca, że kocham swojego męża i okazuję mu to na każdym kroku.
Cieszę się jak spełnia się zawodowo, szanuję jego sposób spędzania wolnego czasu, nie zrzędzę i nie narzekam z byle powodu.
Jeżeli jestem z czegoś nie zadowolona otwarcie o tym mówię.
Potrafię się cieszyć z najdrobniejszych rzeczy.
Jestem szczęśliwa i spełniona.

Piszę te słowa i zerkam na mojego męża, który gra w karty ze swoimi przyjaciółmi, świetnie się bawi i nie musi się martwić, że ja będę zła i znudzona. Jest późno i zaraz pójdę do naszego pokoju, będę czytać a potem zasnę spokojnie. Rano zapytam jak skończyła się gra i czy wszyscy dobrze się bawili.
W niedzielę wracamy do domu, do naszych codziennych zajęć i obowiązków.
Moja przyjaciółka już poszła usypiać wnuczkę i w ciszy swojego pokoju nabiera sił, bo jutro czeka ją kolejny dzień pełen niespodzianek (już jej dwuletnia wnuczka się o to postara).
Ja piszę w skupieniu i nikt się temu nie dziwi, panowie grają w karty zajęci sobą bez reszty. Grupka goście w pensjonacie ogląd mecz siatkówki. Każdy robi to co lubi i spędza czas po swojemu.

Ps. W takich właśnie momentach droga Mario czuję, że kocham i jestem kochana, a miłość jest dla mnie bezpieczna.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz