Upał mi doskwiera i
ciało paruje. Piję i piję, wzdycham i...zdycham - dosłownie,
a nie w
poetyckiej przenośni :).
Żeby chociaż jakaś bryza od morza człowieka owiała, a tu
nic tylko upał i Sahara, ta wielka pustynia, piaszczysta, gorąca i sucha.
Dzisiaj się dowiedziałam, że będzie tak jeszcze ze dwa tygodnie, a może i więcej.
No cóż, jest lato więc nie narzekam, bo znalazłam sposób na ten upał wielki.
Znalazłam, bo mam wyobraźnię.
Wyobraziłam sobie, że w tropikach się nagle
znalazłam. Jak to tropiki - gorąco w dzień, a w nocy chłodno i wilgotno (jak wezmę prysznic rzecz jasna). Nic nie robię, bo nie mam siły i z tym akurat
jest mi wygodnie. Więc nie narzekam, bo zawsze może być gorzej – zimno, mokro i
burzowo. Nie narzekam tylko nic nie robię by nie paść jak zabłąkany
wędrowiec gdzieś na pustyni.
Tobie radzę tak samo: weź to na wesoło, rób to co
możesz, albo co chcesz, bo te upały to dobre alibi, żeby nic nie robić, albo... robić tylko to na co masz ochotę. Ja piszę wieczorami, w dzień czytam fajną książkę,
gotuję mało bo kto jest głodny w takie upały? No i jest fajnie jak w tropikach. Ja jestem teraz na Bali to taka fajna wyspa (na której jeszcze w realu nie
byłam), a w wyobraźni i owszem, chyba, że to są majaki spowodowane upałem;).
Ps. Znajdź swój własny, miły sposób
na przetrwanie tych upałów i napisz mi o nich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz