– Judytko,
usiądźmy i porozmawiajmy – Edyta Nowakowska, matka Judyty, była
już wyraźnie zmęczona. Od dwóch dni pakowały rzeczy, które
córka chciała zabrać ze sobą do jej nowego domu.
– W sumie możemy
sobie odpocząć, chociaż chciałam jeszcze dzisiaj wpaść do
Klary, żeby się z nią pożegnać.
Judyta nie była
zmęczona, ale raczej znużona, od dziecka nie lubiła się pakować.
Im bliżej było do wyjazdu, tym więcej miała wątpliwości. I nie
chodziło tu bynajmniej o Szymona, a raczej o to, że zostawia tutaj
cały swój dotychczasowy świat. Wyczuwała siódmym zmysłem, że
mama właśnie o tym chce z nią porozmawiać. Nawet tata, który do
tej pory dzielnie im pomagał, jakoś dziwnie gdzieś zapadł się
pod ziemię.
– Słucham, mów,
mamo, miejmy to już za sobą. – Judyta zajęła miejsce na fotelu
przy niewielkim stoliku, przy którym zwykle siadywały, by omówić
swoje babskie sprawy.
Mama robiła w kuchni kawę, powodując przy tym sporo hałasu. Wszystko wypadało jej z rąk. Judyta znała ten stan i z całego serca zaklinała się, że nie da się matce sprowokować. Chciała wyjechać w zgodzie i bez żadnych dramatycznych scen. Tym razem jednak Edyta ją zaskoczyła.
Mama robiła w kuchni kawę, powodując przy tym sporo hałasu. Wszystko wypadało jej z rąk. Judyta znała ten stan i z całego serca zaklinała się, że nie da się matce sprowokować. Chciała wyjechać w zgodzie i bez żadnych dramatycznych scen. Tym razem jednak Edyta ją zaskoczyła.
– Słuchaj
córeczko, chciałam ci powiedzieć, to znaczy oboje z tatą chcemy
ci powiedzieć, żebyś wiedziała, że tu zawsze będzie twój dom.
Gdybyś z jakiegoś powodu źle czuła się w nowym domu, to po
prostu wracaj do nas. Pamiętaj o tym, czego cię nauczyliśmy. Tak
będą cię ludzie traktować, jak na to pozwolisz.
– Mamo, przestań,
bo zaraz się rozpłaczę – rzuciła się w ramiona mamy z taką
czułością, że aż ją samą to zaskoczyło. Tuliły się tak do
siebie, jakby miały się nigdy już nie zobaczyć. Tato stał w
drzwiach i w ogóle się nie odzywał. Kiedy Judyta go zobaczyła,
wytarła łzy i odsunęła się od matki.
– Nie będzie tak
źle. Przecież zamieszkam tam z Szymonem, a przecież on mnie
ochroni. – Tłumaczyła to chyba sama sobie, bo jej rodzice jakoś
posmutnieli, jakby z jakiegoś powodu nie mogli w to uwierzyć.
– Obiecujesz,
Judyś, że będziesz dbała o siebie? – tata jak zwykle zdrabniał
jej imię. Nie upomniała go tym razem, a raczej była mu wdzięczna
za to, że traktuje ją jak małą córeczkę.
– Obiecuję,
tatku.
Popatrzyła jeszcze
raz na ten pokój, w którym rozgrywało się prawie całe ich życie.
Miała swój własny pokój, a rodzice sypialnię, ale ciągle
przebywali tutaj razem. Ona skulona na tym fotelu z książką w
ręku. Mama przy stole z papierami rozłożonymi, ciągle przynosiła
pracę do domu. A ojciec w fotelu przed telewizorem, drzemał, ale
kiedy go na tym przyłapały, upierał się, że ogląda i nie
pozwalał zgasić. Judyta tak przywykła do nauki przy włączonym
telewizorze, że trudno było jej przystosować się do ciszy, która
panowała w mieszkaniu Szymona. On pracował w skupieniu, a ją ta
cisza dobijała.
*
Pewnego razu Szymon
przyszedł z wykładów z pudełkiem pod pachą.
– To dla ciebie –
wręczył Judycie pakunek.
– Dziękuję, a
co to jest? – Judyta ostrożnie zdejmowała kolejną warstwę
papieru. Kiedy wyjęła z opakowania zgrabne słuchawki
bezprzewodowe, bardzo się rozczuliła, bo wiedziała, że jest to
dowód na to, że jej chłopak, mimo tego że bardzo się skupiał
nad swoją pracą, dostrzegał również jej potrzeby.
– Będziesz mogła
słuchać muzyki, kiedy tylko zechcesz. Wybacz mi, kochanie, ta cisza
jest dla mnie bardzo ważna. U nas w domu każdy pracował w swoim
pokoju, w ciszy i skupieniu. Nie potrafię inaczej, a ty nie musisz z
tego powodu zmieniać swoich przyzwyczajeń.
– Jestem
szczęściarą, wiesz? – przytuliła się do niego i od razu
poczuła, jak na niego działa.
To było dla niej
nowe doświadczenie. Odkrywała swoją kobiecość i uczyła się
zaspakajać swoje potrzeby. Zarumieniła się na samo wspomnienie ich
szalonego seksu. Są ze sobą od roku i nic się w tej materii nie
zmieniło.
*
Ocknęła się z
tych wspomnień, kiedy poczuła na sobie wzrok mamy, która próbowała
rozszyfrować, o czym teraz myśli. Na szczęście nie miała dostępu
do jej wyobraźni. Pomyślała pewnie, że córka wspomina swoje
dzieciństwo i wszystkie szczęśliwe chwile, które spędzili razem.
No cóż, po części miała rację, ale nowe życie u boku Szymona
zupełnie przyćmiło tamte wspomnienia. Trochę jej było z tym
głupio, ale co tam, nie zamierzała zwierzać się nikomu. Klara
czasami próbowała podpytać, jak się im układa, ale to było tak
piękne i tak intymne, że nie potrafiła z nikim – nawet z
najlepszą przyjaciółką – szczerze o tym rozmawiać. To było
tylko jej i Szymona. Od dwóch dni go nie widziała bo pojechał do
Wodzisławia zawieźć część rzeczy, a ona już tęskniła i
właśnie uzmysłowiła sobie, że nie rozstawali się od roku.
– O czym myślisz,
córeczko? – w końcu padło to pytanie. Judyta odpowiedziała na
nie, pomijając tę część wspomnień, która dotyczyła ostatniego
roku.
– Myślę o moim
szczęśliwym życiu mamo, wspominam stare dobre czasy.
Kiedy stała pod
drzwiami Klary, czuła zmęczenie i żałowała, że właśnie na
dzisiaj się z nią umówiła.
– Cześć, Judyta
– przyjaciółka rzuciła się w jej ramiona – Dobrze że jesteś,
chodź i zobacz, jaką mam dla ciebie niespodziankę!
Judyta ściągała
płaszcz i buty w coraz gorszym nastroju. Mówiąc szczerze, nie
miała ochoty na żadne niespodzianki, tym bardziej, że była
koszmarnie zmęczona po całym dniu pracy.
– Judyta,
wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia! – Okazało się,
że trzy najlepsze przyjaciółki postanowiły urządzić jej wieczór
panieński. Z jednej strony nie było jej to na rękę, ale z drugiej
postanowiła docenić ich trud i nawet popłakała się ze szczęścia.
Dziewczyny były już po kilku kieliszkach.
– Mamy winko i
pyszne jedzonko, i chatę wolną, bo Jarek pojechał do kumpla.
Zupełnie mu to nie
pasowało, ale tego Klara nie powiedziała dziewczynom. Judyta jako
pierwsza z ich czwórki wychodziła za mąż i należało to uczcić,
chociaż każda z nich miała chłopaka, a dwie już od dawna
mieszkały razem ze swoimi partnerami.
– No to na
zdrowie, kochana, i na szczęście! – wygłosiła pierwszy toast
Klara, podnosząc pełny kieliszek. Właściwie zazdrościła
Judycie, ale za żadne skarby świata nie przyznałaby się do tego.
– No to do dna! –
zawołała Jaśmina.
– Do dna! –
wtórowała jej Paulina.
Judyta wypiła do
dna i już ten pierwszy kieliszek rozgrzał ją od środka.
Oj chyba się upiję
– pomyślała. Postanowiła coś zjeść i nałożyła sobie na
talerzyk lazanie, tak pięknie pachniała. Klara była najlepszą
kucharką z całej paczki.
– Powiedz nam,
Judi, nie boisz się przenosić na drugi koniec Polski? Będziesz
mieszkać u teściów, a to nie jest chyba szczyt twoich marzeń?
Zero przyjaciół, daleko do rodziców i nie będzie się komu
wypłakać w rękaw.
– Będę z
Szymonem – odpowiedziała zaskoczona, dlaczego drugi raz dzisiaj
ktoś zadaje jej to pytanie.
– Nie wiem, czy
ty jesteś naiwna, czy tak szalona – zaczęła Klara.
– No bo głupia
przecież nie jest – kontynuowała Jaśmina.
– Dajcie jej
spokój – Paulina starała się przekrzyczeć przyjaciółki.
Dziewczyny były już dobrze wstawione.
– Dlaczego? Nie
przerywaj jej, z ciekawością posłucham, co ma mi do powiedzenia. –
Judycie już trochę szumiało w głowie i postanowiła nie pić ani
kropli więcej. Pomyślała o Szymonie i obietnicy, jaką mu dała.
Nie będzie mogła do niego tak późno zadzwonić.
– No to powiem
ci, co ja o tym myślę. – Klara spoważniała, poprawiła
nieporadnie włosy i przystąpiła do sedna. – Byłaś najlepszą
studentką na roku i skończyłaś studia z wyróżnieniem, poznałaś
pierwszego chłopaka i właśnie wychodzisz za niego za mąż.
Rzucasz wszystko i wyjeżdżasz na prowincję. Pytam się: w imię
czego to robisz? Mogłabyś przebierać w chłopakach jak w
ulęgałkach, ale ty nie, poznałaś pierwszego z brzegu i dałaś
się zaciągnąć do ołtarza. – Klara coraz bardziej się
zacietrzewiała. – Pracę też wzięłaś pierwszą z brzegu,
zamiast poczekać na coś specjalnego. I w imię czego?
Judyta nie
rozumiała, do czego jej przyjaciółka zmierza, ale wiedziała, że
wszystkie są tego samego zdania. Zrobiło się jej przykro i właśnie
poczuła, że traci coś, co wydawało się być przyjaźnią.
– Nie wiesz, w
imię czego to zrobiłam? To ja ci powiem. W imię miłości, bo
miłość to podstawa życia, jego treść i istota. A ja znalazłam
prawdziwą miłość, która nie zadaje pytań, nie oczekuje niczego
i daje poczucie, że wszystko jest możliwe. Pytasz, czy się nie
boję? Oczywiście, że się boję, ale miłość jest silniejsza od
strachu i daje mi wiarę, że razem wszystko możemy osiągnąć, bez
względu na to, gdzie zamieszkamy i co będziemy robić. I tak dla
waszej informacji, Szymon nie jest pierwszym lepszym chłopakiem
tylko moją miłością życia. A teraz się pożegnam z wami, bo
czuję, że powiem coś, czego będę później żałować, a za
dzisiejsze zaproszenie bardzo wam dziękuję. Doceniam wszystko, co
dla mnie zrobiłyście.
Wyszła do
przedpokoju, szybko włożyła buty, chwyciła kurtkę z wieszaka i
wybiegła z mieszkania. Ubierała się w pośpiechu. Ochłonęła
dopiero na świeżym powietrzu.
– Boże, żebym
tylko bezpiecznie dotarła do domu. – Pożałowała, że wypiła
wino i teraz dopiero się bała. Musiała przejść przez park i
chociaż mieszkała na tym samym osiedlu, to droga wydawała się jej
niewyobrażalnie długa. Spojrzała na zegarek, dochodziła północ.
Cieszyła się, że miała na nogach wygodne sportowe buty i pędem
ruszyła w kierunku domu.
– Szymonku, nad
czym tak rozmyślasz? – Nawet nie zauważył, kiedy babcia weszła
do kuchni.
– Zastanawiam
się, babciu, czy dobrze tu będzie Judytce, czy zdoła się
przystosować do nowych warunków? Boję się, że rozczaruje się
życiem przy mnie.
– No co ty,
synku, mówisz? Przecież ty jesteś najlepszym człowiekiem, jakiego
znam, nawet lepszym od mojego syna, a twojego ojca – przyciszyła
nieco głos.
– Babciu,
dziękuję – uśmiechnął się i pocałował Anastazję w
pomarszczony policzek.
– No za co ty mi,
synku, dziękujesz? – sumitowała się babcia.
Siedzieli sobie w
przytulnej kuchni na poddaszu domu, w którym Szymon się urodził.
Poddasze zostało wyremontowane i zmienione w eleganckie, nowoczesne
mieszkanie przeznaczone dla młodych. Szymon był zachwycony efektem,
jaki zobaczył, ale nie miał pewności, czy spodoba się jego młodej
żonie. Ustalili, że ponieważ to tylko przejściowa sytuacja, nie
będą urządzać mieszkania wedle własnego gustu, tylko przyjmą z
wdzięcznością to, co przygotują dla nich rodzice. Mieli nadzieję
na jakiś przytulny pokoik, a tu takie piękne duże mieszkanie.
– Szymon, nie
gniewaj się na mnie, ale muszę ci to powiedzieć. Jak my byliśmy
młodzi z twoim dziadkiem, mieliśmy jeden pokój u moich rodziców,
ale najważniejsze było to, że byliśmy razem. Jak dziewczyna jest
warta ciebie, będzie tu szczęśliwa a jak cię nie kocha, to i w
pałacu będzie jej źle. I powiem ci jedno. Nigdy się niczego nie
bój, bo jak to ludzie kiedyś mówili, strach ma tylko wielkie oczy.
Jak mu spojrzysz w te oczy głęboko, to okaże się, że nie ma się
czego bać. – Wstała od stołu i wolnym krokiem ruszyła do
wyjścia, wiedziała że jej wnuczek musi sobie teraz wszystko ułożyć
w głowie, a że jest mądry to sobie poradzi.
Tylko jak ona mu te
dzieci będzie rodzić? Przecież jest taka cienka w pasie – z
troską pokręciła głową.
Szymon spojrzał na
babcię i stwierdził, że bardzo się postarzała. Ostatnie pięć
lat spędził tak beztrosko, że nawet nie zauważył, jak dziadkowie
się zmienili. Ucieszył się, że teraz będzie mógł czynnie
uczestniczyć w życiu swojej rodziny.
Spojrzał na
zegarek i znowu zaczął się martwić o Judytę. Zbliżała się
północ, a jej jeszcze nie było w domu. W ciągu ostatniej godziny
dzwonił do niej ze dwa razy, bardzo tęsknił i chciał, żeby była
już tu przy nim. Jeszcze tylko jeden dzień i pojedzie po nią i
resztę dobytku. Uśmiechnął się do siebie, kiedy pomyślał o
tym ostatnim. Kilka książek, dwa kubki do kawy i ciuchy, które
Judytka bardzo starannie dobierała. Zawsze mówiła, że odpowiedni
ubiór to podstawa. Dla niego to nie miało znaczenia, ale nie chciał
robić jej przykrości i starał ubierać się modnie i schludnie.
Najbardziej z tego cieszyła się jego matka i solidaryzowała się z
przyszłą synową. Uśmiechnął się do siebie, kiedy stwierdził,
że obie kobiety, które kocha nad życie, są do siebie bardzo
podobne. Zastanawiał się nad tym, czy to możliwe, że wybrał
Judytę spośród tylu kobiet dlatego, że do złudzenia przypominała
jego mamę. Delikatna, zgrabna i niezwykle piękna, a przy tym mądra
i dobra. Naprawdę miał szczęście, bo to bardzo cenne znaleźć w
życiu bratnią duszę i tak zakochać się bez pamięci.
Po raz kolejny
wybrał numer jej telefonu, ale bez rezultatu. Telefon milczał jak
zaklęty, a w sercu Szymona rodził się strach i pragnienie, żeby
nic złego nie stanęło im na drodze do szczęścia.