niedziela, 17 grudnia 2017

LIST DO ŚW.MIKOŁAJA IV



LIST DO ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA IV 

– Dzień dobry pani. – Becia zeszła pierwsza na śniadanie.

– Dzień dobry. Siadaj, kochanie. – Ewa odruchowo wskazała dziewczynie miejsce przy stole, to samo, które zajmowała wczoraj. – Częstuj się – postawiła przed nią na stole kubek z ciepłym kakaem i zabrała się do smażenia naleśników.

– Dzień dobry. – Krysia weszła do kuchni, zakładając kuchenny fartuszek. – Widzę, że mamy gościa na śniadaniu – radośnie przywitała się z dziewczynką.

– Dzień dobry pani – Becia jak zwykle grzecznie odpowiedziała na przywitanie.

– Pani Krysia pomaga mi zajmować się domem – wyjaśniła Ewa. – A to koleżanka Stasia, ma na imię Becia i zostanie z nami na jakiś czas.

– Bardzo mi miło, młoda damo. No to w takim razie musimy sobie porozmawiać od serca.

Becia zrobiła wystraszoną minę, więc Krysia od razu wyjaśniła, o co jej chodzi:

– Opowiesz mi, jakie potrawy lubisz, a czego nie jadasz. Znam gusta kulinarne wszystkich domowników i z przyjemnością gotuję ich ulubione potrawy. Chciałabym lepiej poznać i ciebie od tej strony.

Becia robiła coraz większe oczy, więc Ewa poczuła, że trzeba wdrożyć dziewczynkę w zwyczaje tego domu.

– Wszystko ci wyjaśnię później, teraz jedz spokojnie, a potem pojedziemy do szpitala porozmawiać z twoją mamą.

– Dzień dobry. – Staś usiadł przy stole na swoim miejscu.

Był naburmuszony, ale apetyt na szczęście mu dopisywał. Nałożył sobie naleśnik na talerz, posmarował go twarożkiem, a na górę nałożył grubą warstwę dżemu malinowego, który Krysia zrobiła własnoręcznie pod koniec lata. Becia nie spuszczała z niego zdziwionego wzroku. Nie mogła zrozumieć, dlaczego dąsa się na swoją mamę zupełnie bez powodu. Tak to jest, jak człowiek nie docenia tego, co ma. Dziewczynce nie mieściło się w to w głowie. Postanowiła porozmawiać z nim o tym zaraz po śniadaniu.

– Coś nas królewicz dzisiaj nie w humorze? – Krysia skomentowała sytuację panującą przy stole, tarmosząc z miłością modną fryzurkę chłopca.

Staś rozchmurzył się nieco, co świadczyło o sympatii, jaką darzył kobietę. Jednak ani Ewa, ani jej syn nie skomentowali jej słów. Krysia była w domu Dworskich niemalże od początku. Staś był jej oczkiem w głowie, a jej pracodawcy stali się dla niej drugą rodziną. Teraz, kiedy owdowiała, a syn wyjechał na staż do Stanów Zjednoczonych, doceniła to, że Dworscy traktowali ją jak członka rodziny. Jedynie rodzice Ewy patrzyli na nią z góry, ale na szczęście tylko na święta zostawali na dłużej w tym domu, a Krystyna nauczyła się schodzić im z drogi.

– Stasiu, pojedziesz ze mną i Becią do szpitala? Chcę porozmawiać z jej mamą, a potem możemy pojechać na świąteczne zakupy. – Ewa patrzyła na syna z miłością, rozumiała jego zachowanie i niczego nie chciała wymuszać.

– Ja nie mogę z wami jechać – odburknął chłopiec, chociaż jeszcze wczoraj namawiał matkę na tę wizytę.

– Jak chcesz. W takim razie spotkamy się w domu o czternastej na obiedzie. Tata jest u siebie, więc jakbyś chciał pogadać, to wiesz, gdzie go szukać. – Pogłaskała syna delikatnie po plecach, a on ugiął się pod jej dotykiem, jakby położyła mu na plecach jakiś ciężar..

Ewa od razu wyczuła jego niechęć i zrobiło się jej przykro. Krysia obserwowała ich z boku. Natychmiast zauważyła, że coś nie gra, bo normalnie ich relacje są zupełnie inne – radosne i przyjacielskie. Ewa nic nie jadła i wyglądała na zmęczoną, a jej syn na obrażonego. Adam był już w gabinecie, co raczej mu się nie zdarza przed śniadaniem, chyba że przytrafi się jakiś trudny przypadek. Widać było gołym okiem, że coś się wczoraj wydarzyło, ale ona nie chciała być wścibska. Przyglądała się tylko z troską ludziom, którym życzyła jak najlepiej.

– Ewuniu, a ty co zjesz na śniadanie? – Krysia zagadnęła z troską.

– Ja dziękuję, nie jestem głodna. Napiłabym się herbaty, więc jeśli mogę prosić…

– Oczywiście zaraz ci, kochana, zaparzę, może tę zieloną, którą tak bardzo lubisz?

–- Tak, poproszę zieloną z jaśminem.

Krysia włączyła czajnik i wyjęła z szafki dwa kubki. Biały dla Ewy i różowy dla siebie. Do jednego włożyła sitko z porcją suchej herbaty a do drugiego wsypała dwie kopiate łyżeczki kawy i łyżeczkę cukru. Kiedy czajnik się wyłączył, zalała wrzątkiem oba naczynia. Młodzież oddaliła się do pokoju Stasia, a ona z Ewą usiadły przy stole. Krysia złożyła jedynie talerze po śniadaniu i włączyła zmywarkę. Ewa dłuższą chwilę siedziała, milcząc, jakby zbierała myśli.

– Krysiu, jak już zauważyłaś, mamy ze Stasiem pewien problem, ale ja mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży. Mój syn ma coś do przemyślenia, ale to dobre dziecko, więc myślę, że to kwestia kilku dni i wszystko wróci do normy.

Krysia słuchała z zainteresowaniem. Dobrze znała swoją pracodawczynię i wiedziała, że to tylko wstęp do tego, co chce jej tak na prawdę powiedzieć.

– Podjęliśmy razem z mężem decyzję o tym, że w naszym domu urządzimy rodzinny dom dziecka. – Krysia podniosła wzrok na Ewę, jakby nie zrozumiała, o czym ona mówi. – No i mam pytanie w związku z tym. Czy zechcesz nam w tym pomóc? Bo jeżeli nie, to ja to zrozumiem i poszukam kogoś innego, a ty, kochana, możesz zostać z nami na starych warunkach. W razie gdybyś przyjęła propozycję, to twoje wynagrodzenie oczywiście zostanie zwiększone proporcjonalnie do dodatkowych obowiązków. – Ewa nie mogła rozczytać z twarzy Krysi, jakie wrażenie zrobiła na niej ta wiadomość.

– Przyznam szczerze, że jestem zdziwiona waszą decyzją, tak na plus zdziwiona. Nie sądziłam, że chcecie powiększyć rodzinę i to o cudze dzieci. Jestem oczywiście zdecydowana zostać z wami, ale nie wiem, czy podołam dodatkowym obowiązkom. W każdym razie bardzo się cieszę, że wasz dom zapełni się dziecięcym śmiechem. A o Stasia się nie martw, on jest dobrym i mądrym chłopcem, ale musi mieć czas, by sobie to wszystko poukładać. Niełatwo jest podzielić się z innymi tym, co najcenniejsze, zwłaszcza jeżeli chodzi o uwagę i miłość rodziców.

– Serce mi pęka, kiedy widzę, jak Staś cierpi, ale nie potrafię inaczej. Nadszedł czas, bym spełniła swoje marzenie o dużej i szczęśliwej rodzinie. Ponieważ Bóg dał nam tylko jedno dziecko, postanowiliśmy dać to, co mamy najcenniejszego, dzieciom, które z różnych powodów zostały pozbawione szczęścia wychowywania się w normalnej rodzinie.

– Bóg wam to wynagrodzi. – Krysia wstała od stołu, by ukryć łzy szczęścia, które same napłynęły jej do oczu. Stanęła tyłem do Ewy i dyskretnie wytarła oczy chusteczką, którą wyjęła z kieszonki fartucha. – Czas wracać do roboty.

Zabrała się za sprzątanie resztek jedzenia. Joker zjawił się przed nią jak na zawołanie.

– Chcesz, piesku, śniadanko? Zaraz ci coś smacznego naszykuję – mówiła do zwierzaka jak do człowieka.

Był mądry, wierny i wszyscy traktowali go jak członka rodziny. Pokiwał łbem na znak, że wszystko zrozumiał i cierpliwie czekał na swoje śniadanie. Do psiej miseczki wrzuciła co lepsze kawałki kiełbasy, chleba i twarogu. Wiedziała, że Adam nie popierał karmienia psa resztkami ze stołu, ale ona i Ewa czasami nie przestrzegały zaleceń pana doktora i rozpieszczały swojego pupila.

– Dziękuję bardzo za herbatę. – Ewa pospiesznie wstała od stołu i prawie pobiegła na piętro.

W ostatniej chwili weszła do łazienki i zwymiotowała. Torsje wymęczyły ją okropnie. Usiadła na krzesełku obok umywalki. Spojrzała na swoje odbicie i przeraziła się tym, co zobaczyła w lustrze.

– Boże, co z człowiekiem może zrobić stres. Tak się przejęłam tą wczorajszą sytuacją z synem, że aż moje ciało na to odpowiedziało. Muszę wyluzować, bo w przeciwnym razie rozchoruję się i będą zmuszona marzenia odłożyć na inne lepsze czasy. – Uśmiechnęła się do siebie, obmyła twarz zimną wodą i postanowiła trochę odpocząć.

Położyła się na kanapie w swoim gabinecie i musiała chyba zasnąć, bo obudziło ją delikatne pukanie do drzwi.

– Mamo, jesteś tu? – Staś uchylił drzwi jej pokoju. – Mamusiu, ty się źle czujesz?

– Trochę się źle poczułam, ale już jest wszystko dobrze. – Podniosła się nieco, ale opadła z powrotem na swoje posłanie. Zrobiło się jej czarno przed oczami, słyszała, jak syn coś do niej mówił, ale nie mogła zrozumieć ani słowa.



– Kochanie, co ci jest? Otwórz oczy, Ewuniu! – Poczuła zimy okład na swoim czole, ale nie mogła się wybudzić. Kiedy z trudem otworzyła oczy, zobaczyła przerażoną twarz męża, Stasia i wystraszone wielkie oczy Beci, ale nie mogła w żaden sposób zareagować.

– Pogotowie już jedzie – zakomunikowała Krysia, wchodząc do pokoju Ewy.

– Co się stało? Jakie pogotowie? – Ewa dopytywała męża.

– Spokojnie, Ewuniu, zaraz nadjedzie pomoc. Teraz odpocznij sobie.

Ewa zamknęła oczy i stosując się do zaleceń męża, spokojnie leżała. On trzymał ją za rękę i od czasu do czasu zmieniał kompres na czole.




– Gdzie jest chora? – Usłyszała obcy męski głos dobiegający ze schodów prowadzących na piętro.

– Mama jest tutaj – Staś poważnym głosem kogoś instruował.

– Dzień dobry, nazywam się Paweł Wysocki i jestem lekarzem Pogotowia Ratunkowego – mężczyzna przedstawił się i od razu przystąpił do diagnozowania chorej.

Ewa była jakby obserwatorem tego zdarzenia, niby wiedziała, że to jej dotyczy, ale nie potrafiła ocknąć się z tego letargu.

– Czy pana żona nie jest aby w ciąży? – lekarz zapytał Adama.

– Nic mi o tym nie wiadomo, ale bardzo bym się ucieszył, gdyby tak było. A wie pan? To jest bardzo prawdopodobne, bo żona ostatnio dość dużo schudła i nie czuła się najlepiej.

– Pani Ewo, słyszy mnie pani? – lekarz założył jej opaskę ciśnieniomierza na przegub ręki.

– Tak, słyszę, tylko jestem taka słaba, że nie mogę nawet podnieść głowy.

– Proszę leżeć spokojnie. Zmierzę pani ciśnienie, potem pobiorę krew do badania. Czy pani jest w ciąży?

– Nie, raczej nie. – Ewa myślała intensywnie, ale nie mogła sobie przypomnieć, kiedy miała ostatnią miesiączkę.

Szum w głowie uniemożliwiał jej myślenie. Adam spojrzał na nią z nadzieją. Ale ona nie mogła niestety potwierdzić przypuszczeń doktora, chyba już nawet straciła nadzieje na to, że mogła być jeszcze matką.

– Jakieś dwa tygodnie temu miałam ostatnią miesiączkę – odpowiedziała lekarzowi.

– Ciśnienie sto na sześćdziesiąt, a więc bardzo niskie i stąd to pani omdlenie. Radziłbym wizytę u pani lekarza pierwszego kontaktu i zrobienie kompleksowych badań. Nie można bagatelizować takich wyraźnych sygnałów, jakie wysyła organizm.

– Tak, ma pan rację. Zabiorę zaraz żonę do szpitala. Mój przyjaciel jest naszym lekarzem rodzinnym. Zaraz do niego zadzwonię. – Adam wyszedł z pokoju po swój telefon, a Ewa została sam na sam z lekarzem.

– Napędziła pani strachu rodzinie, proszę zadbać o siebie i jeszcze dzisiaj udać się do lekarza. A tu zostawiam pani zlecenie na badania i kartę informacyjną. – Lekarz wstał, pożegnał się z pacjentką i wyszedł, zostawiając ją samą.

– Mamusiu, mogę wejść? – Staś zajrzał do jej pokoju.

– Oczywiście, wejdź, kochanie. – Ewa ucieszyła się, kiedy zobaczyła swojego pierworodnego.

– Przepraszam, że cię zdenerwowałem. Ja już to wszystko przemyślałem i zgadzam się na to rodzinne…

– Stasiu, kochanie, nie teraz. Porozmawiamy na ten temat później – ojciec wszedł do pokoju i przerwał ten jego monolog.

– Ale ja chciałem tylko przeprosić mamę. – Chłopiec był bliski płaczu.

– To nie twoja wina, że mama poczuła się źle. Teraz skupimy się na tym, by ustalić, co jej dolega, a dopiero potem wrócimy do tej rozmowy. Zaraz zabieram ją do wujka Jurka na konsultację. Mama Beci leży w tym samym szpitalu, więc ona pojedzie z nami. Jak masz ochotę, możesz do nas dołączyć.

Ewa przysłuchiwała się rozmowie ojca z synem i kolejny raz dziękowała Bogu, że ma takiego dobrego męża, który jest nie tylko wspaniałym partnerem, ale i ojcem. Spokój, jaki od niego emanował, udzielił się im wszystkim.

– Dobrze, pojadę z wami, tylko znajdę Becię. Będziemy czekać na was na dole.

Staś wyszedł z pokoju i dopiero teraz Adam poczuł prawdziwy strach, wiedział przecież, że omdlenie może być spowodowane czymś znacznie poważniejszym, niż się wydawało.

– Adasiu, nie martw się. Ja już czuję się zupełnie dobrze.

Leki, jakie zaaplikował jej lekarz pogotowia widocznie zaczęły już działać i Ewa poczuła się nieco lepiej, ale nadal była blada i z trudem oddychała.

– Może jutro pojedziemy do szpitala? – Spojrzała na męża i wiedziała, że niczego nie wskóra.

– Proszę cię, Ewuniu, chociaż raz mnie posłuchaj. – Patrzył na nią błagalnie. Jej duże piękne oczy wydały mu się jeszcze większe, a twarz zmizerniała.

Dlaczego wcześniej tego nie zauważył, przecież to mogą być objawy anemii, a może jeszcze czegoś gorszego?

– Już dobrze, nie denerwuj się, zaraz się zbieram i jedźmy już do tego szpitala. Przekonasz się że to nic groźnego.

Ewa była tego pewna, ale dla świętego spokoju zgodziła się na tę wizytę. Przecież do dzisiejszego poranka czuła się zupełnie dobrze, schudła tylko, ale to akurat jej nie przeszkadzało. Zresztą za kilka dni święta, więc z pewnością nadrobi te kilka kilogramów. Ubierała się powoli, czując na plecach spojrzenie męża. Lubiła, kiedy na nią patrzył, ale kiedy się odwróciła, zamiast pożądania zobaczyła w jego oczach strach.

– Dlaczego tak na mnie patrzysz?

– Jak, kochanie? – Przygarnął ją za szczupłą talię i schował głowę w jej obfitym biuście.

Zadziwiające było to, że mimo ubytku wagi piersi miała wyjątkową krągłe. Adam na moment pomyślał, że lekarz pogotowia miał rację, ale szybko odgonił te marzenia, by nie przywiązywać się do tego, że zostanie wkrótce ojcem po raz drugi.


 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz