niedziela, 21 stycznia 2018

WIKTORIA - Piszemy razem



- Judyta wytłumacz mi na litość boską po co wam takie wystawne wesele?

- Mamo tłumaczyłam ci przecież, że to ważne dla Szymona. Powiedz mi co jest złego w wspólnej zabawie, w białej sukni i w tym by nasze rodziny się poznały. Data już dawno jest ustalona a ty teraz masz z tym problem? Co ty sobie takiego zaplanowałaś, że jest to ważniejsze od wesela twojej jedynej córki? - dobrze znała matkę i wolała zapytać wprost niż wymyślać powody dla których mogła to zrobić. Znała pomysłowość swojej rodzicielki i nawet nie próbowała zgadywać.

- Będę z tobą szczera. Twój tata znalazł wspaniałą wycieczkę, możemy polecieć do Chin na cały miesiąc za śmieszne pieniądze. Okazja last minet i spełnienie naszych marzeń i akurat w dniu waszego ślubu. Gdybyśmy pojechali na lotnisko zaraz po ślubie zdążymy na samolot, który akurat wylatuje z Katowic.

- Mamo ja mam ślub i wesele a ty zadecydujesz czy chcesz na nim być czy zrezygnujesz z tak błahego powodu. Co najwyżej możesz wybrać wesele albo Chiny. Wybór należy do ciebie – wyszła z mieszkania rodziców trzaskając drzwiami. Kiedy wsiadła do samochodu dopiero trochę ochłonęła. Kochała swoich rodziców ale mieli problem z komunikacją. Mama była dominującą osobą w ich rodzinie, a ojciec z entuzjazmem uczestniczył w każdym szalonym pomyśle mamy. Judyta dla kontrastu była zawsze odpowiedzialna, systematyczna i bardzo poważna jak na swój wiek. Kiedy była mała mówili na nią stara maleńka. Czasami żałowała że nie jest podobna do swojej mamy i nie odziedziczyła po niej chociaż odrobiny szaleństwa.

- Zabawne że ja muszę być rozsądniejsza od swoich rodziców - Odpaliła samochód i ruszyła w kierunku domu. Na miejscu była po piętnastu minutach. Poszła jeszcze na spacer żeby się zupełnie uspokoić nim wróci do domu w przeciwnym razie Szymon od razu pozna że coś się jest nie tak. Jak on to robi, chyba czyta w jej myślach. Wydaje się taki zajęty swoją praca, ale zawsze wie o co czym ona mówi i potrafi zapytać jakie ma na dany temat zdanie, wie jak ją pocieszyć i jest taki czuły i kochany. Poczuła ciepło jakie rozlewało się po jej ciele na samą myśl o narzeczonym. Idealnie się dobrali, ona uziemiona matematyczka z zacięciem menedżerskim on uzdolniony informatyk miłośnik gier komputerowych z duszą artysty. Kiedy zaraz po studiach wygrała konkurs na dyrektora banku w Katowickim oddziele powstał pomysł by po ślubie zamieszkać w domu jego rodziców. Lubiła to ich małe poznańskie mieszkanko, ale czasy studenckie już się skończyły i oboje postanowili że na jakiś czas zamieszkają w Wodzisławiu. Umowa jest taka, że póki nie staną na własnych nogach skorzystają z gościnności rodziców Szymona. Justyna poznała ich zupełnie niedawno kiedy się zaręczyli jakiś rok temu. Przyjechali na obiad zaaranżowany przez jej rodziców. Obiad odbył się w restauracji bo jej mama nie zaprząta sobie głowy gotowaniem więc wybrała wygodniejszą opcję. Potem zabrali rodziców do ich mieszkanka i tam spędzili resztę dnia. Za jakiś czas była rewizyta w domu Poloków i tam Justyna poznała całą najbliższą rodzinę narzeczonego. Jej rodzice nie pojechali bo przytrafiła się właśnie fantastyczna wyprawa do Indii. Żal było nie skorzystać, więc wyruszyli na poszukiwanie duchowej przemiany. Justyna z Szymonem poznali się równo rok temu w auli ich uczelni i od razu się w sobie zakochali. Po trzech miesiącach zaręczyli się a w pierwszą rocznicę ich poznania postanowili się pobrać. Od razu zamieszkali razem i to Judyta wprowadziła się do mieszkania wynajmowanego przez rodziców Szymona. Cały ten czas kochają się jak szaleni, rozumieją się jak bratnie dusze, wspierają jak przyjaciele i świata bożego poza sobą nie widzą. Jej rodzice polubili Szymona ale nie potrafią zrozumieć jego fascynacji grami komputerowymi i nie widząc przyszłości dla ich córki u boku tak zakręconego faceta. Uszanowali jednak wybór swojej jedynaczki ale nie omieszkali jej przypomnieć że jak sobie pościele tak się wyśpi. Jeżeli chodzi o spanie to Justyna miała wrażenie że jest najszczęśliwszą kobietą na świecie mając u swego boku tak fantastycznego kochanka. Pod tym względem pasowali do siebie idealnie. Na samą myśl uśmiechnęła się do siebie i przyspieszyła kroku bo zapragnęła być blisko niego.

- Dobry wieczór kochanie – rozebrała się w przedpokoju,rzuciła klucze do koszyczka na komodzie i poszła umyć ręce do łazienki.

- Już jesteś? - odwrócił się od komputera. Coś poszło nie tak?

- Dlaczego tak myślisz?

- Bo wróciłaś po niecałej godzinie, a zwykle jesteś u rodziców dłużej. Poza tym masz zimne policzka co świadczy o tym, że byłaś dość długo na powietrzu. Wkurzyłaś się?

- Nie chcę o tym rozmawiać

- Oczywiście, jak będziesz chciała pogadać wiesz – pocałował ją w policzek – Jesteś głodna?

- A co ugotujemy coś razem? - jej twarz rozpogodziła się natychmiast, bo uwielbiała to ich wspólne gotowanie - Mężczyzna w kuchni jest bardzo seksi, wiesz o tym?

- Wiem i wykorzystuję to z premedytacją – pocałował ją namiętnie i od razu pomyślał czy jego babcie też byłaby tego zdania.

- O czym teraz myślisz? - Judyta przyłapała go na tym

- O mojej babci Anastazji – odpowiedział szczerze

- Poważnie?

- Tak, zastanawiam się co by ona powiedziała jakby zobaczyła mnie w kuchni przy garach

- A co to takiego wielkiego? U mnie rodzice gotowali na zmianę, gotowało to które z nich było pierwsze w domu. Oboje pracowali więc na gotowanie nie przeznaczali wiele czasu, a popatrz na jaką dorodną wyrosłam dziewczynę – obróciła się na pięcie i przeszła się po ich małej kuchni jak modelka na wybiegu. Wpadając zgrabnie w objęcia ukochanego.

- Moja kochana – całował ją w szyję i szeptał do ucha – Moja ty najpiękniejsza, naprawdę jesteś taka głodna?

- Nie, zupełnie straciłam apetyt – patrzyła w jego zamglone oczy i już wiedziała, że kolację zjedzą później, znacznie później.




- Co się tak mama zamyśliła? - Michalina Polok zagadnęła swoją teściową, która siedziała przed zimną kawą zupełnie nic nie mówiąc. To takie do niej nie podobne, że aż przestraszyła się że starsza pani zaniemogła.

- A myślę o Szymonku, jak on się dogaduje z tą swoją dziewczyną? Jakoś mi się ona nie widzi, taka cienka w pasie, taka mizerna jak ona będzie rodzić mu dzieci?

- Mamo ważne że są w sobie zakochani. Jak tu zamieszkają to się troszkę podtuczy. Już ty się o to postarasz – to ostatnie zdanie sobie tylko pomyślała bo nie chciała urazić teściowej. Dobra z niej kobieta tylko trochę nadgorliwa. Michalinie nigdy to nie przeszkadzało a raczej było na rękę. Pracowała zawodowo od początku ich małżeństwa, była nauczycielką w szkole w której teraz jest dyrektorka i wszystko to zawdzięcza Anastazji, która zgodziła się zająć ich dziećmi. Tadeusz zaraz po studiach zaczął pracować na kopalni i do tej pory tam pracuje ale teraz nią zarządza. Jego ojciec jest z tego dumny ale ma problem z tym, że Szymon nie poszedł w ślady dziadka i ojca. Babcia natomiast kocha go miłością bezwarunkową i akceptuje wszystko co wnuczek robi.

- Michasia powiedz mi tylko czy zdążą ci robotnicy wyszykować to poddasze nisz się młodzi tu sprowadzą?

- Oczywiście, że zdążą, niech się mama tym nie martwi. Już ja wszystkiego dopilnuję.

- To dobrze, a powiedz mi czy wszyscy już potwierdzili że będą na weselu?

- Tak z naszej strony będzie sto dwadzieścia osób ale ze strony Judytki jeszcze nie mam potwierdzenia. Dobrze, że mama mi przypomniała, zaraz do nich zadzwonię – spojrzała na zegarek czy aby nie jest za późno na rozmowę telefoniczną. Z ulgą stwierdziła, że pora jest odpowiednia i wykręciła numer telefonu syna. Do Justyny nie miała śmiałości dzwonić.




Kochali się namiętnie kiedy telefon się rozdzwonił. Szymon próbował to zlekceważyć, ale chyba siódmym zmysłem czuł, że to mama.

- Odbierz kochanie – Justyna wyszeptała zdyszanym głosem zmęczona cudownym seksem.

- Słucham – Szymon próbował zapanować na głosem

- Cześć synku, przepraszam, że przeszkadzam, ale mam sprawę do Justynki

- Dać ci ją? - zapytał wskazując dziewczynie na migi że to do niej

- Nie wystarczy że powtórzysz jej

- Słucham – ponaglił matkę by jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi, miał przecież obok siebie najpiękniejszą kobietę na świecie i jeszcze nie skończył z nią to co zaczęli

- Chciałam prosić o potwierdzenie ilości osób, które będą na weselu. Możesz ją o to poprosić?

- Jasne, że mogę – odpowiedział w sposób, który nie zachęcał mamy do pogawędki

- No to nie przeszkadzam. Do usłyszenia i pozdrów Judytę – natychmiast się rozłączyła

- Coś tak krótko rozmawiała? Trzeba było wypytać co tam u nich.

- Oj mamuś Szymon był zajęty, nie chciałam mu przeszkadzać.

- Ciekawe czym mógł być zajęty w niedzielę wieczorem? - zastanawiała się babcia, widocznie już zapomniała co można robić we dwoje w niedzielne popołudnie. Michalina uśmiechnęła się do siebie i wyszła zobaczyć co robi jej mąż w niedzielne popołudnie. Zapukała do jego gabinetu i poczekała na zaproszenie

- Proszę – usłyszała stanowczy głos Tadeusza wyćwiczony przez lata dyrektorowania

- Mogę wejść? - jak zawsze delikatna Michalina zapytała ale wiedziała, że jej mąż zawsze ma czas dla niej

- Oczywiście, co za pytanie. Co tam się stało, mama ci dokucza? - zażartował sobie, bo doskonale o tym wie, że obie jego ukochane kobiety już dawno doszły do porozumienia i żyją sobie w idealnej symbiozie.

- Dzwoniłam do Szymona – zamknęła za sobą drzwi gabinetu męża

- No i co tam słychać u naszego zakochanego geniusza?

- Wszystko w porządku – Michalina zdała mężowi relację z odbytej przed chwila rozmowy. Oboje ucieszyli się z faktu, że ich syn jest zakochany i korzysta z życia u boku narzeczonej.

- Oj Michasiu jak ja sobie przypomnę jak my byliśmy młodzi i zakochani – Tadeusz wyciągnął się na swoim fotelu z miną zwycięzcy.

- Ja myślę, że nadal jesteśmy w sobie zakochani – podeszła do niego by go ucałować.



- Tak oczywiście, ale młodość jest cudowna. Pamiętasz jak…- i tu zniżył głos do szeptu, żeby nikt nie usłyszał o czym rozmawiają.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz