Wszystko zaczęło
się pewnego ranka, kiedy moja przyjaciółka zadzwoniła do mnie i
zakomunikowała, że musi się ze mną natychmiast spotkać, bo miała
sen i chce poznać jego przesłanie. Nie bacząc na moje wykręty, że
za wczesna pora, a ja w rosole i na dodatek w złym humorze,
zapowiedziała szybką wizytę.
– No to zaraz
będę! – krzyknęła do słuchawki i jak zwykle rozłączyła się,
nie czekając na moją odpowiedź. Zdążyłam zarzucić szlafrok na
piżamę, kiedy odezwał się gong dzwonka do drzwi wejściowych.
– Wiesz, co mi się
śniło? – Prawie wpadła na mnie w progu, całując mnie w
policzek, poszła wprost do mojej kuchni.
– Napijesz się
kawy? – zapytałam. Nie czekając na odpowiedź mojej zaaferowanej
przyjaciółki, wyjęłam z szafki kubki, z których zwykle pijemy
kawę, kiedy mnie odwiedza. Na moim widniał napis: „Mam swoje
marzenia i nie zawaham się ich spełnić”. Włączyłam czajnik, a
ona w asyście odgłosów bulgoczącej wody zaczęła swoje
opowiadanie.
– No więc śniłaś
mi się dzisiejszej nocy – przerwała, by zrobić efektowną
przerwę.
– No i co? -
zachęciłam ją do zwierzeń.
– Prowadziłyśmy
kawiarnię, to znaczy ja prowadziłam – poprawiła się – a ty
byłaś tam ze mną. Uśmiechnęłam się, bo nie widziałam w tym
nic dziwnego, ponieważ moja przyjaciółka posiada pensjonat i już
jakiś czas temu mówiła o tym, że przeniesie się tam na stałe.
– To jednak
zdecydowałaś się przeprowadzić? – bardziej stwierdziłam, niż
zapytałam.
– Nic z tych
rzeczy, kochana, to miejsce, ta piękna kawiarnia była tutaj w
Wodzisławiu. Dasz wiarę?
– No cóż,
czasami… – chciałam zacząć moją odpowiedzieć , ale ona mi
przerwała i z błyskiem w oku zaczęła opowiadać, jak wyglądała
owa kawiarnia w jej śnie.
– To było
magiczne miejsce, nie mogę wręcz przestać o tym myśleć. Otaczały
mnie książki, kwiaty, koronkowe serwetki, no i Anioły. A ty wiesz,
że od dawna mam chęć, by nauczyć się robić takie cudeńka na
szydełku?
– Służę pomocą,
kiedyś robiłam, jak ty to nazywasz, „takie cudeńka”.
Wystarczy, że odświeżę sobie pamięć – rozmarzyłam się razem
z moją przyjaciółką.
– Ty się w ogóle
nie dziwisz? – zapytała nagle.
– A czemu mam się
dziwić, przecież każdy ma prawo mieć swoje marzenia –
odpowiedziałam z uśmiechem, popijając łyk smacznej kawy i
poczułam wdzięczność za to, że przyjaciółka wprowadziła mnie
w świat swoich pragnień. Jej radość udzieliła się mi i już
obie zatopiłyśmy się w radosnym tworzeniu.
– Zobaczyłam tam
taki piec z kamienia, w nim wypiekała się pizza, a zapach, jaki
poczułam, był tak realistyczny, że mogłabym przysiąc, że
istniał naprawdę.
– Chwileczkę,
mówiłaś mi, że to ma być kawiarnia, a teraz już widzę, że to
restauracja – przerwałam jej opowiadanie, by uporządkować myśli.
– No tak, a więc
to była knajpka, nie kawiarnia i nie restauracja, jeżeli wiesz, o
czym mówię – spojrzała na mnie i od razu zrozumiała, że jestem
w tych klimatach. – Myślisz, że to normalne? – zapytała.
– Co masz na
myśli?
– No to, że śniła
mi się ta knajpka, kiedy ja nie mam pojęcia, jak prowadzić taki
interes.
– Gdyby można
było karać za marzenia właśnie odsiadywałabym dożywotni wyrok –
odparłam.
– No ale ty jesteś
pisarką i to chyba normalne.
– Co jest
normalne? Że odsiaduję ten wyrok czy to, że mam swoje marzenia? –
dopytałam coraz bardziej rozbawiona.
– To, że marzysz,
bo duszę masz artystyczną, a ja pierwszy raz miałam podobny sen i
poczułam takie szczęście, i chciałam się dowiedzieć, czy mam
traktować ten sen dosłownie, czy raczej przestać się nad tym
zastanawiać?
– Trochę dużo
tych pytań, a raczej wątpliwości – odpowiedziałam wymijająco,
bo sama jeszcze wtedy nie znałam odpowiedzi na wszystkie z nich. –
A powiedz mi, co ja robiłam w tym twoim śnie?
– Siedziałaś
przy stole i pisałaś książkę – odpowiedziała, patrząc gdzieś
w dal.
– Pisałam książkę
w twojej knajpce? – nie mogłam wyjść z zadziwienia.
– Ja też się
zdziwiłam i nawet zapytałam w tym śnie, co piszesz – przerwała
na moment, by wypić łyk kawy, bo do tej pory nawet ust nie
zamoczyła, tak była pochłonięta opowiadaniem.
– No i co ci
odpowiedziałam? – ponagliłam ją zainteresowana.
– Odpowiedziałaś,
że ta książka jest wyjątkowa i znajdujesz w mojej knajpce
natchnienie, bo ona jest kulinarna i nawet podałaś mi tytuł, jak
sama powiedziałaś, „roboczy” – znowu przerwała.
– No to mów i nie
trzymaj mnie w napięciu – prawie krzyknęłam podekscytowana.
– „Anielska
kuchnia” – powiedziała.
– „Anielska
kuchnia”? – powtórzyłam jak echo.
– Tak, i wiesz co,
tam były przepisy na wegetariańskie dania – dokończyła
zadowolona z efektu, jaki wywarło na mnie to opowiadanie.
– Pisałam książkę
kucharską i to na dodatek wegetariańską? – nie mogłam wyjść z
zadziwienia. Sama jestem mięsożerna, ale mam spore doświadczenie w
kuchni wegetariańskiej, bo moja wnuczka i synowa nie jedzą mięsa
już od dawna, więc wprawiłam się już w jarskim gotowaniu. Nie
powiedziałam jednak o tym od razu mojej przyjaciółce. Zadziwiło
mnie to, że już od jakiegoś czasu czułam, że sama powinnam
wykluczyć ze swojego jadłospisu mięso. Takie anielskie podszepty,
które ciągle od siebie odrzucałam.
– Nie do końca to
było książką kucharską. Raczej opowiadaniem przeplatanym
przepisami, ale na pewno wegetariańskimi – dodała, jakby
opowiadała mi coś, czego naprawdę była świadkiem – teraz już
wiesz, że nie mogłam z tym czekać i zjawiłam się tak z samego
rana.
– Tak, rozumiem. –
Ja co prawda miewam takie realistyczne sny i specjalnie się nie
dziwię, ale moja przyjaciółka pierwszy raz z takim przejęciem
opowiadała mi o swoim, który zresztą dotyczył nas obu.
– No i co ty na
to? – zapytała cichym głosem, jakby obawiała się, że nas ktoś
usłyszy.
– Może napiszę
kiedyś taką książkę, zainspirowałaś mnie, przyznam szczerze.
– Ja pytam, co
myślisz o tym pomyśle, by otworzyć knajpkę? – zapytała
poirytowana brakiem zainteresowania z mojej strony.
– A co czujesz,
jak myślisz o tej knajpce jak ze snu?
– Radość, spokój
i ciepło – mówiąc to, położyła rękę na sercu.
– No to realizuj
swoje marzenie – odpowiedziałam z radością.
– Jak to, tak po
prostu?
– Na razie w
marzeniach. Stwórz wystrój tego miejsca, ułóż menu, wyobraź
sobie ludzi, którzy tam przychodzą, a potem jak zechcesz, stworzysz
ją naprawdę w realnym miejscu. W swoim czasie, kiedy będziesz już
na to gotowa.
– Mówisz
poważnie?
– Najpoważniej na
świecie. Tak właśnie powstają wielkie rzeczy.
– W snach? –
dopytała zdziwiona.
– W marzeniach –
odparłam.
– No a co z kasą,
której teraz nie mam?
– Na szczęście
za marzenia nie trzeba płacić – odparłam. – Póki co stwórz
to miejsce w głowie. Jak taka będzie twoja droga, pieniądze się
znajdą.
– Aha, znajdą się
– powtórzyła za mną.
– Tak działa
Prawo Przyciągania – odparłam. – Człowiek jest tym, o czym
cały dzień myśli. Nie zrozum mnie źle, nie musisz myśleć o tym
projekcie cały dzień, ale jak już oddajesz się marzeniom, to myśl
pozytywnie. Nie piętrz problemów, nie skupiaj się na brakach,
tylko otwórz umysł i pozwól swoim myślom płynąć. Zapisuj
uczucia, jakie temu towarzyszą i wszystkie pomysły, które wpadną
ci w tym czasie do głowy. To twoje myśli są właśnie źródłem
kreatywności – zakończyłam swoją wypowiedź, a moja
przyjaciółka zapatrzyła się gdzieś w dal, jakby szukała w
swojej pamięci jakichś zagubionych szczegółów.
– Ty wiesz? –
odezwała się po chwili. – Ja nie muszę niczego wymyślać, ja
dokładnie wiem, jak ma wyglądać ta knajpka ze snu. Tylko muszę to
szybko zapisać bo zapomnę – dodała i już zbierała swoje rzeczy
gotowa do wyjścia. Nie zatrzymywałam jej, ponieważ wiem, że jak
człowiek ma wenę, to musi pisać.
– Kup sobie po
drodze fajny zeszyt i tam zapisuj swoje marzenia – poradziłam jej
przy pożegnaniu.
– Już mam taki
zeszyt, sama mi go podarowałaś. To mój Zeszyt Mocy –
przypomniała mi. Pomachałam jej na pożegnanie, a kiedy wróciłam
do kuchni, by dokończyć kawę, poczułam radość z tego powodu, że
trud, jaki wkładam w tworzenie owych Zeszytów Mocy, został
doceniony.
Wspaniałe...��dziękuję
OdpowiedzUsuń