wtorek, 23 sierpnia 2016

O MARZENIACH I INTUICJI PO RAZ DRUGI


O MARZENIACH I INTUICJI PO RAZ DRUGI


O czym marzysz, czego pragniesz? Zadaję dzisiaj to pytanie wielu osobom. Czy marzenia są do spełnienie, czy tylko do marzeń, czy dzielić się z nimi z bliskimi, czy do czasu ich realizacji nie zapeszać i nikomu nic nie mówić? Czy wszystkie marzenia czynią nas szczęśliwymi czy rodzą frustracje czy może są motorem do działania? Wiele pytań i zapewne wiele jest odpowiedzi, tyle odpowiedzi ilu marzycieli. Zacznę od siebie, bo nikogo nie znam lepiej. Może uda mi się ustalić raz na zawsze, jak naprawdę jest z tymi moimi marzeniami, czy powinnam w tej chwili marzyć, a nie pisać, a może moim marzeniem jest pisanie?

Kiedy byłam bardzo młoda, żyłam dniem dzisiejszym, wydawało mi się, że mam wszystko czego mogłam wtedy chcieć, a więc mądrego, przystojnego i popularnego męża, no nie aktora ale czołowego wtedy piłkarza Górnika Zabrze, dwoje zdrowych i ślicznych dzieci, własne mieszkanie i samochód. Dość pieniędzy na dostatnie życie, urodę, piękną figurę i mogłam pojechać do rodziców taksówką pięćdziesiąt kilometrów jak za nimi się stęskniłam. O czym mogłam wtedy jeszcze marzyć? Moje życie to było jedno wielkie marzenie. Oglądam zdjęcia z tego czasu i widzę młodą atrakcyjną kobietę na nieustannych wakacjach.
Do momentu jak zmarł mój teść. Moja córka przygotowywała się do pierwszej komunii, uszyłam jej sukienkę a ona pokazała się w niej dziadkowi. Powiedział wtedy że pięknie wygląda i że tak się cieszy, że dzieci tak pięknie rosną i miał wtedy łzy w oczach. Kiedy zapytałam dlaczego tak reaguje na bądź co bądź radosne wydarzenie. Odpowiedział że jemu jest smutno bo świat jest taki piękny a jemu przyjdzie umierać.
Miała 52 lata i był zdrowy, tak nam się wtedy wydawało. Tak jakoś się wtedy nie zastanawiałam nad sensem jego słów, pomyślałam tylko, że się przestraszył, że mu szybko wnuczka rośnie, a on się po prostu starzeje. Ale teść nie dożył komunii mojej córki. Miał rozległy zawał i umarł w kwietniu.

Uświadomiłam sobie wtedy, że wszystko przemija: i zdrowie i miłość i nic nie ma znaczenia w obliczu śmierci. Naprawdę wtedy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że wszyscy będziemy musieli kiedyś odejść i stałam się bardziej uważna. Do tej pory przywiązuję wagę do słów i nigdy nie obcinam sobie głowy czy ręki w żadnej sprawie, nie oddaję wszystkiego za coś lub za kogoś i nigdy nie mówię, że nie chce mi się żyć. Każde rozczarowanie lub niepowodzenie przyjmuję jako lekcję i drugi raz staram się nie popełniać tego samego błędu.

Mam taką codzienną afirmację: „Wybaczam sobie bycie nieidealną i żyję teraz najlepiej jak potrafię.” Pomyślisz teraz droga Mario że zaczęłam o marzeniach , a skończyłam na śmierci, ale wbrew pozorom wielu ludzi pytanych o marzenia odpowiada, że marzą o tym by być zdrowym, bo jak się ma zdrowie , to i marzeń pełną głowę, ale jak zaczynamy chorować to marzymy tylko o zdrowiu. Każdy z nas tego doświadczył i tylko nieliczni szczęściarze dożywają sędziwego wieku w doskonałym zdrowiu. Ja tak jak wielu z nas doświadczyłam poważnej choroby, ale to już temat na kolejny list.

Pozdrawiam cię droga Mario i życzę ci zdrowia i głowy pełnej marzeń.

Ps. Do dzisiaj zastanawiam się czy mój teść miał przeczucie, że jego życie dobiega końca czy ta nasza rozmowa to był zwykły zbieg okoliczności.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz