O
moich przyjaźniach….
Czy
wszyscy ludzie, których spotykamy na swej drodze zostają naszymi
przyjaciółmi?
Teraz
wiem, że nie, ale kiedyś byłam inna. Otwarta na każdą przyjaźń,
oddana i pomocna.
Myślałam,
że na przyjaźń trzeba sobie zasłużyć. Nie wynikało to
bynajmniej z głupoty czy niewiedzy, ale raczej z naiwności. Do dziś
mam taką zasadę, że kiedy poznaję nowych ludzi są oni dla mnie
czystą nie zapisaną kartką.
Lubię ludzi z natury i pozwalam im
zaistnieć w moim życiu. Jedni zyskują na bliższym poznaniu, inni
tracą, a jeszcze innymi w ogóle nie zaprzątam sobie umysłu.
Otwieram swoje serce i czekam co z tego wyniknie. Ale z perspektywy
czasu muszę stwierdzić, że mm grono swoich przyjaciół od lat i
tych całkiem nowych. Moje przyjaźnie mają rożną intensywność i
różne etapy. Mam przyjaciół na co dzień i takich z którymi
widuję się rzadko. Lecz wszystkie te osoby są dla mnie ważne i
mogą na mnie liczyć w trudnych chwilach swojego życia jak i
radosnych momentach.
Jest takie przysłowie że „przyjaciół
poznaje się w biedzie”, ale jak głębiej się nad tym zastanawiam
to dochodzę do takiego wniosku, że niektórym z trudem przychodzi
cieszyć się razem ze swoim przyjacielem, kiedy np. nasz przyjaciel
kupuje sobie piękny nowy samochód, takiego wypasionego terenowego
Mercedesa, do którego wzdychają wszyscy fani motoryzacji podczas
zwiedzania salonów samochodowych. Jeżeli jesteś dobrym
obserwatorem ludzkich zachowań to widzisz zmieszanie na twarzach
niektórych oglądających, zazdrość lub zaskoczenie. Kiedy
ochłoną, zaczyna się dyskusja: że nie opłaca się kupować
samochodów nowych z salonu bo bardzo się na nich traci (pokaż mi
takiego, który by nie kupił jakby go było stać) co odważniejsi
nie ukrywają zdziwienia: „skąd ty masz na taki zbytek
pieniądze?”, jeszcze inni uważają to za snobizm i brak gustu. No
i taki do tej pory zadowolony nabywca nowiusieńkiego Mercedesa
zaczyna tracić pewność siebie i już sam nie wie czy dobrze zrobił
kupując to cacko, a grono oglądających wprost przeciwnie, czują
zadowolenie z faktu, że przyjaciel jest szczęśliwym posiadaczem
ale naiwnym i w sumie to same kłopoty go czekają. Zapytałam jakie
to kłopoty czekają właściciela nowiutkiego Mercedesa, spojrzało
na mnie kilka par zdziwionych oczu i jeden z panów przystąpił do
uświadamiania mnie: po pierwsze przy parkowaniu ktoś może ci
zatrzeć lakier lub nawet wgnieść blachę, a to w przypadku takiej
klasy samochodu są ogromne koszty, może ci go ktoś ukraść a
wtedy zaczyna się żmudne śledztwo i nie masz ani auta ani
pieniędzy, możesz mieć pecha i trafisz na felerny model i zamiast
nim jeździć to stoisz ciągle w warsztacie. Na moje protesty, że
przecież samochód jest ubezpieczony panowie prawie chórem
zawołali: „Czy ty wiesz ile to ubezpieczenie kosztuje?!. Nie
wiedziałam, ale z tonu jakim wykrzyknęli wywnioskowałam, że dużo,
dużo za dużo.
Tak
samo ma się sprawa domu czy luksusowego mieszkania, albo jeszcze
gorzej apartamentu w atrakcyjnej miejscowości lub kurorcie.
Modne
ciuchy, zwiedzanie świata, lub nawet posiadanie mądrych
wykształconych dzieci lub wnucząt też stanowi problem w relacjach
między ludzkich, a nawet przyjacielskich. Jedna z naszych
przyjaciółek poinformowała nas, że na sylwestra wystąpi w
„starej kiecce” bo już wyrosła z tej próżności i teraz
szkoda jej czasu i pieniędzy na szukanie nowej garderoby, wszystkie
zgodnie jej przytaknęłyśmy, ale na sylwestra tylko ona miała
starą, ale nie widzianą przez nikogo sukienkę i był to dla niej
samej dyskomfort.
Ja
miałam sylwestra w łóżku, bo dopadła mnie rwa kulszowa i
cierpiałam katusze. Nie mogę powiedzieć nic więcej bo tam nie
byłam i nie widziałam, więc nie będę opowiadała. Zdziwił mnie
sam fakt opowiadania o tym w czym w ogóle pójść na sylwestra,
najlepiej w czym się ma i dobrze się bawić.
Nie
oceniam, nie szufladkuję, mam swój styl i charakter i to co
najważniejsze śmiało przedstawiam mój punkt widzenia jeżeli mnie
ktoś zapyta o zdanie. Staram się mówić spokojnie, ale stanowczo i
starannie wybieram bitwy do stoczenia. Chcę być mądra a nie
przemądrzała. Radzę tylko tym, którzy o radę proszą i pomagam
tylko tym którzy na to zasługują. Jednym słowem nie marnuję
swojej energii i nie zmieniam ludzi, zmieniam siebie, ciągle się
rozwijam i uczę się nowych rzeczy. A jak było dawniej? Różnie.
Zawsze byłam otoczona ludźmi, tak jakoś do mnie lgnęli. Teraz już
wiem, że byłam wygodna koleżanką, która chętnie zapraszała do
siebie na pyszną kolację, odbierze dziecko z przedszkola, nakarmi i
przechowa do wieczora, uszyje, pożyczy nawet drogie i ulubione
ciuchy, wyczyści nawet wredną plamę na dywanie.
A
propos tej plamy na dywanie muszę się przy tym na dłużej
zatrzymać bo właśnie od niej zaczęła się moja asertywność.
Ale po kolei, było to dawno, nawet bardzo dawno, trzydzieści lat
temu, Dwie przyjaciółki przyszły do mnie z wizytą na kawę i
ciasto domowej roboty. Kawę przywiózł mój mąż z zagranicznego
wyjazdu a ciasto upiekłam własnoręcznie. W miłej atmosferze mijał
nam czas, ploteczki, wymiana doświadczeń, takie tam babskie
spotkanie. Wyszłam do toalety i jakoś tak bezszelestnie całkiem
przypadkiem zatrzymałam się przy lustrze w przedpokoju aby poprawić
włosy i usłyszałam taką oto rozmowę: Mam wredną plamę na
dywanie mówi pierwsza i zupełnie nie wiem jak mam ją wyczyścić,
a na to mówi druga po co się męczysz powiedź o tym Halinie (czyli
mnie) ona jest ambitna to ją wyczyści i w tym momencie wybuchnęły
cichym śmiechem. Poczułam jak pot zalewa mi czoło, zrobiło mi się
słabo, ale szybko opanowałam emocje. Wróciłam do
moich”przyjaciółek” i udawałam, że nic się nie stało. Kiedy
wyszły płakałam do poduszki, ale był to płacz oczyszczający,
poczułam złość nie na te dwie intrygantki, ale na siebie o to, że
byłam taka naiwna. Za jakiś czas dzwoniła do mnie ta koleżanka od
plamy na dywanie i bardzo miło i tak bezradnie opowiadała mi o
strasznym zdarzeniu którego konsekwencją była wredna plama na
dywanie, a ja ze stoickim spokojem podałam je numer telefonu do
jedynej wtedy w Zabrzu firmy czyszczącej dywany, grzecznie ją
przeprosiłam i szybko skończyłam rozmowę.
Od
tego czasu zaczęłam bacznie przyglądać się ludziom. Zaczęłam
czytać artykuły w gazetach, książki, chętnie chodziłam do kina
na psychologiczne filmy, stało się to moją pasją i tak mam do
dzisiaj. Nadal byłam przyjazna i pomocna, ale pilnowałam żeby nikt
nie przekraczał granicy i mnie nie wykorzystywał i już nigdy na to
nie pozwoliłam.
Dlatego moje przyjaźnie mają różną
intensywność. Czasami celowo oddalam się od kogoś kto nadużywa
mojej dobroci, ale kiedy ta osoba miała trudny okres w swoim życiu,
potrzebowała mojej pomocy szybko zapominałam o dawnych sprawach.
Pomagałam finansowo i wspierałam dobrym słowem, dawałam
schronienie i zabierałam na wczasy, jeżeli chciałabyś wiedzieć
czy mi się opłacało to powiem ci, że z perspektywy czasu nie.
Dzisiaj już naszej przyjaźni nie ma. O przyjaźń należy dbać. Trzeba dużo od siebie dawać ale i należy być gotowym na dary, które niesie ze
sobą ten specjalny rodzaj znajomości. Mam wieloletnią przyjaciółkę, która
była i jest do tej pory bezinteresowna, ale rozmawiamy i przebywamy
ze sobą jedynie z mojej inicjatywy, taki jest między nami układ,
który szanuję bo wiem że choroba mojej kochanej przyjaciółki
bardzo ją ogranicza. Przyjaźnimy się od 25 lat, to szmat czasu i
taka przyjaźń zasługuje na specjalne traktowanie. Daję więc od
siebie wiele nie oczekując niczego w zamian, a radość jaką dają
mi te spotkania jest dla mnie wystarczającą nagrodą.
Czy
ja jestem idealną przyjaciółką? Zapewne nie. Mam swoje wady jak
wszyscy, ale mam ich świadomość i pracuję nad sobą.
Droga Mario mam
taką radę: jeżeli chcesz zmienić świat zacznij od siebie, nigdy
nie zmieniaj innych ludzi, zmień siebie, a cała reszta się
dostosuje. Jeżeli pragniesz, żeby cie ktoś pokochał dawaj miłość,
jeżeli chcesz by cię ktoś szanował, obdarzaj szacunkiem innych,
jeżeli pragniesz uznania chwal innych, jeżeli pragniesz uśmiechu i
życzliwości bądź życzliwa. Bądź szczera, naturalna i nigdy nie
oceniaj innych, nie plotkuj i nie intryguj, załatwiaj trudne sprawy
od razu i z osobami uwikłanymi w nie. Nie czekaj z tym, bo akurat
jest zły moment, bo na trudne sprawy zawsze jest zły moment, ja coś
o tym wiem i ty na pewno też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz