poniedziałek, 28 grudnia 2015

Marzenia do spełnienia (3)

LIST DO ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA  cz. II

         Całe popołudnie Ewa myślała, zapisywała coś w notesie i prawie się nie odzywała.   A jak już Adam zaczął jakąś rozmowę to traciła ciągle wątek aż w końcu wymówiła się bólem głowy i zamknęła się w swoim pokoju. Adam kilka razy podchodził pod zamknięte drzwi jej pokoju, ale absolutna cisza świadczyła, że z pewnością śpi, a on nie chciał jej przeszkadzać. Potem dostał wezwanie do chorego konia i nie miał czasu dłużej się zastanawiać czym zajmuje się właśnie jego żona. 

Zapukał do pokoju Stasia. Tak? – usłyszał zza zamkniętych drzwi. Synu jadę do wezwania, będę jak będę. Nie wiem co mnie spotka na miejscu. Powiedz mamie, że jeżeli będzie to coś poważnego to zadzwonię. Dobra tato, powtórzę – Adam spojrzał na syna z niedowierzaniem – spoko nie zapomnę. Staś czytał książkę, a to czynność wyjątkowo go zajmuje, więc może nawet zapomnieć o bożym świecie, a co dopiero o przekazaniu wiadomości matce. Adam w pośpiechu wsiadał do swojego jeepa i postanowił wszystkie rodzinne dylematy właśnie dzisiaj rozwiązać. Dzisiaj zapyta swoją żonę co zaprząta jej umysł tak bardzo, że jest nieobecna duchem, chociaż jej piękne ciało jest jak najbardziej na miejscu. Nieco schudła, ale to jej tylko dodało uroku. Adam postanowił skupić się na jeździe, bo myśli związane z jego żoną zawsze sprowadzały się do tego samego, czyli zachwytu nad jej pięknym ciałem... Zaraz się upomniał i już myślami był w stajni swojego najlepszego klienta.

Ewa patrzyła jak odjeżdża. Chodziła po swoim małym gabineciku i rozważała wszystkie za i przeciw dotyczące jej nowego pomysłu, ba nawet sposobu na życie.
Dzisiaj muszę porozmawiać z Adamem, dłużej nie zamierzam męczyć się z tym sama – podjęła tę decyzję, chociaż obawiała się jak on przyjmie to co mam mu do powiedzenia.
Kiedy spojrzała na podjazd, śnieg zaczął sypać, a piękne małe płatki błyszczały w świetle ulicznej lampy jak brokat sypany wprost z nieba. Kolacja już dawno ostygła, Staś poszedł spać, a Adama jak nie było tak nie ma. Nie dzwonił i nie odbierał połączeń. Ewa już do tego przywykła, że kiedy chodzi o trudny przypadek lub życie jego podopiecznych, zapomina o tym by ją powiadomić. Skupia się na zwierzętach, które niejednokrotnie ratuje i dopiero jak sytuacja jest opanowana, dzwoni do domu.

Muszę przełożyć rozmowę na jutro – nie mam sumienia w środku nocy zaprzątać mężowi głowę trudnymi sprawami, i z tą myślą ułożyła się do snu. Zasnęła od razu, ale jakiś hałas na dole obudził ją i nieźle przestraszył. Teraz sobie przypomniała, że nie włączyła alarmu. Joker, ich wierny pies nawet nie drgnął na posłaniu, więc miała nadzieję, że to jednak jej mąż. Zeszła na dół bardzo cicho, jakby obawiała się nieproszonych gości. Adam stał tyłem do niej i przyglądał się jak pada śnieg, obok niego leżał przewrócony podnóżek z jego ulubionego fotela. Widocznie chodził po pokoju po ciemku. Podeszła bliżej, ale tym razem to on przestraszył się jej. Odwrócił się gwałtownie i zobaczył ją schodzącą ze schodów. Lampy latarni oświetlały jej sylwetkę przesiewając jej cienką, nocną koszulę. Widział dokładnie jej kształtne ciało, a jego wyobraźnia zaczęła pracować na zwiększonych obrotach. Podeszła blisko i przywitała go gorącym pocałunkiem.
Ciężko było? - z troską w głosie cichutko zapytała. Tak – krótka odpowiedź musiała jej wystarczyć. Tulił ją do siebie i nie miał ochoty na rozmowę. Jestem zmęczony, opowiem ci jutro, a teraz chodźmy spać – chwycił ją za rękę i szli razem jak para nastolatków. Kiedy zamknęli drzwi do sypialni, żadne z nich nie miało ochoty na późne rozmowy.
Joker podniósł głowę ze swojego legowiska, ale zaraz ułożył się wygodnie zasnął spokojny.

Ewa właśnie parzyła sobie kawę, kiedy do kuchni wszedł zaspany Adam. Spojrzała na niego z miłością. Te same roześmiane oczy, piękne czarne włosy w nieładzie, ten sam szczery uśmiech. Ten sam od 16 lat, bo tyle są małżeństwem.
Dziękuję kochanie – pocałował ja w policzek i zabrał jej z ręki zrobioną przed chwilą kawę.
Proszę bardzo – Ewa uśmiechała się do siebie i już kolejną kawę zalewała wrzątkiem. 
Pili taka samą kawę, ona jadła dół z bułki, a on górę i tak od lat niezmiennie.
A gdzie podziewa się nasz synek? – zapytał z zainteresowaniem
Pobiegł na jakieś tajne spotkanie, tyle się dowiedziałam – powiedziała Ewa z uśmiechem. Była zadowolona, że ich syn wykazuje zainteresowanie jakąś tajemniczą koleżanką.
Skąd wiesz że chodzi o dziewczynę? - Adam zawsze słucha uważnie i lubi wiedzieć co myśli jego żona. Powiedział - muszę zapytać ją co myśli o moim pomyśle, po czym wybiegł i tyle go widziałam. Aha... to nasz jedynak stracił głowę dla jakiejś pięknej, młodej damy? No wiesz Adasiu, pewnie niejeden jeszcze raz zakocha się i przeżyje rozczarowanie, jest jeszcze młody. Moim marzeniem jest by była to młoda dama, ale nigdy nie wiadomo kogo przyprowadzi nam na obiad nasz kochany Staś.

No tak, twoja mama nie była zadowolona kiedy ja zjawiłem się u was na pierwszym obiedzie – oboje wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.  Zaraz jak to było? - Ewa pierwsza zdołała się uspokoić – Już dawno siedzieliśmy przy stole, jedliśmy właśnie drugie danie, które podała nam niezastąpiona Jadzia, kiedy przyszli rodzice. Najpierw mama zrobiła zdziwioną minę, potem ojciec spojrzał na mnie pytająco, a potem oboje uznali, że będą udawać, iż nie zapomnieli o proszonym obiedzie na którym mieli poznać przyszłego zięcia. Mama użyła wszystkich swoich umiejętności żeby prześwietlić kandydata na męża swojej jedynaczki. Biedny Adam czuł się jak na procesie na którym jego mama była oskarżycielem publicznym. Ojciec jadł spokojnie bo wiedział, że brudną robotę zrobi za niego żona, a on sam będzie grał rolę lepszego z rodziców.

Ewuniu, dziękuję Ci – Adam wstał od stołu i jednym ruchem podniósł żonę z krzesła i już niósł ją w stronę sypialni, kiedy drzwi wejściowe ich domu się otworzyły, a w progu stał Staś, a obok niego chuda dziewczyna, mniej więcej jego wzrostu. Była taka drobna, że na jej twarzy były widoczne tylko ogromne oczy, piękne, czarne i takie nieufne. Adam postawił Ewę natychmiast na podłodze, a niczym nie skrępowany Staś powiedział do dziewczyny: To są moi rodzice, a to Becia, moja koleżanka. Po czym zwrócił się do owej Beci - Oni są całkiem normalni – wskazał na nas - tylko trochę zwariowani na swoim punkcie. Becia spojrzała na nas i przemówiła cichym głosem – Ja przepraszam państwa za najście ale Staś się uparł i dla tego jestem tu nie proszona...spuściła oczy i cała spłonęła. A jednak dama – Adam szepnął do ucha Ewy i oboje ciepło się do Beci uśmiechnęli.
To my pójdziemy do mnie – powiedział Staś i już nakładał dwa duże kawałki babki na talerzyki i machnął na Becię, która stała jak wryta. No, to po romantycznym poranku – Adam szepnął do ucha swojej ślicznej żony. Będę u siebie – wyszedł do gabinetu zabierając zimną już kawę. Ewa poszła do swojego pokoju, żeby sprawdzić coś na internecie, czeka ją ważna rozmowa i chce się dobrze przygotować.

Mamo – Staś zajrzał do pokoju Ewy. Słucham synu – spokojnie zapytała by go nie spłoszyć.
Czy Becia może zostać z nami na święta – Ewa spojrzała na syna jakby nie rozumiała jego słów. Jak to na święta? A jej rodzice się na to zgodzą? Jej rodzice, a właściwie mama nie ma nic przeciwko temu, chyba... bo jest w szpitalu – Staś spuścił głowę jakby nie chciał patrzeć jej w oczy. Jak to w szpitalu? - wyrwało się jej to niedorzeczne pytanie. Normalnie, jest ciężko chora, ma raka. Becia miała spędzić święta z babcią ale musiałaby pojechać na drugi koniec Polski, a nie chce rozstawać się z mamą. Mamo proszę – Staś naprawdę przejął się sytuacją swojej koleżanki. Ewa bardzo chciała mu pomóc, ale musiała spytać o zdanie Adama i postanowiła wykorzystać tę sytuację by porozmawiać z Adamem o swoim problemie. Jutro wigilia więc musi to zrobić dzisiaj. Jutro jeszcze będzie miała przeprawę z rodzicami, ale to już niewielki problem. Dobrze Stasiu, twoja koleżanka może u nas zostać. Staś z radości o mało nie fiknął koziołka. – Ale pod warunkiem, że ojciec się zgodzi – dokończyła zdanie.
To lecę powiedzieć Beci, że może u nas zostać – zamknął drzwi za sobą i tyle go widziała. Ewę rozbawiła ta sytuacja, bo było jasne, że Staś wiedział, że jego ojciec zgodzi się na wszystko czego chce jego żona.

No, czas na najtrudniejszą rozmowę w ich małżeńskim życiu. Poszła wprost do jego gabinetu, na szczęście nikogo nie było w poczekalni. Zapukała.
Proszę – usłyszała miły głos swojego męża. Weszła a on nie podnosząc głowy znad dokumentów zapytał – Czym mogę służyć? Spojrzał na nią i już wiedział że ta rozmowa, której się tak bał, właśnie teraz się odbędzie.
Co się stało Ewuniu – zaraz odłożył to czym był zajęty – Co się stało? – powtórzył, a Ewa postanowiła już dłużej nie odwlekać tego, o czym chciała rozmawiać z mężem...
                                                                                                                                    
                                                                                                                                          c.d.n.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz