Kiedy Marianna zobaczyła w holu Paulinę i Tymoteusza od
razu wiedziała, że będą kłopoty. Jednak nigdy, przenigdy nie przypuszczała, jak
to co od nich usłyszy, zmieni jej życie.
Co się stało – prawie krzyknęła z nadmiaru emocji, których
dzisiaj doświadczyła.
Ja nie mam z tym nic wspólnego, to był jego pomysł –
przestraszona Paulina na wszelki wypadek zaczęła się usprawiedliwiać. Daj spokój, przerwał jej Tymoteusz. Sprawa jest nie
cierpiąca zwłoki więc jesteśmy. Marianna rozglądała się za wygodnym miejscem by mogli
spokojnie porozmawiać. Z pomocą przyszła jej Beata. Zapraszam na kolację,
kuchnia jest jeszcze czynna. Państwo zostawią dowody osobiste, a ja w tym
czasie was zamelduje. Jest jeszcze na szczęście jeden wolny apartament, mogę
państwu zaproponować zniżkę i...
Paulina przerwała jej w połowie zdania – Ja proszę dwa
oddzielne pokoje.
Ale ja nie dysponuję dwoma wolnymi pokojami – tłumaczyła
się recepcjonistka.
Nie bądź dzieckiem – przerwała jej szefowa. Proszę o ten
apartament, a my pójdziemy do restauracji
Pomimo to, że Paulina nie miała ochoty nocować z kolegą, musiała się na
to zgodzić. Jest noc i żadnego hotelu w pobliżu. Mus to mus. Nie chodziło o to,
że Tymoteusz jest dla niej uciążliwym sublokatorem, a wręcz przeciwnie. Bała
się ulec jego niewątpliwemu urokowi. No ale jeżeli sama szefowa nie widzi w tym
nic niestosownego to pozostało jej się na to wspólne mieszkanie zgodzić.
Kiedy załatwili niezbędne formalności, Marianna zaprosiła
ich do restauracji.
Usiedli w spokojnym miejscu, z dala od nielicznych gości
restauracji. Marianna zamówiła kolację dla tych dwojga i czekała na złe
wiadomości. Oboje jedli wolno w milczeniu, a ona piła smaczną, zieloną herbatę
z dodatkiem domowego soku malinowego. Słodka rozkosz i wspomnienie lata jakoś
uspokoiło jej zmysły. Była gotowa na hiobowe wieści.
Tymoteusz uspokoił Paulinę informując ją, że to on wszystko wyjaśni. Przyjęła jego
deklarację z wielką ulgą.
Czuję się w obowiązku poinformować panią – przerwała mu w
połowie zdania – daj spokój z tą panią czy szefową. Jesteśmy tu nieoficjalnie i
oboje poza pracą zwracajcie się do mnie po imieniu. Kiwnął głową na znak zgody
i kontynuował – Powiem to wprost: twój mąż ma zamiar sprzedać waszą firmę i
uprzedzam twoje pytanie, mam na to niezbite dowody. Marianna siedziała jakiś
czas w osłupieniu, potem poprosiła owe dowody i nadal nic nie mówiąc,
przeczytała z należytą uwagą papiery przygotowane dla niej przez prawnika.
Paulina znowu truchlała ze strachu,
natomiast Tymoteusz wydawał się być z siebie zadowolony. Przejrzała te
dokumenty jeszcze raz i uświadomiła sobie, że to jest możliwe, a nawet wysoce
prawdopodobne. Może stracić swoją firmę.
Kiedy zakładaliśmy firmę – Matylda poczuła potrzebę
wygadania się, co się u niej raczej rzadko zdarzało - uznaliśmy wspólnie, że każde z nas może
dokonać zakupów i sprzedaży składając swój podpis na dokumencie. Drugi podpis
nie jest konieczny nawet w przypadku likwidacji firmy czy konta służbowego lub
osobistego. Byliśmy zakochani, młodzi i ufaliśmy sobie bez granic, a ten absurdalny zapis miał być tego dowodem.
Przez tyle lat nie przyszło mi do głowy by ten zapis zmienić. Wszystkiego bym
się mogła spodziewać po moim mężu ale nie tego, że mógłby mnie pozbawić czegoś,
co zbudowałam od podstaw i kochałam nade wszystko. Moja firma, była moim
dzieckiem. Ja ją stworzyłam i ja o nią dbałam.
Ogarnęła ją wściekłość, wręcz furia. Gdyby nie była w
miejscu publicznym pewnie klęłaby jak szewc. Jutro rano wracamy do domu. Ja mu tego nie daruję! Puszczę go z torbami, ukatrupię drania jak
będzie taka potrzeba. Takiej zdrady to nawet ja bym się nie spodziewała. No,
głupia ze mnie baba, głupia jak but. Jak można być taką głupią, zaślepioną
babą. No tak, pycha mnie zaślepiła, moje EGO mnie zgubiło. Myślałam że świat do
mnie należy…
Przepraszam, że się wtrącam ale ja myślę, że pani... to
znaczy - ty, jesteś mądrą kobietą, którą
niestety przechytrzył facet – Paulina zabrała głos i zupełnie zaskoczyła
szefową jak i Tymoteusza – ja coś o tym wiem. Spuściła oczy i spłonęła
rumieńcem.
Przepraszam że się wtrącam – kontynuowała - ale mnie tak załatwił mój partner życiowy, że
zostałam bez domu, samochodu i z ratą kredytu, która pochłaniała połowę moich
dochodów. A zarabiam całkiem okrągłą sumkę. Niby uchodzę za bystrą i twardą
kobietę, a dałam się podejść jak dziecko. Teraz mieszkam u rodziców, a z
facetów wyleczyłam się chyba na całe życie. Przepraszam, że ci przerwałam, ale
złość mnie taka ogarnęła – Paulina na te wspomnienia oblała się rumieńcem. Ja
sama jeszcze nie mogę w to uwierzyć. Z całym szacunkiem do twojego męża, ale
myślałam, że on jest chodzącą uczciwością i kocha cię ponad wszystko, a wyszedł
na pospolitego dupka. Żeby nie było - jak się okaże, że to jest nieprawda z
przyjemnością wszystko odszczekam. Ja się jeszcze tak nigdy nie pomyliłam, pomijając
mojego byłego faceta. Miłość jest jednak ślepa – spuentowała Paulina.
Tymoteusz tak patrzył na Paulinę, jakby w tej chwili
zakochał się w niej na zabój, ale ona w ogóle tego nie dostrzegła. Nie uszło to
jednak bystremu oku Marianny. Normalnie wściekłaby się na nich, ale ku swojemu
zdziwieniu ucieszyła się z faktu, że tych dwoje mogłoby tworzyć parę.
Może ja już nie potrafię kochać? Może Karol poczuł się
niekochany? Może poznał kogoś, kto
namieszał mu w głowie? – pomyślała, ale zaraz potem powiedziała sama do siebie –
Boże, co ja robię? Oczyszczam go z zarzutów, tak jak robią to matki, które
usprawiedliwiają swoje zdemoralizowane dziecko przed wymiarem sprawiedliwości!
Kończcie to biesiadowanie bo muszę się napić – złożyła
dokumenty, zamknęła teczkę i wstała nie czekając, aż oni skończą jeść. Żadne z
nich nie miało jednak ochoty na jedzenie więc chętnie wstali od stołu.
Przeszli do baru z zamiarem upicia się, bo na trzeźwo
żadne z nich tego nie mogło ogarnąć. Ale nawet alkohol im nie smakował i wypiwszy
po jednym drinku udali się do swoich pokoi. Pożegnali się krótkim dobranoc i
obietnicą, że jutro wymyślą coś, co uniemożliwi Karolowi sfinalizowanie swojego
potajemnego planu.
Marianna miotała się po swoim pokoju, nie miała jednak pojęcia
co ma zrobić. Chciała wierzyć w to, że Karol jej nie oszukał, chciała cofnąć
czas, chciała poczuć się jak niespełna tydzień temu. Wtedy jeszcze panowała nad
sytuacją. Nigdy w życiu nie wpadłaby na
taki pomysł jak jej mąż. Chociaż w tajemnicy przed Karolem odkładała fundusze
na tak zwaną czarną godzinę. Trochę się tego uzbierało, a Marianna zastanawiała
się czy właśnie nie nadszedł ten czas, kiedy będzie musiała skorzystać z tego
funduszu na czarną godzinę. Pieniądze odkładała, bo bała się widma bankructwa.
Były więc na ewentualne potrzeby firmy, a teraz wykorzysta je by zapewnić sobie
odpowiedni poziom dobrobytu do którego zdążyła już przywyknąć. Usiadła na
krześle zupełnie wyczerpana i nagle ogarnął ją spokój. Oparła wygodnie głowę o
wysokie oparcie, zamknęła oczy, położyła dłonie na kolanach i oddała się
medytacji. Najpierw myśli szalały w jej głowie, ale ona niczego nie wymuszała.
Niech płyną, mówiła do siebie i myśli płynęły.
Całe życie przewijało się jej
przed oczami. Nagle znalazła się na łące pełnej kwiatów, a obok niej biegł pies
rasy Labrador, a ona bosymi stopami stąpała po rosie. Dosłownie czuła mokrą
trawę i ciepłe poranne słońce. Spokój jaki ją ogarnął był nieziemski, taki
jakiego nigdy jeszcze nie doznała. Szła łąką blisko lasu, pies biegł przed nią. Wtem skierował się w
stronę domu, który zobaczyła na skraju polany. Był to dom z bali, taki jaki
budują górale. Ona sama się zatrzymała ale pies wracał po nią i znowu biegł naprzód
w stronę domu. Im była bliżej domu tym wyraźniej widziała ludzi, którzy na nią
czekali. Rozpoznała syna, który machał do niej przyjaźnie i drugiego mężczyznę,
którego żadną miarą nie potrafiła rozpoznać. Jego postać zlewała się jakby była
we mgle...
Nagle ocknęła się z tego letargu cała zdrętwiała i
zmarznięta, była czwarta nad ranem. Położyła się do wygodnego łóżka by trochę
się rozgrzać i odpłynęła w sen bez snu. Kiedy budzik zadzwonił była
nieprzytomna. Spojrzała z niedowierzaniem na zegarek. Zwlekła się z posłania i
udała się do łazienki. W lustrze zobaczyła zmęczoną kobietę w dojrzałym wieku.
Oczy podkrążone, cera blada i włosy w takim nieładzie, jakby całą noc rzucała
się w łóżku z boku na bok. Kobieto ogarnij się – powiedziała do siebie, a w zasadzie
do swojego odbicia w lustrze. Ja ci jeszcze pokażę gdzie raki zimują, ty niewierny
palancie! I ta myśl dodała jej energii do działania. Plan na dzisiaj to: zebrać
się na medytację, a potem przetrwać dzień tak by nikt poza Patrycją i
Tymoteuszem nie zorientował się, że ona ma poważne kłopoty. Takie wyzwania już
pokonywała nie raz, więc i teraz sobie poradzi. W nowym dresie, odświeżona, pachnąca,
ze sztucznym uśmiechem, który przykleiła sobie do twarzy, udała się na poranną
medytację w ciszy.
Była pierwsza i w sali zastała tylko Alicję. Dzień dobry
- powiedziała zbyt euforycznie
Dzień dobry – padła odpowiedź, a wnikliwe spojrzenie jej
mistrzyni aż ją zmroziło.
Chciałabyś pogadać – zapytała Alicja, tak jakoś
zwyczajnie, bez narzucania się. Nie, dziękuję – padła odpowiedź, ale Marianna
musiała się pilnować by nie powiedzieć ani jednego słowa za dużo. Usiadła na
swoim miejscu w pierwszym rzędzie na rozłożonej już macie. Na szczęście zaczęli
dochodzić inni kursanci i zrobiło się w miarę gwarno. Ponieważ Marianna nie
wdawała się dotąd w dyskusję z innymi uczestnikami Anielskiej terapii więc nikt
nie zaczepiał jej i nie pytał jak się czuje. Sama nie wiedziała czy się z tego
powodu cieszyć czy wręcz przeciwnie. Poczuła się taka samotna wśród tylu ludzi.
Dana wśliznęła się do sali i tak jak zwykle ułożyła się na
macie w ostatnim rzędzie. Zobaczyła Mariannę siedząca na swojej macie i poczuła
strach, że będzie musiała wytłumaczyć się przyjaciółce z wczorajszego
pijackiego wieczoru. Teraz zamknęła oczy i natychmiast odpłynęła w błogi sen.
Basia i Wiesiek usiedli na swoich matach. On zadowolony, że przetrwał długi
tydzień medytacji, a ona wyciszona i gotowa na dalsze wyzwania. Łucja
wypatrywała Zuzy i tak się usadowiła ze swoją matą by ją do siebie przywołać.
Na wszelki wypadek postanowiła trzymać się blisko tej młodej zagubionej
dziewczyny. Zofia siedziała obok Łukasza i z uśmiechem na twarzy słuchała jego
kolejnego dowcipu. Stali się nie rozłączni i wszyscy razem z nimi samymi już to
zaakceptowali.
Jakub z upodobaniem siadał koło Joanny. Ją to trochę peszyło, bo
przecież jest mężatką z dwójką dzieci więc co może od niej chcieć ten
interesujący mężczyzna. Postanowiła, że dzisiaj z nim o tym porozmawia, tak na
wszelki wypadek gdyby on miał jednak jakieś plany względem jej osoby. Wiola i
Arleta wypatrywały Zuzy lecz z zupełnie innych powodów niż Łucja. Po prostu
postanowiły trzymać się od niej z daleka, bo nowa koleżanka wyraźnie do nich
nie pasowała. Jakaś taka pokręcona jest - tak wyraziła się o niej Wiola. One
dwie już dawno wytyczyły sobie cel, a tutaj miały nadzieję wprowadzić go w
życie. Każda z nich miała nadzieję znaleźć receptę na lepsze życie. W
ostateczności dowiedzieć się jak to zrobić by takie przyciągnąć do siebie. Obie
ciężko pracowały na swoje utrzymanie i obie mogły od zawsze na sobie polegać.
Kiedy zaraz po maturze wyjechały do Holandii do pracy były pełne energii i
chęci do działania. Miało to być zajęcie na parę miesięcy a zrobiło się na parę
lat. Były jeszcze młode i piękne ale ciężka praca i przygodni partnerzy już je
nie interesowały. Obie chciały się ustatkować. Lecz chcieć, a móc - to dwie różne sprawy. Na razie jednak były
rozczarowane tym leżeniem i nic nie robieniem. Interesujących mężczyzn jest tu
jak na lekarstwo, a jak są, to z reguły już zajęci. Nie mają nic lepszego do
roboty wylegują się już tydzień na matach.
Wiola wypoczęła i już się rwie do
pracy, Arleta jest od wczoraj zauroczona młodym mężczyzną, którego na jeden
moment zobaczyła w recepcji. Jeszcze o tym nie rozmawiała z przyjaciółką, ale
nie może zapomnieć o tym zjawiskowym facecie. Ciemna karnacja, ciemne oczy i budowa
siłacza. Arleta lubi takich mężczyzn o posturze niedźwiedzia, a raczej misia.
Sama jest szczupła i niewysoka. Niedawno przefarbowała włosy na kruczoczarny bo
znudziły ją już żarty na temat blondynek. Jest mistrzynią makijażu i
właścicielką cudownego uśmiechu. Wiola jest wysoka i szczupła są więc zupełnie
różne i to je może zbliżyło do siebie, ta odmienność. Arleta prostolinijna,
bezpośrednia i szczera do bólu. Wiola skryta, o ciętym języku, wychwytuje w lot
podstęp i niecne zamiary. Ciągle ostrzega przyjaciółkę przed całym złem tego
świata. Obie są bardzo ładne, ale Arleta ma więcej uroku osobistego i
seksapilu. Wiola jest mocno stąpająca po ziemi. Teraz obie grzecznie leżą na
swoich matach i czekają na sygnał do medytacji. Zuza wpadła do sali jako ostatnia.
Rozejrzała się bo miała nadzieję położyć się obok nowo poznanych koleżanek. Ale
Łucja machała już do niej zapraszająco więc nie wypadało jej odmówić. Usiadła
obok niej, dziękując za rozłożenie maty. Tak naprawdę to nadgorliwość
niektórych osób naprawdę ją denerwowała, ale jak zwykle nie dała tego po sobie
poznać.
Proszę przyjąć dogodną pozycję do medytacji i wsłuchać się
w bicie swojego serca – powiedziała Alicja siadając w pozycji lotosu.
Uruchomiła pilotem odtwarzacz z muzyką relaksacyjną i nim zamknęła oczy
zauważyła, że większość osób siedzi w wygodnej pozycji. Tylko nieliczni leżą.
Zamknęła oczy jako ostatnia, bo prawie wszyscy zrobili to tuż przed tym jak
włączyła muzykę. Alicja ucieszyła się bo to by oznaczało, że prawie wszyscy
wypracowali już w sobie odpowiednie nawyki.
Marianna poczuła ulgę jak tylko zamknęła oczy. Znowu
znalazła się na ukwieconej łące w jakimś nieznanym ale cudownym miejscu.
Zobaczyła ten dom i ludzi, którzy przed nim stali. Tym razem poczuła że zna już
przesłanie, które niesie ze sobą ten przekaz. Rozpocznie nowe lepsze życie.
Poszuka swojego miejsca na ziemi. Może Karol zrobił jej po prostu przysługę?
Kiedy o nim pomyślała cała złość jaką do niego czuła po
prostu zniknęła. Jestem wolna...o mało nie wyrwało się jej z piersi. Jestem wolna…cichutko
powtórzyła. Kiedy muzyka ucichła, Marianna otworzyła oczy, uśmiechnęła się do
siebie, wstała i podeszła do Alicji.
Dziękuję za wszystko – powiedziała na tyle głośno, by inni
to usłyszeli. Po czym wyszła z sali nie czekając na jej odpowiedź. Alicja
poczuła radość, bo czegoś takiego nie spodziewała się po Mariannie. Reszta osób
zaczęła bić brawa w dowód uznania i to dla Alicji było najcudowniejsze uczucie.
Radość z tego, że jej praca nie poszła na marne. Pomogła właśnie jednej osobie,
a to jest bezcenne doświadczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz