poniedziałek, 23 stycznia 2017

DOM POWRACAJĄCYCH WSPOMNIEŃ



Przyszła do mnie w czasie snu, była stara i pomarszczona. Dała mi klucze od jakiegoś domu.

To jest wszystko co mam – powiedziała - i oddaję Tobie, bo wiem, że zrobisz z Tym co trzeba.

Przyjrzałam się jej uważnie i zdziwiłam się bardzo, że ktoś obcy oddaje mi klucz do swojego mieszkania i jeszcze mnie obarcza swoimi problemami.

Kim jesteś? - zapytałam ale ona tylko uśmiechnęła się i odeszła, jakby się we mgle rozpłynęła.

Stałam przed starym domem, trzymałam ten klucz w dłoni i nie wiedziałam co mam zrobić. Nie miałam zamiaru do niego wchodzić, ale jednocześnie jakaś niewidoczna siła nie pozwalała mi stamtąd odejść. Podeszłam do drzwi, włożyłam klucz do zamka i weszłam do ciemnego domu. Zrobiłam to bez swojego udziału, jakbym była tylko obserwatorem. Jakbym stała obok a jednocześnie była w domu. Zobaczyłam światło i poszłam w jego stronę. Stanęłam tak bym mogła spojrzeć co dzieje się za uchylonymi drzwiami. Zobaczyłam małą dziewczynkę rozbieganą i wesołą, a na fotelu obitym czerwonym pluszem siedziała stara kobieta w ludowym stroju. Byłam pewna, że już kiedyś ją widziałam, chyba na jakiejś starej fotografii. Głos miała ciepły i śmiała się razem z roztańczoną dziewczynką. Na stole stały dwa białe kubki z gorącym napojem, a na talerzu z brzegiem jak koronka leżało moje ulubione drożdżowe ciasto. Pięknie pachniało w całym domu. Ten zapach obudził we mnie dawno zagrzebane wspomnienia. Poczułam się jak ta mała dziewczynka, szczęśliwa i kochana. Stałam cichutko i obserwowałam scenę z mojego snu i nagle wielka tęsknota ogarnęła moje serce. Tęsknota za utraconym dzieciństwem i za babcią, której nigdy nie miałam. Za dotykiem jej rąk delikatnych jak aksamit, za czułym spojrzeniem i sercem pełnym miłości. Łzy spływały mi po policzkach i rozmazywały obraz. Wtedy kobieta się odwróciła i przyjaznym gestem zaprosiła mnie do stołu. Weszłam i usiadłam na wskazanym miejscu. Zobaczyłam pokój z minionej epoki. Proste sprzęty ozdobione koronkami, łózko w rogu z piernatami i czerwone pelargonie na parapetach małych okienek. Duży biały piec ogrzewał całą izbę, stał na nim garnek z bulgoczącą strawą. Poczułam wdzięczność, że dane mi jest uczestniczyć w tym pełnym magii przedstawieniu. Dziewczynka jakby mnie nie widziała, cały czas klaskała w dłonie i radośnie podskakiwała, a kobieta uśmiechała się do niej promiennie. Miała piękne fiołkowe oczy i okrągłą twarz z milionem drobnych zmarszczek. Włosy wciśnięte za bielutki czepek i chustę na głowie jak na babcię przystało. Biała bluzka z wyszywanym wzorem nienagannie okrywała całą jej kibić. Zwieńczeniem całości była spódnica zmarszczona w talii i fartuszek w kolorowe kwiaty. Wyglądała jak babcia z minionej epoki. Czas zatrzymał się również dla mnie i poczułam, że mogłabym zostać na zawsze w tym zaczarowanym domu.

Dobrze że do mnie wpadłaś, długo na ciebie czekałam – powiedziała kobieta patrząc na mnie stęsknionym wzrokiem.

Kim jesteś? - kolejny raz tej nocy zadałam to pytanie.

Spojrzała tylko na mnie i rozpłynęła się razem z domem i dziewczynką, która cały czas radośnie śpiewała, a jej głos długo jeszcze dźwięczał w mojej głowie. A ja stałam na polanie i trzymałam klucz w dłoni. Tak bardzo chciałam wrócić do tego domu, ale on zniknął i tylko tęsknota pozostała.

Kiedy się obudziłam nie mogłam zapomnieć o tym czego doświadczyłam minionej nocy. Odwiedziłam mamę by jej opowiedzieć o moim dziwnym śnie. Mama wstała bez słowa, wyjęła album ze zdjęciami i po chwili podała mi jedno z nich. Na zdjęciu była kobieta z mojego snu. Babcia Zuzanna, mama mojego taty w cieszyńskim stroju ludowym. Było to jedyne zdjęcie mojej babci z jej młodości, które zachowało się w naszej rodzinie. Zdjęcie było pożółkłe ze starości, ale babcię od razu poznałam. Te sam szczery uśmiech i fiołkowe oczy patrzyły na mnie ze starej fotografii.

Mój ojciec miał dwóch starszych braci, a jego mama zmarła jak tato miał trzy lata. Nie znałam babci nawet z opowiadań, bo tato jej nie pamiętał. Pozostała tylko ta pożółkła fotografia.

Kiedy dłużej zastanawiałam się nad sensem tego snu doszłam do wniosku, że ta mała dziewczynka to ja, a babcię przywołała moja tęsknota za utraconym dzieciństwem. We śnie była mi bliska i wiem, że od zawsze mieszka w moim sercu.

Co to był za dom, do którego mam klucze?

Nazwałam go „domem powracających wspomnień” i wiem, że już wkrótce wrócę do niego.

Sen ostatniej nocy zainspirował mnie bowiem do napisania książki pod takim właśnie tytułem „Dom powracających wspomnień"




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz