niedziela, 15 listopada 2015

ZAKĄTEK CISZY

"Zakątek ciszy" - opowiadanie z mojej szuflady  

... A gdzie jest szklana kula i czarny kot? Zapytał mężczyzna, który wszedł do mojego gabinetu. Na koty mam uczulenie, a kulę kto wie, może sobie kiedyś kupię - odpowiedziałam z uśmiechem.

Co pana do mnie sprowadza? – zapytałam patrząc mu w oczy. 
- Miłość proszę pani, a raczej jej brak – odpowiedział młody, pewny siebie mężczyzna. Usiadł wygodnie na fotelu naprzeciwko mnie. Rozglądał się z ciekawością po pokoju wypełnionym przeróżnymi aniołami. 
- Mam na imię Alicja, a pan? 
- Ja? No, ja mam na imię Artur. 
- Piękne imię, chyba zobowiązuje – zapytałam delikatnie. 
- Tak, żeby pani wiedziała – odpowiedział skupiając swoją uwagę na mojej osobie. 
- Możemy mówić do siebie po imieniu – zaproponowałam. 
- Dobrze, może być po imieniu - odpowiedział nieco zmieszany.  
- No więc co z tą miłością, a raczej z jej brakiem?

Mam trzydzieści lat i jestem kawalerem, no raczej singlem, takim z wyboru. Mieszkam i pracuję w Londynie. Jest mi z tym dobrze, ale moi rodzice, a zwłaszcza mama ciągle mnie namawia do ustatkowania się, do znalezienia sobie odpowiedniej osoby z którą będę wiódł szczęśliwe życie. I to właśnie ona, dała mi do pani, to znaczy do Ciebie namiary... no, i jestem. 
- Wyglądasz na zdecydowanego mężczyznę, dlaczego więc ulegasz namowom mamy? – zapytałam, chociaż wiedziałam już, co go tak naprawdę do mnie sprowadza. Chciałam jednak usłyszeć to od niego. 

- Wiesz, moja mama kocha mnie bezgranicznie i na pewno chce mi pomóc. Ojciec zawsze liczył się z jej zdaniem więc i dla mnie jej opinia się liczy. Wyobrażasz sobie, że po moim urodzeniu moi rodzice przez trzy dni mówili do mnie dzidzia, bo nie umieli wybrać dla mnie imienia? Każde było mało inteligentne, romantyczne lub zbyt pospolite. Byłem przecież jedynym ich dzieckiem poczętym w dość późnym wieku, więc imię musiałem mieć wyjątkowe. To matka wymyśliła Artur, szlacheckie imię. W końcu nosił je wielki król, mądry i prawy. Od małego wpajano mi, że jestem wyjątkowy, mądry i przystojny. Jako pięciolatek wiedziałem już,  że cały świat może do mnie należeć, jeżeli będę tylko chciał i będę się dostatecznie starał. No, to się starałem. Kończyłem z wyróżnieniem kolejne szkoły, wymarzone studia i z łatwością zdobywałem kolejne stanowiska. Jak już gdzieś się zadomowiłem to matka przypominała mi, że stać mnie na więcej i, że wszystko czego będę chciał mogę osiągnąć. Pracuję na wysokim stanowisku w jednej z najlepszych firm w Londynie, mam piękny dom, samochód i zasobne konto. Tylko nie mam tego najważniejszego - miłości. To znaczy miałem przyjaciółki, piękne i mądre kobiety ale one są niezależne i nie chciały się z nikim wiązać na stałe. 

- Skoro Ci z tym dobrze to po co zmieniać? - Zapytałam. Zamyślił się chwilę a potem poprosił bym postawiła mu karty. 
- A o co chcesz zapytać? Tasowałam anielskie karty i wnikliwie się mu przyglądałam. 
- Mam pewien problem z przeszłości, ale nie wiem jak mam zapytać…no, anioły. - Widziałam jaki ma problem już od momentu kiedy do mnie wszedł, ale postanowiłam nie ułatwiać mu zadania.
-  No to opowiedz swoją historię, anioły same pokierują rozkładem.

- Kochałem kiedyś ze wzajemnością, młodszą ode mnie dziewczynę, były to nasze pierwsze miłosne doświadczenie. Magda była delikatna, subtelna i piękna. Ruda i piegowata, ale piękna jak żadna inna kobieta. Byłem szczęśliwy i z radością przyprowadziłem ją do domu, by przedstawić ją mojej mamie. Wizyta była udana, a moja mama była niezwykle miła do mojej dziewczyny i wydawało mi się, że chwyciłem Pana Boga za nogi. Dwie ważne dla mnie kobiety polubiły się od pierwszego spotkania. Kiedy Marta wyszła, mama wzięła mnie na rozmowę. - Synu, czy ty chcesz mieć rude dzieci? - zapytała bez ogródek. Jak ty sobie to wyobrażasz, jak to będzie kiedy za twoim synem będą wołać - rudzielec?  Mówiła to spokojnie, bez żadnych nacisków, a ja oczami wyobraźni widziałem małego, wylęknionego, rudego chłopczyka z którego nabijają się wszyscy koledzy. Możesz mi wierzyć, nie mogłem znieść tego widoku. Tak bardzo się przestraszyłem, że w niedługim czasie rozstałem się z Magdą zupełnie bez powodu. Wyjechałem do Anglii i próbowałem o niej zapomnieć. Ona mnie nie zatrzymywała, nic nie mówiła,  kiedy z nią zrywałem, tłumacząc się koniecznością wyjazdu za granicę. Patrzyła tylko na mnie tymi swoimi zielonymi, pięknymi oczami pełnymi łez. 


- Chciałbyś zapytać anioły co dzieje się z tą kobietą? 
- Tak, chciałbym wiedzieć czy jest z kimś związana.  Chciałbym zapytać czy jest możliwość by przyjęła mnie i moją miłość po raz drugi. 
- A jeżeli już z kimś jest, to co wtedy?  Nie będziesz o nią walczył? - dopytałam. 
- Jestem człowiekiem honoru, nie umiałbym żyć ze świadomością, że ktoś przeze mnie cierpi. 
- Już raz to zrobiłeś, ona już przez ciebie cierpiała – przypomniałam. To może zostaw to tak jak jest - zasugerowałam.  
- Już się nad tym zastanawiałem – odpowiedział spuszczając oczy. 
- No i co? 

- Mam przeczucie, że ona też na mnie czeka, cały czas widzę te jej szczere i piękne oczy. Wiedziałem, że Marta mnie kocha, tylko nie potrafiła mnie zatrzymać, chciała żebym spełnił się zawodowo, chciała mojego dobra. 
- Dobrze postawię Ci karty, ale cały czas nie mogę zrozumieć dlaczego zrezygnowałeś z takiej wielkiej miłości?  
- Bo wpojono mi do głowy, że tylko doskonali ludzie osiągają sukces i są spełnieni i nie chodziło bynajmniej o mnie, lecz o tego małego rudego chłopczyka -  Posmutniał a ja postanowiłam już dłużej nie trzymać go w niepewności. Tasowałam karty i w cichej intencji poprosiłam o szczery i zrozumiały dla mnie rozkład.
Trzy karty położyłam na stole. Artur obserwował każdy mój ruch, patrzył raz na karty, raz na mnie. Nic nie rozumiał z rozkładu i nie czuł się z tym komfortowo. 
- Szczęście w nieszczęściu to sytuacja w której się teraz znalazłeś – powiedziałam – Mówiąc inaczej: To co się wydarzyło, wydarzyć się musiało. Artur popatrzył na mnie zdziwiony. Skrzywdziłem niewinną dziewczynę i to jest to, co miało się wydarzyć? 
- Tak, może trudno ci jest na razie to zrozumieć, ale to co się wydarzyło dawno, będzie procentowało teraz. Muszę ci jeszcze coś powiedzieć, jest coś bardzo ważnego...musisz odnaleźć tę dziewczynę, jeżeli chcesz, by twoje życie ruszyło naprzód. Jeżeli chcesz znaleźć miłość swojego życia, musisz wyjaśnić tą sprawę z przeszłości i dopiero potem pojawi się prawdziwe uczucie. Minęło prawie pięć lat odkąd się rozstaliście, więc dużo się mogło w tym czasie zmienić. 
- Skąd wiesz ile lat temu zerwałem z Martą? 
- Mój drogi ja wiem więcej niż ci się zdaje. Myślę, że dlatego właśnie mnie odwiedziłeś. -Artur siedział w fotelu jakby zatopił się w swoich myślach. Siedzieliśmy naprzeciw siebie nic nie mówiąc. 
- To wszystko, co masz mi do powiedzenia? - zapytał z żalem w głosie. 
- Tak, odszukaj Martę i wyjaśnijcie sobie wszystko, wtedy dopiero twoje życie ruszy do przodu. Nie martw się, odnajdziesz to czego szukasz – powiedziałam, kiedy żegnał się ze mną. 
- Przed przyjściem do ciebie wiedziałem, że muszę ją odnaleźć ale potrzebowałem...
- Potrzebowałeś impulsu, zachęty lub potwierdzenia – dodałam. Jestem Anielską Terapeutką, a więc potrafię czytać w duszy człowieka, a karty są tylko jednym z narzędzi tej wyjątkowej terapii. Jeżeli potrzebujesz zmian i poszukujesz kogoś, kto cię przez nie przeprowadzi, znalazłeś odpowiednią osobę. 
- Dziękuję za wszystko – powiedział i podał mi dłoń na pożegnanie.

Podeszłam do okna by zobaczyć jak odjeżdża. Spojrzał do góry, jakby poczuł moją obecność. Pomachałam mu na pożegnanie, a on skinął mi tylko głową. No cóż, jest tak inteligentny, tak idealny i nie może wprost uwierzyć, że przyszedł do wróżki prosić o radę. Pamiętam, jak jego matka przyszła do mnie pięć lat temu prosić o radę w sprawie syna. Była elegancka, wyniosła i prawie musiała ze sobą walczyć by przełknąć moje słowa. Potem chodziła do mnie regularnie i bardzo się polubiłyśmy. To w gruncie rzeczy bardzo mądra i dobra kobieta, tylko trochę się w życiu pogubiła. Wyobraziła sobie, że żyje w świecie Rycerzy Okrągłego Stołu, jako wybranka losu. A jej syn, to król Artur - nieskazitelny, chodzący ideał. Przyznam szczerze, że wiele mu do tego ideału nie brakowało, ale ile go to kosztowało wysiłku i wyrzeczeń to już wie tylko on sam. Eleonora - bo tak ma na imię matka mojego klienta, dużo czasu musiała poświęcić by zmienić swoje poglądy i tym samym pozwolić, by syn mógł sam decydować jak ma przejść przez własne życie. Przestała się w końcu wtrącać w życie dorosłego syna i wyczekała moment, aż on sam poprosił ją o radę. Potem skierowała go widocznie do mnie. Wiedziałam, że teraz już wszystko zależy wyłącznie od tych dwojga, nadal kochających się młodych ludzi. No, i jest jeszcze ktoś, kto na miłość w pełni zasługuje. Uśmiechnęłam się do swoich myśli, bo już wiedziałam jaki będzie finał tej miłosnej przygody pełnej niedomówień. 
                                                                               *** 
Marta Wolska – przeczytał na wizytówce. To jej panieńskie nazwisko, a więc jest szansa, że mieszka sama – powiedział sam do siebie. Długo wahał się czy zadzwonić, bo co jej powie: Wróciłem, czy mogę wejść? Należy jednak do osób, które doprowadzają sprawy do końca, więc zadzwonił. Raz, drugi i nagle drzwi się otworzyły i stanęła w progu śliczna mała dziewczynka o rudych włosach i zielonych oczach. Artur zamarł, bo zobaczył miniaturkę Marty. 
- Dzień dobry – powiedziała roztropnie – Kim pan jest? 
Amelka! tyle razy ci mówiłam, nie otwieraj nikomu drzwi – powiedziała głośno Marta podchodząc do drzwi z głębi mieszkania.  
- To ty? - powiedziała do mężczyzny stojącego w progu jak słup soli. 
- Mamusiu czy ty znasz tego pana? – dziewczynka pytała matkę szarpiąc ją za fartuszek, który Marta usiłowała dyskretnie zdjąć. 
- Tak,  znam tego pana. To jest mój dawny znajomy, ma na imię Artur. 
- Och znajomy, to dobrze bo już się martwiłam, że zrobiłam źle otwierając drzwi temu panu – mała, rezolutna dziewczynka mówiła jak nakręcona, a oni patrzyli na siebie jak zahipnotyzowani. 

Kiedy wszedł do przytulnego wnętrza, poczuł się jak w swoim domu. Pachniało ciasto gdzieś w kuchni, a on usiadł w salonie przy stole i o mało nie zemdlał, bo na komodzie stało zdjęcie jego mamy. Marta poszła zrobić kawę, a on został  w towarzystwie małej, cudownej dziewczynki, która nie spuszczała z niego swych zielonych oczu. 
- Kto to jest ta pani? - zapytał dziecka. 
- To moja babcia Eleonora – odpowiedziała Amelka. Zaschło mu w gardle i zbladł, a Marta kiedy weszła do salonu z kawą na tacy już wiedziała, że poznał jej sekret. Jej i Eleonory.
 
- Amelko, zostaw nas samych. Idź, pobaw się u siebie, chcemy porozmawiać. - Dziewczynka bez najmniejszych protestów poszła do drugiego pokoju. 
- Twoja mama odnalazła mnie zaraz po tym jak wyjechałeś do Anglii – zaczęła swoje opowiadanie. - Chciała się wytłumaczyć przede mną, bo sumienie jej nie dawało spokoju, jak sama mi powiedziała. Zobaczyła mnie w zaawansowanej ciąży, nie zadawała zbędnych pytań i wtedy byłam jej za to bardzo wdzięczna. No, wiesz tych w rodzaju: Czy to na pewno dziecko mojego syna? Chciała nawet dzwonić do ciebie w tej sprawie, ale jej to wyperswadowałam. Chciałam, żebyś wrócił, bardzo chciałam, ale z własnej nie przymuszonej woli. Twoja mama zaproponowała mi pomoc, a ja ją przyjęłam. Rozpoczynałam studia, zostałam sama z dzieckiem w drodze, a moi rodzice no cóż, niewiele mogli mi pomóc. Kiedy urodziłam Amelkę, twoja mama zupełnie dla niej straciła głowę. Nie dość, że kupiła nam to mieszkanie, urządziła je, to jeszcze aktywnie uczestniczy w życiu Amelki. Jest jej ukochaną babcią i nieocenioną przyjaciółką. A ja dzięki twojej mamie skończyłam studia i zdobyłam wykształcenie, które pozwala mi utrzymać siebie i dziecko. 

 - A mój ojciec, czy on wie? 
- Nie, ponieważ według twojej mamy nie umie utrzymać żadnej tajemnicy, a to był mój warunek. Widzę jednak, że babcia Eleonora nie dotrzymała słowa. 
- Moja mama nie ma pojęcia o tym, że ja tu jestem. - Kiedy to powiedział, zobaczył w zielonych oczach Marty tę samą miłość, którą tak dobrze zapamiętał.  
- Jak się więc o nas dowiedziałeś? - zapytała nie dowierzając. 
- Poszedłem do wróżki – odpowiedział szczerze...
                                                                                                                                         c.d.n.


środa, 4 listopada 2015

Bajka dla Oli

         Młoda kobieta jest samotna w dużym domu, chociaż mieszka wśród domowników wielu. Ktoś mówi do niej, ktoś inny pyta ją o coś, a ona nic nie odpowiada. Milczy, bo już nie raz mówić próbowała, ale co by nie odpowiedziała czuła się krytykowana, niedoceniana i niekochana. Milczy dla świętego spokoju, nie chce się odzywać by nie dolewać oliwy do ognia, chociaż nie raz miała na to ochotę. Uparta i nieugięta była kiedyś, ale to było dawno temu, kiedy mieszkała w rodzinnym domu. Ona sobie da radę w życiu – mawiali o niej rodzice - bo jest silna jak taran w spódnicy. Ale to było dawno temu...

Anioł usiadł obok niej i przytulił ją czule. Dziewczyna płakała cicho, a łzy płynęły z jej oczu jak potok górski po roztopach śniegu. Kim jesteś? - cicho zapytała. Elohim Haniel jestem i przybywam po to by obudzić w tobie moc kobiecej siły. Ja jestem słaba, nie mam w sobie żadnej siły – mówiła cicho młoda kobieta, by nie obudzić swojej rodziny. Masz wszystko czego ci potrzeba. To jest jak chleb powszedni i manna z nieba. Ja nie dam rady – broniła się kobieta. Dasz i basta!  Elohim Haniel głos podniosła z bezsilności rzecz jasna, bo pokochała tą młodą kobietę miłością siostrzaną jak kobieta – istotę kobiecą. Mów, co mam zrobić by odnaleźć szczęście, radź skoro masz taką wolę – powiedziała kobieta do anioła w przepięknej sukience. 

Pokochaj samą siebie, bezwarunkową miłością. Doceń to co masz w sobie pięknego i podziel się tym bogactwem z każdym, kogo spotkasz na swojej życiowej drodze. Rozsiewaj szczęście, miłość i dostatek, a wszystko wróci do ciebie z podwojoną mocą. Pożegnaj się ze swoją świadomością niedostatku i braku. Przestań zajmować się tym czego ci brakuje, a doceniaj to, czym sama dysponujesz. Masz wiele - powiedziała Elohim Haniel by uprzedzić pytanie, bo dobrze znała tą młodą kobietę i jej ciekawą duszę. Masz piękne dzieci i dobrego męża. Wsparcie rodziny, choć tego akurat nie doceniasz. Jesteście zdrowi, młodzi i wszystko przed wami lecz tylko wtedy, gdy razem pójdziecie ramię w ramię jak jeden zespół do zadań specjalnych. Będzie nam ciężko? - zapytała kobieta. Nie, lecz tylko wtedy gdy miłość zwycięży wasz upór i niechęć do wspólnego działania. Dobrze ci radzę, zatrzymaj się w swoim życiu, przyjrzyj się mu uważnie. Skup się na tym, co jest teraz ważne. Macierzyństwo jest teraz priorytetem, bo kiedy mama jest szczęśliwa to i szczęśliwe jest jej dziecię. Pamiętaj również o tym, że życie jest darem, a każdy sam ponosi odpowiedzialność co zrobi z tym darem.

 Kobieta posmutniała bo sprawę sobie zdała z błędów, które w swoim życiu popełniała. Idź naprzód i wybacz sobie powiedział anioł, bo przecież potrafi czytać w jej myślach, jak to anioł. Nadszedł czas by otworzyć twe serce na miłość do ludzi, którzy są wokół ciebie. W ten sposób twe szczęście zwróci się do ciebie.
Wtedy wkroczyła Archaii Dobroczynności  i otworzyła drzwi pokoju w którym siedziała samotna dziewczyna. Śmiało przejdź przez te drzwi niespełnionych lub zranionych uczuć. Radzę ci: poznaj swoje słabości, a one pokażą ci drogę do lepszego życia tu i teraz ale we dwoje. Kiedy już je poznasz, odkryjesz też swą siłę i wtedy łatwo zmienisz swoje życie. Poczujesz się wtedy jakbyś w ciemnym pokoju zaświeciła światło – światło nadziei. 

I przeszła młoda kobieta przez te drzwi, wprost w ramiona Lady Amethyst – Archaii Przemiany. Oto mój dar dla ciebie – powiedział anioł . To jest głos twojej intuicji, który ci ułatwi nowe życie na łonie rodziny. Poznasz życie od lepszej strony, bo jesteś już na to gotowa. Docenisz to co cię otacza, wyznaczysz sobie drogę i ruszysz odważnie byle do przodu. Nie oglądaj się za siebie, nie rozpamiętuj przeszłości, tylko stwórz własne życie tu, w tym wielkim domu, który od dawna należy do ciebie. Musisz to tylko poczuć i dać sobie przyzwolenie na bycie kimś więcej, niż jego lokatorem. 

Kobieta weszła do drugiego pokoju gdzie spał jej mąż, zmęczony trudami codziennego znoju. Czy coś się stało? – zapytał zaspany. Nie, nic, śpij kochany. Położyła się obok niego spokojna, a on ten spokój poczuł całym sobą. Kochanie wyszeptała, jakże tu spać w taką noc piękną?. Odwrócił się do niej i mocno ją przytulił. Dobrze że jesteś tu ze mną, kochana żono – powiedział cicho, by nie zbudzić córeczki, która spała w swoim łóżeczku tuż obok niego.

Obraz Lilianna Lilu Lazarska 

























lubuskieanioly